Obniżyli cenę o 60 tys. zł. Mniej zarobią, walczą o sprzedaż

Lifting, nieważne czy techniczny, czy stylistyczny, zazwyczaj niesie ze sobą zauważalny wzrost cen. W przypadku Mustanga Mach-E jest zupełnie odwrotnie. To miła niespodzianka, która powinna spotkać się z ciepłym przyjęciem klientów.

Największą nowością w elektrycznym Mustangu są litowo-żelazowo-fosforanowe akumulatory (LFP), które zastąpią stosowane dotychczas akumulatory NMC (niklowo-manganowo-kobaltowe).

Nowe baterie mogą być ładowane mocą do 150 kW (dotychczas było to 115 kW) a przy tym mają większą pojemność i zasięg. Pojemność wzrosła z 70 do 72,4 kWh, co przekłada się na 470 km zasięgu w wersji tylnonapędowej i 428 km w odmianie AWD (wzrost odpowiednio o 30 km i 28 km).

W przypadku Mustanga Mach-E ze standardową baterią i napędem na wszystkie koła zwiększy się także moc maksymalna – z obecnych 269 KM do 315 KM. Wszystkie wersje zyskają też minimum 19-calowe felgi, funkcję podgrzewania baterii i wydajniejsze ogrzewanie.

Wisienką na torcie jest przeprojektowane zawieszenie, charakteryzujące się wyższą sprężystością resorowania, a co za tym idzie, komfortem jazdy. Najważniejsze są jednak ceny.

Mustang Mach-E nigdy nie był tanim samochodem, ale najnowszy cennik wydaje się znacznie łatwiejszy do przetrawienia. Kwoty dla poszczególnych wersji znajdziecie poniżej:

• Mach-E 269 KM 75 kWh RWD – cena od 219 500 zł (obniżka o 50 050 zł),
• Premium 294 KM 98 kWh RWD – cena od 279 500 zł (obniżka o 34 350 zł),
• Premium 269 KM 75 kWh AWD – cena od 247 500 zł (obniżka o 60 350 zł),
• Premium 351 KM 98 kWh WD – cena od 298 000 zł (obniżka o 47 850 zł),
• GT 487 KM 98 kWh AWD – cena od 358 000 zł (obniżka o 32 850 zł).

Jak widać różnice są spore. W środkowej wersji sięgają kwoty 60 350 zł. Warto zwrócić uwagę także na cenę bazowego wariantu, który w końcu zbliżył się do pułapu bazowych tesli. Czas pokaże, jak ta odważna (i korzystna dla klientów decyzja) przełoży się na zainteresowanie elektrycznym Mustangiem.