Rimac ma dość elektryków. "Wciskają nam rzeczy, których nie chcemy"
Mate Rimac swoje imperium zbudował na samochodach elektrycznych, a model Nevera może pochwalić się nierealnymi wręcz osiągami, które zachwycają wielbicieli motoryzacji. Dlaczego Chorwat, który w wieku 19 lat przerabiał modele BMW z lat 80. i montował w nich silniki elektryczne, uważa teraz, że ten napęd przestał być "fajny"?
08.05.2024 | aktual.: 09.05.2024 16:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rimac to jeden z prawdziwych fenomenów świata motoryzacyjnego. Firma założona przez 36-letniego Chorwata Mata Rimaca rozrosła się do astronomicznych rozmiarów. Nie chodzi tutaj tylko o fakt, że obecnie koncern jest właścicielem Bugatti, ale również i o auta, które wychodzą spod szyldu pierwotnej marki.
Najlepszym przykładem jest oczywiście niepowtarzalny Rimac Nevera. Elektryczny hipersamochód może pochwalić się niewiarygodnymi możliwościami na poziomie 1914 KM oraz 2360 Nm. Aż do kwietnia 2024 r. był to najszybszy seryjny elektryk w historii toru Nürburgring, lecz najbardziej imponują rekordy świata w przyspieszeniu, na czele z tym 0-100 km/h — zaledwie 1,81 sekundy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mate Rimac zaczynał swoje motoryzacyjne podboje od przerabiania starych BMW Serii 3 na elektryki i to właśnie z tą technologią był najmocniej związany. Nic więc dziwnego, że jego wypowiedź na szczycie "Future of the Car", który odbywa się w dniach 7-9 maja 2024 r. w Londynie, zaszokowała naprawdę wielu fanów czterech kółek.
Twórca najmocniejszego auta elektrycznego w historii przyznał bez ogródek, że popyt na auta najwyższej klasy z takim napędem maleje. Nevera nadal nie rozeszła się we wszystkich 150 egzemplarzach, chociaż i tak jest najlepiej sprzedającym się hypercarem na prąd. W dodatku Rimac uważa, że regulacje dążące do popularyzacji aut elektrycznych przynoszą odwrotny efekt i zabijają całą magię tych konstrukcji.
Chorwacki konstruktor zwrócił również uwagę na aspekt finansowy. Jego zdaniem auta elektryczne nie mają prawa sprzedawać się lepiej od spalinówek, jeżeli nie będą konkurencyjne pod kątem ceny. Użył też zgrabnego porównania w celu pokazania, że portfela nie oszukają ani dodatkowe funkcje, ani osiągi. Pomiędzy słowami przemycił również informację, że Bugatti nie ma na razie w planach stworzenia elektrycznego modelu.