Ładowarki w latarniach. Energa rusza z programem pilotażowym

Ładowarki w latarniach. Energa rusza z programem pilotażowym

Takie urządzenia są już w Londynie i radzą sobie całkiem nieźle
Takie urządzenia są już w Londynie i radzą sobie całkiem nieźle
Źródło zdjęć: © fot. Michał Zieliński
Mateusz Lubczański
21.04.2020 13:52, aktualizacja: 13.03.2023 13:21

Samochód elektryczny (a nawet hybryda plug-in) nie ma specjalnie sensu, jeśli nie masz własnego garażu czy chociażby wydzielonego miejsca parkingowego z gniazdkiem. Już niedługo może się to jednak zmienić. Pojawiła się bowiem opcja ładowania auta z latarni.

Może się wydawać, że jest to rozwiązanie zbyt proste, by było prawdziwe. Okazuje się, że montaż instalacji do ładowania pojazdów ma swoje ograniczenia, ale nie są one specjalnie dotkliwe. Co zatem trzeba zrobić, by zasilić samochód elektryczny za pośrednictwem latarni? Ładowanie jest możliwe w przypadku, gdy sodowe punkty oświetleniowe zostaną wymienione na nowocześniejsze i - co ważniejsze - oszczędniejsze o połowę oświetlenie LED-owe. Rezerwa mocy pozwala na instalację dodatkowego złącza.

Zdecydowaną zaletą takich przyłączy jest ominięcie biurokracji – nie trzeba występować o pozwolenie na budowę, ani podpisywać umowy przyłączeniowej. Dlatego montaż takiej ładowarki trwa 2 miesiące, a nie - jak w przypadku tradycyjnej – 14 miesięcy.

Z takim właśnie pilotażowym rozwiązaniem ruszyła Energa. Na razie zamontuje tylko trzy urządzenia. Wiadomo już, że dwa z nich znajdą się w Gdyni. Lokalizacja kolejnego będzie natomiast zależała od zapotrzebowania samorządu. Ładowarki w latarniach mają działać w przedziale mocy od 3,7 do 22 kW. Można powiedzieć, że to za mało. Nissan Leaf – jeden z najpopularniejszych samochodów elektrycznych – ma baterię o pojemności 62 kWh, a w mieście zużywa ok. 16 kWh na sto kilometrów.

Trzeba jednak pamiętać, że nie są to ładowarki ekspresowe, ale można z nich korzystać w nocy. Niestety, nie wszystkie pojazdy pozwalają na ładowanie prądem zmiennym o takiej mocy. Niewątpliwą zaletą jest natomiast możliwość podładowania w ten sposób np. hulajnogi elektrycznej czy e-motorowerów, których wzrost sprzedaży w 2019 roku przekroczył 100 proc., co oznacza prawie 3000 egzemplarzy na drogach.

Rozwiązanie sprawdza się w europejskich stolicach. Już w połowie zeszłego roku Londyn miał ponad 1000 takich ładowarek, a plany obejmowały nawet 1700 punktów do końca roku. Rynek tworzy siedem podmiotów, w tym tacy giganci jak Siemiens czy BP Chargemaster. Czy powinniśmy więc cieszyć się z zaledwie 3 punktów?

Cóż, warto zauważyć, że jest to program pilotażowy w kraju, gdzie nie ma specjalnych ulg za posiadanie samochodu elektrycznego. Zjednoczone Królestwo przygotowuje się do całkowitego zrezygnowania z silników spalinowych. W Polsce grupa Energa zarządza 332 tys. punktami oświetleniowymi, z czego 20 proc. to instalacje LED. Daje to ogromny potencjał, pozwalający zmniejszyć obawy przed elektrykami – nawet najsłabsza ładowarka jest przecież lepsza niż żadna.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)