Elektryczna Omoda E5 wjeżdża do Polski. Nie, to nie jest cenowa okazja
Podczas stosunkowo niedługiej, ale i intensywnej ekspansji Chińczycy przyzwyczaili nas do atrakcyjnych cen swoich aut. Wygląda jednak na to, że po wprowadzeniu wyższych ceł już tak tanio nie będzie. Przykładem jest elektryczna Omoda E5.
29.11.2024 11:41
169 900 złotych - tyle trzeba zapłacić za najnowszego elektryka chińskiej marki Omoda, jakim jest model E5. To nieźle wyglądający i bogato wyposażony SUV. Już w standardzie dostaniemy bowiem podgrzewane fotele i kierownicę, 18-calowe felgi, multimedia o przekątnej 12,3 cala czy system nagłośnienia Sony.
Do napędu zastosowano tu elektryczny silnik generujący 204 KM mocy i 340 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Są to niezłe parametry. Szkoda tylko, że gorzej wypada sam akumulator. I nie chodzi o przeciętną pojemność, która wynosi 61 kWh, lecz maksymalną obsługiwaną moc ładowania wynoszącą tylko 80 kW. Deklarowany zasięg zgodnie z normą WLTP to 402 km.
Większość mediów zachwyca się tą premierą, co nie do końca rozumiem, gdyż cena sięgająca 170 tys. zł, jak na "Chińczyka" nie jest przesadnie okazyjna. Za 3 tys. zł mniej możemy mieć Kię EV3. Owszem, z gorszym wyposażeniem, lecz wyższą obsługiwaną mocą ładowania i lepszą renomą marki.
Jeszcze tańsza jest Škoda Elroq startująca od 149 900 zł za wersję z akumulatorem 50 kWh i mocą 170 KM. Porównywalny z Omodą jest jednak wariant 60 z baterią o pojemności 63 kWh i mocą 204 KM. Kosztuje 159 900 zł, a więc o 10 tys. mniej od chińskiego konkurenta, a bije go na głowę mocą ładowania wynoszącą 165 kW.
Czas pokaże, czy Omoda E5 jest wyjątkiem, czy może wszystkie nowe elektryki z Chin przestaną być cenowymi okazjami. Jak na razie jest zbyt wcześnie, by stwierdzić to jednoznacznie, co nie zmienia faktu, że bez atrakcyjnych cen Chińczycy raczej nie powalczą z Europą.