Amerykanie zużyli 45 tys. litrów wody przy pożarze tesli. Zapytałem straż o gaszenie elektryków
Dziesiątki ton wody i parę godzin zajęło gaszenie elektrycznego samochodu w USA. W Polsce rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej mówi, że pożary elektryków są nie tyle wielkim wyzwaniem, co nowością.
21.11.2022 | aktual.: 21.11.2022 16:42
We wtorek 15 listopada 2022 r. Ochotnicza Straż Pożarna Morris Township nr 1 została wezwana na odcinek autostrady 80 w środkowej Pensylwanii. Interwencja staży była potrzebna, bo zapaliła się tesla model S, która wcześniej uderzyła w leżący na drodze gruz.
Dwie cysterny to za mało
Kierowca, pasażerowie i pies w porę opuścili pojazd, dzięki czemu nikt nie ucierpiał – donosi portal Carscoops.com. Model S najpierw zaczął dymić, by następnie spalić się aż do kół. Straż pożarna Morris Township poinformowała, że cysterny szybko wlały do samochodu 4 tys. galonów (15 141 litrów) wody, ale taka ilość nie zdołała stłumić pożaru.
Kluczowa okazała się pomoc oddziałów straży z dodatkowymi cysternami. Służby podały, że łącznie pożar wymagał użycia 12 tys. galonów (45 425 litrów) wody. Amerykańscy strażacy, by pokazać skalę akcji, poinformowali, że do ugaszenia "zwykłego" samochodu potrzebne jest średnio 500 galonów (1893 litrów).
Studzenie baterii i emocji
Ochotnicy, który wzięli udział w akcji, poinformowali na Facebooku, że to "ze względu na akumulator litowo-jonowy w pojeździe ugaszenie wymagało dodatkowych cystern, ponieważ pojazd wciąż by się ponownie zapalał".
– Pożary samochodów elektrycznych w Polsce to, jak na razie, pojedyncze przypadki, ale jak każda nowość wzbudzają emocje – skomentował incydent dla Autokult.pl rzecznik prasowy Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej bryg. Karol Kierzkowski.
– Dla nas największym wyzwaniem jest pożar elektryka na parkingu podziemnym, wówczas akcja jest utrudniona m.in. przez ograniczoną wentylację – dodaje.
Auto do kontenera
Rzecznik tłumaczy, że w przypadku, kiedy bateria ulegnie mechanicznemu uszkodzeniu, należy ją obserwować nawet przez około dobę, bo może ponownie zapłonąć. – Mamy na to odpowiednie procedury, a kiedy ocenimy, że akumulator może się znów zapalić, to możemy umieścić samochód w kontenerze zalewanym wodą – wyjaśnia bryg. Karol Kierzkowski.
Strażak potwierdził, że to właśnie studzenie baterii wymaga tak dużej ilości wody. Tak właśnie stało się podczas "amerykańskiego" incydentu. Mój rozmówca poinformował też, że ze względu na zwiększającą się liczbę elektryków na polskich drogach straż bierze udział w przygotowywaniu nowych przepisów.
Ładowanie w garażu
Rzecznik PSP podkreśla, że bardzo istotne są też regulacje dotyczące ładowania pojazdów zasilanych prądem w garażach budynków mieszkaniowych. – Nasze uwagi zostały uwzględnione w ramach Ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych – zapewnia.
– Sam temat pożarów elektryków nie jest dla nas jakimś wielkim wyzwaniem, czasami gaszenie "tradycyjnego" auta może przysporzyć więcej problemów – dodaje rzecznik.
Rozwiązania z Zachodu
Pytany o nowe rozwiązania bryg. Kierzkowski mówi o zadaszonych kontenerach i "czynniku roboczym" w formie azotu, który ma je wypełniać. – Mamy gotowe rozwiązania z Zachodu, ale musimy je dostosować do polskich norm – kwituje rzecznik.
Z Zachodu pochodzi też stopniowo wdrażany patent w postaci specjalnej osłony akumulatora, która wytapia się pod wpływem ciepła i dzięki temu odsłania wnętrze baterii. Wynalazek latem 2022 r. przedstawiło Renault. Umożliwia on skierowanie strumienia wody przez boczną szybę samochodu bezpośrednio do ogniw i sprawia, że gaszenie pożaru może trwać raptem pięć minut.
Ostatni incydent z udziałem tesli pokazuje, że rozwiązania, które mogłyby przyspieszyć akcje strażaków, są pilnie potrzebne.