Test Infiniti Q50S: jeden przycisk zmienia wszystko
Sytuacja na rynku pokazuje dobitnie, kto w tym segmencie rządzi. Przy 20,2 tys. sprzedanych Mercedesach w 2018 roku, 15,6 tys. BMW, 14,7 tys. Audi, wynik Infiniti - 874 - nie powala. Szkoda, bo są przynajmniej dwie rzeczy, dla których Q50 trzeba spróbować, zanim wybierzecie się do salonu jednej z niemieckich marek.
Ten artykuł ma 2 strony:
Infiniti Q50S — test, opinia, recenzja
Chociaż Q50 ma już 6 lat i cała konkurencja zdążyła się znacznie odmłodzić, japońska marka nadal ma dwa asy w rękawie. Poza nimi, moim zdaniem, Q50 ciągle punkty zdobywa wyglądem. Front jest agresywny i elegancki, a sylwetka z pięknie wymodelowanym słupkiem C, dopełniają Infiniti Q50 jako alternatywy dla konkurencyjnych sedanów.
Wygląd to jednak za mało, żeby zgarnąć klienta w dobie coraz bardziej zaawansowanych systemów pokładowych. Tu Infiniti wykłada na stół pierwszego asa.
Tarcza
Kiedy usłyszałem od jednego z kolegów, że "powyłączał te wszystkie systemy bo lubi mieć kontrolę nad samochodem", wiedziałem jedno — to znaczy, że nie wiesz, jak jeździ się Q50.
Tarcza — Safety Shield, uruchamiana za pomocą przycisku na kierownicy, daje poczucie jazdy w polu siłowym. I nie przesadzam — auto zachowuje się względem otoczenia jak dwa magnesy, które próbuje się ze sobą ścisnąć, chociaż skierowane są do siebie tymi samymi biegunami.
Utrzymywanie pasa ruchu i aktywny tempomat to rozwiązania, które znamy doskonale z innych aut. Nie ma tu nic odkrywczego. Kluczowe jest zachowanie pedału przyspieszenia pod stopą.
Zobacz również: Ford Musang Shelby GT350R - testy w Lommel
Kiedy jedziemy szybciej niż pojazd, który jest przed nami i zdecydowanie zbliżamy się już na niebezpieczną odległość, auto reaguje w nietypowy sposób. Pedał gazu odbija do góry pod stopą. Gdy zdarzyło mi się to po raz pierwszy, byłem co najmniej zdziwiony, bo działa to bardzo zdecydowanie i silnie. Szybko jednak się do tego przyzwyczaiłem.
Tu dochodzimy do kluczowej cechy tego systemu — nie jest uciążliwy. Owszem, pedał podchodzi do góry pod nogą, ale robi to z idealnie wyważoną siłą. Czuć go wyraźnie na stopie, ale jednocześnie nietrudno stawić mu opór i jeśli nasza prędkość zbliżania do poprzedzającego pojazdu jest celowa, a nie wynika z zaśnięcia, nic się nie stanie. Infiniti Q50 nie wywinie nam brzydkiego numeru z wyhamowaniem tuż przed luką, w którą chcieliśmy się wcisnąć.
Żałuję, że stosunkowo niedużo osób słyszało o tym rozwiązaniu, a część, która mogła z niego skorzystać, nie chciała. Gdyby na swoim pokładzie miała to Tesla, to funkcja Shield byłaby kolejnym mieczem w ręku internetowych wojowników Elona Muska.
Silnik
Infiniti w Q50 bardzo dobrze połączyło technikę w rozsądnych proporcjach z klasyką, której tak wiele osób pożąda, sądząc po komentarzach w internecie. Tym oldschoolem jest 3,5-litrowe V6 pod maską.
Według mnie to drugi as w rękawie Japończyków. W dobie coraz mniejszych silników, takie jednostki w wersjach pozbawionych sportowych oznaczeń to coraz większa rzadkość. To V6 sprawiło, że Infiniti Q50 po prostu lubiłem jeździć. Nie do wszystkich samochodów wsiadam z ekscytacją i przyjemnością.
Co ciekawe, silnik Q50 wcale nie jest psychopatą tarmoszącym tylną osią przy każdej okazji. Wszystko dzieje się tu raczej w rozsądnych dawkach. Mimo to gang widlastej szóstki i siła, z którą to auto odpycha się od asfaltu sprawiają, że chce się więcej.
V6 jest tu wspomagane prądem — Q50S AWD to hybryda. Jednak silnik elektryczny stanowi tu tylko miły dodatek, który trochę ucisza samochód, gdy chcemy toczyć się powoli.
Za 218 tys.zł dostajemy u Infiniti szybką maszynę z widlastą szóstką i hybrydą. Do fantastycznego Safety Shield trzeba sporo dopłacić, jeśli nie decydujemy się na wyższy poziom wyposażenia (Sport Tech ma to w standardzie). Tarcza, na którą składa się ostrzeganie przed kolizją z przodu, wspomaganie kontroli dystansu, inteligentny tempomat, system zapobiegania kolizji z tyłu, ostrzeganie i zapobieganie niekontrolowanej zmianie pasa ruchu, prewencyjny system hamowania awaryjnego i system ostrzegania przed martwym polem, dodaje 54 585 zł do auta.
Suma robi się więc spora. W zestawie jest świetny wygląd i niezłe wykończenie. Niestety, konkurencja na innych polach jest w tym wyścigu do przodu. Bogatszy infotainment, lepsze wykonanie (co nie znaczy, że Q50 jest wykonane źle) i coś, co dla odbiorców klasy premium ma istotne znaczenie — lepsza pozycja na rynku. To wszystko sprawia, że Q50 chociaż bardzo dobre, musi ustąpić miejsca w kolejce po klienta.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze