Kia Niro© fot. Mateusz Lubczański

Pierwsza jazda: Kia Niro - wydanie drugie, (znacznie) poprawione

Kia Niro nie jest może najbardziej porywającym samochodem na rynku, ale jej nowe wcielenie okazuje się pojazdem niezwykle dopracowanym, w którym trudno dopatrzeć się większej wpadki. Oto, czym jeszcze chce przekonać do siebie klientów.

Kia Niro - pierwsza jazda, wrażenia

Przede wszystkim: Niro dalej będzie odpowiedzialne za wprowadzanie elektryfikacji pod strzechy, ale zapewniam was, że nie brzmi to tak źle, jak można sądzić. Ofertę otwiera "klasyczna" hybryda, która może wystartować spod świateł na prądzie, a później pałeczkę przejmuję niewysilona, wolnossąca, benzynowa jednostka o pojemności 1,6 l (łącznie układ ma 141 KM i to wystarczy w zupełności) połączona z sześciobiegową przekładnią automatyczną. I tu pierwsza ciekawostka: usunięto z niej bieg wsteczny, co oznacza redukcję nieco ponad 2 kg. Jazda do tyłu jest realizowana za pomocą silnika elektrycznego.

Kia Niro
Kia Niro© fot. Mateusz Lubczański

Jeśli chcesz pójść o krok dalej, a akumulator o pojemności 1,32 kWh to dla ciebie opcja niezbyt eko, proszę bardzo: hybryda plug-in ma już 11,1 kWh, co innymi słowy pozwala przejechać na spokojnie ok. 50 km (realistycznie) na jednym ładowaniu. Ten zabieg z kolei będzie trwał ok. 3 godziny przy użyciu zwykłego gniazdka. I tu kolejna ciekawostka – każda z tych wersji ma tryby rekuperacji, ale wystarczy pociągnąć za lewą łopatkę, a auto "zrzuca kotwicę" i mocno hamuje, odzyskując, co się da. Tego brakowało mi w konkurencyjnych konstrukcjach, zwłaszcza w pierwszych plug-inach pokroju Audi A3 e-trona (kiedy to było!).

Dalej za mało? No to czas na pełnego elektryka – mającą akumulator o pojemności 64,8 kWh Kię Niro EV. Według cyklu WLTP przejedzie ona na jednym ładowaniu ok. 460 km. Według badań Kii po mieście (gdzie odzyskujemy energię z hamowania) da się przejechać nawet 600 km. Czas ładowania od 10 do 80 proc. to 43 minuty. W teorii – biorąc doświadczenie Kii w tej dziedzinie – dałoby się zrobić to szybciej, ale przedstawiciele marki stwierdzili, że wzięli pod uwagę zachowanie klientów elektrycznego Niro i więcej (w znaczeniu: szybciej) nie trzeba. I tutaj następna ciekawostka – auto służy za gigantyczny powerbank, którym dzięki przejściówce możemy coś zasilić, od komórki po telewizor. Tyle tylko, że nie jest to usługa przesyłania energii do sieci elektrycznej. Na to jest jeszcze dla Kii Niro za wcześnie.

Kia Niro
Kia Niro© fot. Mateusz Lubczański

Pewną rezerwę wynikającą z badań wewnętrznych marki widać też w stylistyce auta. Szczerze mówiąc musiałem dobrze poszukać w głowie jak wygląda schodząca z rynku Niro (podpowiedź: wtapia się w tłum), a kolejne jej wcielenie dalej jest specyficznie zachowawcze. Jest ku temu powód: tego chcą klienci, dlatego np. dodatkowe nakładki na słupki C są opcjonalne, a w gamie obok wojskowego zielonego znajdziemy też co najmniej 15 odcieni szarego.

Nie myślcie jednak, że Niro obrało sobie na celownik dany typ klienta i po prostu stoi w miejscu. Wystarczy zajrzeć do środka: podsufitka wykonana jest z recyklingowanego kartonu, tak jak i osłona bagażnika. Farba na boczkach drzwi nie ma w sobie rakotwórczych substancji, a poszycia siedzeń wykonane są z wegańskiej skóry, co brzmi jak sojowy schabowy. Powiedzmy inaczej: naturalne materiały imitują skórę.

Kia Niro
Kia Niro© fot. Mateusz Lubczański

Wnętrze przeniesiono w mniej lub bardziej znanej formie z topowej EV6. To dobra wiadomość i oznacza dwa bezramkowe ekrany mające 10,25 cala, dotykowy panel obsługi multimediów i klimatyzacji (działa lepiej niż można by sądzić) oraz wyświetlacz danych na szybie (HUD). Do tego mamy relaksacyjny fotel pasażera (rozkłada się do formy leżanki). W połączeniu z wysoką jakością spasowania i dodatkowym wygłuszeniem okazuje się, że to bardzo wygodne miejsce do podróżowania.

Wygodne, lecz w niektórych wersjach niezachwycające rozmiarami. W wydaniu PHEV (czyli hybrydy z większym akumulatorem) bagażnik ma tylko 348 l, co jest wynikiem gorszym niż w przeciętnym kompaktowym aucie spalinowym. "Zwykła" hybryda ma już 451 l, a pełny elektryk 475 l plus dodatkowe 20 l w przednim bagażniku – tak, Niro w końcu doczekała się tego "przełomowego" rozwiązania.

Kia Niro
Kia Niro© fot. Mateusz Lubczański

Warto zwrócić uwagę na kolejne, istotniejsze rozwiązania techniczne. Nadwozie nowego Niro waży o 20,3 kg mniej niż u poprzednika, lecz jego sztywność wzrosła o 1 proc. Tylne zawieszenie jest czterowahaczowe, zmniejszono też tarcie w układzie kierowniczym. Tak naprawdę nie czyni to gigantycznych zmian w prowadzeniu dla przeciętnego kierowcy, ale sprawia, że Niro jest autem bardzo dojrzałym i równie kompetentnym.

Ceny hybrydowej Kii Niro startują od 122 900 zł, hybryda typu plug-in to już 147 900 zł, a pełnym elektryk to 181 900 zł. I choć dilerzy już przyjmują zamówienia, to doniesienia z salonów nie są specjalnie optymistyczne, gdyż obecnie na auto (pełny elektryk, informacja od klienta) trzeba czekać nawet rok.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/17]
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (5)