Luca de Meo: elektromobilność napędzają najbogatsi, a nie młodzi czy ekolodzy

Luca de Meo: elektromobilność napędzają najbogatsi, a nie młodzi czy ekolodzy19.09.2019 09:36
Luca de Meo z Seatem el-Born (fot. Seat)

Marką Seat od czterech lat zarządza nie Hiszpan, a Włoch. Charyzmatyczny i czasem zaskakująco szczery Luca de Meo jest doskonałą osobą do tego, by dowiedzieć się, jak naprawdę wygląda sytuacja z rozwojem elektromobilności. Tym bardziej że Seat chce się stać jednym z liderów na tym froncie.

Urodzony w 1967 roku w Mediolanie Luca de Meo jest człowiekiem Volkswagena. Zaszedł co prawda wysoko w strukturach Fiata, był nawet szefem Abartha, ale już od 10 lat pełni kluczowe role w niemieckim koncernie. Nie stracił jednak włoskiej natury.

Podczas dużej konferencji błyskawicznie zjednuje sobie szerokie grono dziennikarzy swoimi humorystycznymi, często nietypowo, jak na korporacyjne standardy, bezpośrednimi odpowiedziami. Łączy to jednak z bardzo uporządkowanym, po niemiecku dokładnym wyobrażeniem przemysłu motoryzacyjnego i strategii Seata. Dlatego jeszcze zanim zdążę zadać mu pierwsze pytanie, on już podaje statystyki i konkretne rozwiązania.

Luca de Meo, prezes marki Seat: W zeszłym roku średnia emisja CO2 na kilometr w naszej gamie wynosiła 117 g. Seat ma jeden z najlepszych wyników w tym zakresie w całym europejskim przemyśle samochodowym. Od 1 stycznia 2020 roku mamy jednak, tak jak wszyscy, zbić ten wynik do 95 g CO2/km. Jedynym wyjściem, by spełnić tak drakońskie normy, jest wprowadzanie na rynek modeli elektrycznych.

Luca de Meo prezentuje Seata Minimó, nowy sposób na transport w mieście... i spełnienie norm emisji CO2 (fot. Seat)
Luca de Meo prezentuje Seata Minimó, nowy sposób na transport w mieście... i spełnienie norm emisji CO2 (fot. Seat)

Mateusz Żuchowski, Autokult: Trzeba je nie tylko wyprodukować, ale jeszcze potem sprzedać.

Dla mnie takie dyskusje są zabawne. Pamiętam, jak trzy lata temu dziennikarze pytali mnie, kiedy Seat wprowadzi w końcu do sprzedaży samochody elektryczne. Teraz, gdy już je mamy, pytacie, kiedy zaczną się sprzedawać. Naprawdę robimy, co możemy i działamy w szalonym tempie. Proszę, nie krytykuj mnie więc teraz za zbyt wolne tempo działania, bo to nie fair.

Nie krytykuję, tylko zastanawiam się, jakie są sposoby, by wreszcie spopularyzować auta elektryczne. Czy możemy spodziewać się taniego samochodu elektrycznego Seata albo całej grupy Volkswagen? Niektórzy twierdzą, że da się zrobić auto elektryczne za mniej niż 10 tys. euro. Polska także tworzy swoje auto elektryczne, które ma mieć cenę porównywalną z tradycyjnymi modelami.

Obecnie mamy ten problem, że jest wiele uniwersytetów, start-upów czy fundacji, które złożą coś w miarę przekonującego w jedną całość i idą z tym do polityków, mówiąc, że da się zrobić jakąś nową technologię z cudownie niską rynkową ceną. Oni jednak robią pojedynczy prototyp, a my tworzymy auta, które mają sprzedawać się w wielkich ilościach i spełniają bardzo wysokie wymogi bezpieczeństwa, jakości i wytrzymałości.

Wedle wiedzy, jaką dysponujemy na tę chwilę w Seacie, nie da się zrobić pełnoprawnego samochodu elektrycznego tańszego niż elektryczne Mii, które będzie kosztowało 20 tys. euro. Chyba że będzie miało zasięg 15 kilometrów.

To dalej bardzo drogo.

Musisz zrozumieć, że obecnie samochody elektryczne jeszcze nie są produktem dla mas. To są produkty dla najlepiej sytuowanych grup społecznych. Rzadko kiedy spełniają jeszcze rolę pierwszego auta w rodzinie. Elektryczną rewolucję napędzą najbogatsi, a nie młodzi czy ekolodzy. Ostatecznie o wszystkim zawsze decydują ci, którzy mają kasę. Tak jest ze wszystkim. Dobrym przykładem jest iPhone. Moja córka bardzo go chciała, gdy tylko wyszedł. Ale to nie ona miała pieniądze, tylko ja. Więc pierwszy iPhone'a miałem ja. Nawet najmniejsze auta elektryczne przy trzeźwym, realistycznym spojrzeniu, pozostają dziś produktem bardziej dla mnie niż mojej córki.

Jak Seat chce to zmienić?

Można to zmienić tylko i wyłącznie efektem wielkiej skali. Volkswagen może oferować ID.3 za cenę 30 tys. euro, ponieważ będzie produkowany na masową skalę i jego podzespoły będą efektywnie współdzielone z Seatem el-Born i kolejnymi produktami naszej grupy. W ten sposób rozkładamy koszty zaprojektowania płyty podłogowej i przygotowania linii produkcyjnych. Co najważniejsze, możemy wspólnie negocjować jako jeden duży odbiorca ceny akumulatorów, które stanowią obecnie blisko połowę ceny całego samochodu elektrycznego.

Do tego dochodzi jeszcze wiele elementów, których obecność zwykli odbiorcy dostrzegą dopiero za parę lat, jak technologie wymiany danych z internetem, z innymi pojazdami naokoło czy otaczającą infrastrukturą. To będzie potrzebne do car-sharingu, który będzie coraz ważniejszy w miastach, oraz do jazdy autonomicznej. Te nowe pojazdy elektryczne muszą już posiadać to wyposażenie. Nasze projekty nie różnią się więc od wszystkiego tego, co jest na rynku tylko tym, że mają akumulator pod podłogą. To zupełnie nowa koncepcja samochodu i tylko w takim wymiarze elektromobilność ma sens.

Technologie to jedno, ale nikt nie wpadł jeszcze na pomysł, jak na samochodach elektrycznych zarabiać. Producenci tacy jak Tesla, która ciągle pozostaje na powierzchni dzięki dotacjom, przyzwyczaili już rynek i polityków do tego, że samochody elektryczne to ideologia, do której trzeba dokładać. Ale w końcu przyjdzie moment, że to na modelach z tym napędem będzie ciążyła odpowiedzialność utrzymania przemysłu samochodowego. Czy auta elektryczne będą mogły tego dokonać?

Spójrz na to z tej strony. Samochody spalinowe, które mamy na rynku, są wynikiem ponad 120 lat optymalizacji kosztów. Daj przemysłowi czas, by także zoptymalizował koszty wszystkich procesów, surowców i metod produkcji aut elektrycznych. Jesteśmy na początku długiej drogi rozwoju, co nie znaczy, że należy ją od razu przekreślać. Gdy na rynek wszedł przywoływany iPhone, nie były od razu tańszy od starej Nokii 3310 i Apple także musiał liczyć się ze znacznie większymi kosztami produkcji. Zobacz, gdzie teraz jest Apple, a gdzie Nokia. My też musimy optymalizować koszty samochodów elektrycznych i projekt Volkswagena z platformą MEB jest pierwszą na świecie próbą optymalizacji kosztów aut elektrycznych na taką skalę.

Luca de Meo (fot. Seat)
Luca de Meo (fot. Seat)

Czy liczycie w tym zakresie na pomoc polityków? Rządów Hiszpanii lub Niemiec albo Unii Europejskiej?

Politycy przyzwyczaili się, że my jesteśmy od spełniania wszystkich, coraz bardziej szalonych wymogów, więc wymyślają sobie nowe, jeszcze bardziej szalone. Obecnie zasady gry zmieniają się w niedorzecznym tempie. Jeśli producenci samochodów zostaliby na takim poziomie emisji CO2, jak są dzisiaj, według wymogów z 1 stycznia 2021 roku, a więc za niewiele ponad rok, zapłaciliby 34 miliardy euro kar. To więcej niż zarabia cały przemysł motoryzacyjny w Unii Europejskiej. To oznaczałoby koniec przemysłu motoryzacyjnego w Europie.

Widzisz jakieś dobre strony tej polityki Unii?

Na przemysł narzucane są bardzo wysokie wymogi, przez które będzie się on optymalizował. W najbliższych latach będziemy świadkami bezlitosnej, darwinowskiej selekcji naturalnej.

Rozumiem przez to, że zakładasz, że inne marki pójdą w dół, a Seat w górę.

Według naszych wyliczeń w 2025 roku co czwarte sprzedawane przez nas auto będzie miało napęd czysto elektryczny. W 2030 powinniśmy mieć udział aut elektrycznych już na poziomie 40 procent. Na tę chwilę brzmi to całkiem abstrakcyjnie, ale naszym planem jest osiągnięcie tych celów. By tego dokonać, jak zauważyłeś, musimy mieć samochody elektryczne, które się sprzedadzą: będą miały sens dla użytkowników i sensowną cenę.

Luca de Meo (fot. Seat)
Luca de Meo (fot. Seat)

W Seacie dysponujemy już teraz odpowiednimi technologiami, by tego dokonać. W naszej ofercie pojawiają się mikrohybrydy, hybrydy plug-in i pojazdy czysto elektryczne, a także nowe generacje samochodów spalinowych napędzanych benzyną, olejem napędowym i CNG. Nasz odpowiednik przełomowego Volkswagena ID.3, Seat el-Born, pojawi się na rynku już pół roku po VW. Seat ma naprawdę potężne możliwości.

A czy masz już odłożone pieniądze na wypadek, gdyby tego limitu CO2 obowiązującego od przyszłego roku byś nie spełnił? Albo awaryjny plan, np. wyciągnięcie z rękawa jakichś dodatkowych modeli elektrycznych tylko po to, żeby spełnić normy UE?

Tak, oczywiście. Zrobimy wszystko, byle tylko nie marnować pieniędzy na płacenie kar.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.