Elektryczny kamper? Tak, to ma sens

Elektryczny kamper? Tak, to ma sens

Nissan e-NV200
Nissan e-NV200
Źródło zdjęć: © fot. materiały prasowe / Nissan, TopStory
Platforma Autokult
05.01.2022 14:02, aktualizacja: 10.03.2023 14:25

Dzięki elektrycznym kamperom „zielone” wakacje mogą być jeszcze bardziej zielone! Oczywiście, jak w przypadku zwykłych samochodów na prąd, one również cierpią na niektóre schorzenia wieku dziecięcego, ale postęp jest równie imponujący – pisze Jacek Fior z platformy Camptoo.pl, łączącej właścicieli kamperów z chętnymi na ich wynajem.

Uwielbiam podróżować kamperem. Na szczęście moja rodzina również – to wiele ułatwia. Zaczęliśmy 7 lat temu w Nowej Zelandii i od tej pory każde wakacje spędzamy w domu na kółkach. Problem w tym, że równocześnie nie znoszę diesli i uwielbiam auta elektryczne, więc od pierwszego dnia marzyłem o kamperze na prąd. Zupełnie szczerze, byłem przekonany, że przez wiele lat będzie to jedynie odległy sen.

Szybko okazało się, że nie tylko ja o tym marzę. Wystarczy wpisać „electric campers” w wyszukiwarkę Google’a i wyskakują dziesiątki, jeśli nie setki... cyfrowych renderów takich modeli. Zwłaszcza vany na prąd i Tesla Cybertruck pobudzają wyobraźnię domorosłych i zawodowych projektantów – znajdziecie niezliczone wersje przeróbek tych pojazdów na wyprawowe kampery.

W tym tekście przedstawię, moim zdaniem, najciekawsze modele kamperów elektrycznych, a także najważniejsze wyzwania stojące przed branżą i możliwe sposoby ich rozwiązania.

Iridium E-Mobil Motorhome

Zacznijmy od najbardziej oczywistego: Iridium. Oczywistego, bo to prawdopodobnie pierwszy i być może jedyny całkowicie elektryczny kamper na rynku. Ma wszystko, w co powinien być wyposażony dom na kółkach – toaletę, prysznic, kuchenkę, podwójne łóżko i obrotowe fotele. Pierwsza wersja była mocno krytykowana za niewielki zasięg (i z tego powodu tak naprawdę nigdy nie weszła do sprzedaży), ale najnowsza odmiana szczyci się, że potrafi przejechać nawet 400 km!

Nissan e-NV200 pop-top

Jednymi z pierwszych testowanych przeze mnie elektryków były Nissany – Leaf i e-NV200. Wciąż mam do nich sentyment. Uważnie śledzę też rozwój konceptu Nissan Voltia i teraz zachwyciła mnie wersja turystyczna – idealna na wypady z plecakiem. Zasięg nie powala (200 km), ale przecież w podróżach kampingowych chodzi o to, żeby się wyluzować i nigdzie nie spieszyć. Nissan odrobił zadanie domowe, wziął pod uwagę rosnącą popularność zimowych wyjazdów i wyposażył najnowszą wersję w dodatkowe rozwiązania off-roadowe. Ale pamiętajmy, to wciąż tylko koncept!

Volkswagen ID Buzz

Obraz
© fot. mat. pras. / Volkswagen

Buzz wywołuje buzz – wszyscy mówią o nim od lat. Podzielił miłośników modelu T1 rowem głębokim jak Wielki Kanion Kolorado. Sam nie jestem wielkim fanem. Ale jestem już stary i kiedy pierwszy egzemplarz seryjny w końcu opuści fabrykę, jego grupa docelowa będzie już zupełnie inna (zwłaszcza biorąc pod uwagę tempo rozwoju projektu). Wciąż jednak zasługuje na miejsce na liście jako obietnica świetlanej przyszłości kamperów.

Stella Vita Solar Electric Camper

Stella Vita Solar Electric Camper
Stella Vita Solar Electric Camper© fot. mat. pras.

Uwielbiam ten koncept holenderskich studentów Politechniki w Eindhoven. Skupili się oni na wydajności energetycznej – kształt nadwozia zapewnia dobre osiągi aerodynamiczne, a jednocześnie duża powierzchnia dachu pozwala na instalację sporych paneli fotowoltaicznych. W dodatku na postoju można rozsunąć dodatkowe skrzydła. Przestrzeń na spanie dostępna jest po podniesieniu dachu. Brawo!

Przeróbki elektrycznych dostawczaków

To osobna kategoria na wszelkie możliwe konwersje elektrycznych samochodów dostawczych – Fiata e-Ducato, Mercedesa e-Sprintera czy chińskiego LEVC VN5. Zważywszy na ograniczony wybór „prawdziwych” e-kamperów, to kategoria z chyba największym potencjałem. Te pojazdy już są w sprzedaży albo niedługo trafią na rynek. Są z góry przystosowane do zastosowań komercyjnych, a przecież przeróbki vanów na kampery zawsze stanowiły sporą część rynku. Nie ma więc sensu wyważać otwartych drzwi. Wystarczy, że kupisz vana i sam przerobisz go na dom na kółkach albo zlecisz to licznym specjalistom. Mercedes sam już pracuje nad kamperową wersją e-Sprintera, wsłuchując się w rynek i w niecierpliwe pytania zapaleńców.

To tyle ode mnie. Nie gniewajcie się proszę, że nie umieściłem na liście Riviana, Cybertrucka czy licznych renderów entuzjastów. Wolałem skupić się na przystępniejszych i bardziej realnych rozwiązaniach. Zamiast tego przejdę przez kilka punktów, które są problematyczne, jeśli chodzi o rynek e-kamperów.

Najpierw masa...

Nie jest tajemnicą, że przeklęte baterie, stanowiące zapas energii dla BEV są potwornie ciężkie. Oczywiście doceniam fakt, że dzięki temu np. Porsche Taycan ma środek ciężkości położony niżej niż 911 i znakomicie trzyma się drogi w zakrętach. Ale w świecie kamperów masa to bardzo delikatny temat. Pamiętajmy, że zwykłe prawo jazdy kategorii B pozwala na prowadzenie pojazdów o masie całkowitej do 3,5 tony. Nawet w przypadku zwykłych kamperów to może być problem i producenci zawsze szukają sposobów na ich odchudzenie i zwiększenie przestrzeni dla użytkowników. A miłośnicy podróży lubią zabierać ze sobą sporo rzeczy na wakacje: rowery, ekspresy do kawy, grille czy leżaki plażowe. Zdarza się, że masa przekracza dopuszczalny limit i na drodze do wolności pojawiają się mandaty.

Rozwiązanie: Wyrobić prawko kategorii C! To oczywiście najbardziej oczywiste wyjście, ale nie zawsze da się je szybko zrealizować. Pozostaje żonglerka zabieranym sprzętem, gdzie wszystko ma swoje znaczenie: rozmiar zbiornika na wodę czy gaz do ogrzewania i gotowania, plastikowa zastawa zamiast szkła i metalu, a przede wszystkim – lepsza gęstość baterii! Innowacje w tej dziedzinie mogą być prawdziwym gejmczendżerem dla branży. Głęboko wierzę, że wkrótce nastąpią.

Zasięg

Ograniczanie masy własnej prowadzi do ograniczenia rozmiaru baterii, a w konsekwencji – zasięgu. W powyższych przykładach widzieliśmy, jak waha się on od 200 do 400 km, co przy pełnym obciążeniu kampera oznacza jeszcze mniej. Biorę jednak udział w dyskusjach o ograniczonym zasięgu elektryków zbyt długo, by się tym przejmować.

Rozwiązanie: Podstawowe pytanie – po co się spieszyć? Podróże kamperem to slow life. Chodzi o to, żeby cieszyć się drogą, odkrywanymi miejscami i przyrodą. Tak, będziecie musieli nieco dokładniej planować swoją wyprawę, zatrzymywać się od czasu do czasu, żeby naładować baterie – ale zarazem każdy nocleg na kempingu będziecie mogli wykorzystać na uzupełnienie zapasu energii. Doładujecie się nawet zjeżdżając z Dalsnibba w Norwegii (albo jakiejkolwiek innej góry czy przełęczy). W dodatku w pełni naładowane baterie pozwolą wam na przeżycie na dzikim kempingu całymi tygodniami! W kamperze spalinowym po 3-4 dniach i tak musielibyście naładować akumulator. Wystarczy tylko zostawić sobie wystarczająco dużo energii, żeby dojechać do stacji ładowania. Lęk o zasięg? Pozbądź się go!

Ślad węglowy

Wszyscy wiemy, że BEV są pod tym względem lepsze niż pojazdy spalinowe, korzystające z paliw kopalnych – nawet w Polsce, gdzie większość energii powstaje ze spalania węgla. Są też lepsze w długiej perspektywie, im dłuższy przebieg, tym szybciej osiągają całkowitą neutralność węglową. Ale wiele kamperów robi średnio zaledwie 8-10 tysięcy kilometrów rocznie, więc jeśli zależy ci na czymś więcej niż powstrzymaniu emisji spalin, masz problem.

Rozwiązanie: Używaj kampera więcej! Pożycz go przyjaciołom czy rodzinie. Możesz nim jeździć (zwłaszcza mniejszymi modelami) zamiast spalinową osobówką. Warto też rozważyć wypożyczanie go na platformach takich jak Camptoo.pl, dodatkowy dochód zamortyzuje łączny koszt pojazdu.

Koszt

Elektryczne kampery są tam, gdzie zwykłe BEV były 4-5 lat temu – o wiele droższe niż ich spalinowe odpowiedniki. Choć osobówki powoli zaczynają się zrównywać cenami, wyzwanie ceny w obszarze kamperów może z nami pozostać na dłużej. Biorąc pod uwagę, że kampery to w ogóle drogie zabawki, kwestia kosztów może być dla wielu nie do przeskoczenia.

Rozwiązanie: Bądź bogaty! Trochę oczywiście żartuję, ale obawiam się, że nie mam innej rady. Sam odkładam na swojego pierwszego własnego kampera od jakiegoś czasu i kiedy tylko zbliżam się do celu, ceny wystrzeliwują w kosmos (lata 2020 i 2021 były szczególnie bolesne). Tymczasem wypożyczaj domy na kółkach i obserwuj platformy sharingowe, być może wybierzesz się na wakacje Iridium szybciej niż myślisz.

Wciąż wierzę w marzenie, które mam od dawna – że któregoś lata wybiorę się na wakacje elektrycznym kamperem i nic nie zepsuje mi zabawy, ani zasięg, ani cena. Patrząc, w jaką stronę idzie branża motoryzacyjna, jestem przekonany, że ten segment nie zostanie zaniedbany.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)