Porsche taycan doszczętnie spłonął w garażu. To pierwszy taki przypadek

Pożar samochodu to bez wątpienia traumatyczne przeżycie dla każdego właściciela auta. Tym większy jest smutek, jeśli samochód dołączył do rodziny stosunkowo niedawno. Tak było w przypadku pewnego kierowcy zza oceanu, którego porsche taycan spłonął w garażu. Na szczęście nikt nie ucierpiał.

Nieprzyjemne zajście miało miejsce w połowie lutego 2020 r. w przydomowym garażu na Florydzie. Porsche taycan, który dopiero debiutuje na rynku, doszczętnie spłonął, zajmując ogniem także część budynku. Zniszczenia były na tyle rozległe, że początkowo ciężko było rozpoznać samochód.

Jak donosi portal Electrek, Porsche potwierdziło że doszło do pożaru najnowszego auta elektrycznego z Zuffenhausen i na szczęście nikt nie ucierpiał w zdarzeniu. Przyczyny zostaną teraz dokładnie zbadane, ale na wyniki trzeba będzie jakiś czas poczekać. Producent twierdzi też, że to pierwszy taki przypadek na świecie.

Według świadków zdarzenia doszło do wybuchu, jednak ze względu na ochronę prywatności właściciela samochodu, służby nie potwierdzają żadnych szczegółów.

Kolejne pożary aut elektrycznych są jak woda na młyn przeciwników pojazdów bezemisyjnych ładowanych z gniazdka. W końcu tego typu pojazdy naszpikowane są instalacjami, w których nietrudno o zwarcie. Do podobnych sytuacji dochodziło z pojazdami Tesli, jednak szef amerykańskiej marki, Elon Musk zapewnia, że elektryki są 10 razy mniej narażone na spłonięcie niż auta spalinowe.

Nie brakuje w końcu też przykładów, w których to samochody spalinowe zajmowały się samoczynnie ogniem. W ostatnich latach niemal każdy koncern ogłaszał na różnych kontynentach akcje serwisowe spowodowane ryzykiem wystąpienia pożaru.