Rząd chce dopłacać do elektryków. Szkoda, że łapią się tylko trzy auta

Rząd chce dopłacać do elektryków. Szkoda, że łapią się tylko trzy auta

Elektryczny Smart EQ Forfour to jedno z niewielu aut, które "załapią się" na dopłaty do elektryków
Elektryczny Smart EQ Forfour to jedno z niewielu aut, które "załapią się" na dopłaty do elektryków
Źródło zdjęć: © Fot. Michał Zieliński
Michał Zieliński
15.07.2019 15:26, aktualizacja: 13.03.2023 14:05

Rząd szykuje się do wprowadzenia dopłat do elektryków dla osób fizycznych. Kwota jest spora, bo nawet 37,5 tys. zł. Projekt rozporządzenia zakłada jednak tak niski limit na cenę auta, że całość przestaje mieć sens.

Nissan Leaf, BMW i3, Mini Cooper S E, Renault Zoe – to tylko niektóre auta, które prawdopodobnie nie "załapią się" na dopłaty do aut elektrycznych. Powód? Projekt rozporządzenia mającego na celu określić wysokość zapomogi zakłada górny limit wartości samochodu na poziomie 125 tys. zł. Każdy z wymienionych modeli jest droższy.

A więc co się łapie?

Na ten moment jest to elektryczny Smart (w wersji Forfour i Fortwo), Volkswagen e-up! oraz nadchodzący Opel Corsa-E. Z tej trójki zdecydowanie najciekawszy jest ten ostatni. Pięciodrzwiowy hatchback ma 330 km teoretycznego zasięgu, przyspiesza do 50 km/h w 2,8 s i w bazowej wersji Edition kosztuje 124 490 zł. Po odliczeniu dofinansowania (30 proc. wartości auta) będzie to 87 143 zł.

Elektryczna Corsa-e będzie dostępna z dofinansowaniem
Elektryczna Corsa-e będzie dostępna z dofinansowaniem© Fot. Michał Zieliński

Wyposażenie tej odmiany jest bogate, ale niekompletne. W standardzie ma klimatyzację automatyczną, system multimedialny z 7-calowym ekranem dotykowym, system odczytywania znaków czy asystenta pasa ruchu. Brakuje jednak elektrycznie sterowanych szyb z tyłu, felg aluminiowych czy czujników parkowania. Dokupienie dowolnej z tych opcji sprawia, że cena przekracza wyznaczoną przepisami granicę.

Z ciekawości sprawdziłem cenę spalinowej Corsy. Tak samo skonfigurowany egzemplarz z 1,2-litrowym silnikiem benzynowym o mocy 100 KM i automatyczną skrzynią 8-biegową kosztuje 71 250 zł. Z kolei chcąc mieć auto o podobnych osiągach, co Corsa-E to trzeba wybrać 130-konnego 1.2 Turbo w wersji Elegance. Kosztuje 77 150 zł, ale jest dużo lepiej wyposażona niż elektryk.

Ten limit to nieporozumienie

Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych otwarcie twierdzi, że tak przygotowane rozporządzenie to pozorne wsparcie elektromobilności. Proponowany limit jest za niski, co sprawia, że w Polsce nie ma szans na zakup najpopularniejszych modeli ze wsparciem ze strony rządu. W innych krajach europejskich te same samochody mogą być kupowane z dofinansowaniem.

– Na tym etapie rozwoju rynku niezbędne jest podwyższenia kwot ujętych w projekcie rozporządzenia – mówi Maciej Mazur, dyrektor zarządzający PSPA. – W przeciwnym razie sprzedaż samochodów zeroemisyjnych będzie się utrzymywać na podobnie niskim poziomie, jak do tej pory. Administracja ma wiele narzędzi i możliwości w tym zakresie. Może na przykład założyć regresywność i obniżać próg wraz z rozwojem rynku i spadkiem cen EV.

Niedawno opublikowany został raport "Polish EV Outlook" przygotowany na zlecenie Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii. Czytaliśmy w nim, że przy założeniu najbardziej optymistycznego scenariusza do 2025 roku na polskich drogach będzie jeździć milion aut elektrycznych. W najgorszym wypadku ma być to 60 tys. pojazdów.

– Przy tak przygotowanych regulacjach, spadamy do scenariusza 60 tys. pojazdów elektrycznych w Polsce w 2025 r. Tak elektromobilności, nawet przy najlepszych chęciach, nie zbudujemy – dodaje Maciej Mazur z PSPA.

Jest jeszcze nadzieja

Projekt rozporządzenia dopiero trafił do konsultacji publicznych. Jest więc jeszcze nadzieja, że ostateczny limit wartości na auto będzie wyższy. Jednak załóżmy, że tak się nie stanie i 125 tys. zł pozostanie górną granicą.

Z biegiem czasu liczba samochodów łapiących się na dopłaty będzie rosnąć. Przykładem może być Škoda Citigo-e, która według naszych informacji ma kosztować mniej niż 20 tys. euro. Dzisiaj to równowartość ok. 85 tys. zł, więc po odliczeniu dopłaty kosztowałaby ok. 60 tys. zł.

Czy ID.3 będzie wystarczająco tani, by łapać się na dofinansowanie? Przekonamy się wkrótce
Czy ID.3 będzie wystarczająco tani, by łapać się na dofinansowanie? Przekonamy się wkrótce© Fot. Materiały prasowe/Volkswagen

Nadzieją może być też Volkswagen ID.3, którego bazowa cena ma nie przekroczyć 30 tys. euro, czyli ok. 128 tys. zł. Gdyby okazało się, że auto kosztuje poniżej 125 tys. zł, wtedy kompaktowy elektryk byłby dostępny w cenie Golfa. Warto przypomnieć, że auto ma mieć 330 km zasięgu i oferować wnętrze tak przestronne jak w Passacie.

To wszystko jednak założenia. Przy obecnej formie rozporządzenia i sytuacji na rynku, projekt dopłat – łagodnie mówiąc – nie zachwyca.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)