Test: Ssangyong Torres EVX - produkt (niezbyt) unikalny
Zazwyczaj gdy piszemy o Ssangyongach, wydźwięk testu jest następujący: to już, to jest ten model, który postawi markę na nogi, nic tylko kupować i wyjeżdżać z salonu. Tym razem jednak tak nie będzie. Nawet jeśli trudno się do czegokolwiek przyczepić w elektrycznym Torresie, to jednak wątpię, by sprzedawał się jakoś rewelacyjnie.
Przypomnę tylko, że Ssangyong jest marką koreańską, a nie chińską, i od wielu już lat próbuje się przebić na rynku nowych samochodów. To auta nierzucające się w oczy, dobrze wykonane i – jak zazwyczaj je zapamiętałem – z paliwożernym silnikiem o pojemności 1,5 l i mocą 163 KM. Był "pakowany" do prawie każdego auta z jakim miałem styczność.
Torres – którego test możecie przeczytać np. tutaj – to idealnie wpisujący się w segment SUV C model. Był dużym eksperymentem, bo np. jego światła skopiowano z Range Rovera Evoque, elementy maski z Forda Bronco, tylna klapa udawała, że odsuwa się w bok, a na słupku C zainstalowano schowki niczym w najbardziej ekstremalnym Defenderze. Ostatecznie to zadziałało, Torres przyciąga wzrok i nie inaczej jest z wersją elektryczną, której pas przedni to jeden długi LED.
Zapoznaj się z pełną treścią przy użyciu darmowego konta
Zaloguj się teraz, aby uzyskać nieograniczony dostęp do naszych ekskluzywnych artykułów, pogłębionych treści i eksperckich materiałów.