Mam argument, który przekona Polaków do aut elektrycznych. W nich nie ma co się zepsuć
Zwolennicy samochodów elektrycznych za ich główną zaletę podają ich pozytywny wpływ na środowisko. Polacy to jednak pragmatyczny naród, ale i także ci twardo liczący koszty powinni się zainteresować tym napędem. Cechuje się on bowiem bezkonkurencyjnie niskimi kosztami eksploatacji. Tu się po prostu nic nie psuje!
Wejście samochodów elektrycznych na czołowe miejsca sprzedaży w naszym kraju przez cały czas powstrzymuje wyższa cena. Jeśli jednak obecne trendy się utrzymają, już wkrótce za autami z tym napędem zaczną przemawiać nie tylko argumenty ekologiczne, ale i chłodny rachunek ekonomiczny.
Nawet jeśli ceny samochodów tego typu będą na nieznacznie wyższym poziomie od tradycyjnie napędzanych odpowiedników, to zdecydowanie niższe koszty jazdy i utrzymania sprawią, że przejście na prąd po prostu będzie się opłacało.
Jeden element droższy, reszta tańsza
Samochody elektryczne będą droższe od spalinowych przez jeszcze co najmniej parę najbliższych lat. Kluczowy wpływ na ten stan rzeczy mają akumulatory, które obecnie generują około 40 procent kosztów produkcji całego auta na prąd. Fakt ten jest o tyle ważny, że wszystkie pozostałe podzespoły są zdecydowanie tańsze niż w odpowiedniku z tradycyjnym napędem.
Elektryczne układy przeniesienia napędu są dużo prostsze w budowie. Nie wymagają skrzyń biegów, turbosprężarek, tłumików drgań pokroju koła dwumasowego, cylindrów, najczęściej także sprzęgła i tych wszystkich rzeczy, o które drżą właściciele samochodów spalinowych. Tak naprawdę, konstrukcja napędów elektrycznych jest dużo prostsza, by nie powiedzieć wręcz prymitywna na tle najnowocześniejszych, bardzo złożonych silników napędzanych paliwami kopalnymi.
Ma to swoje dobre strony. Silniki na prąd działają tak samo niezależnie od temperatury (przy mrozie spada wydajność akumulatorów, ale nie psują się one od tego), sposobu użytkowania czy pokonanego dystansu.
Tutaj praktycznie nie ma co się zepsuć, bo… części jest po prostu niewspółmiernie mniej. O ile typowy układ przeniesienia napędu z silnikiem spalinowym liczy ponad 4000 komponentów, w odpowiedniku elektrycznym jest ich zaledwie około 320.
Po jakim czasie zwraca się zakup samochodu elektrycznego?
Już w obecnych realiach koszty utrzymania samochodu elektrycznego są więc o wiele niższe niż odpowiednika z napędem spalinowym, co drastycznie zwiększa opłacalność takiego wyboru w wyliczeniach całkowitych kosztów użytkowania, czyli w kompletnym rozrachunku od momentu zakupu, przez użytkowanie i serwisowanie, aż po dalszą odsprzedaż.
Ile kilometrów trzeba przejeżdżać, by większy wydatek na auto elektryczne się zwrócił? Kwestią tą zajął się niezależny raport „Którym pasem zamierzamy jechać” przygotowany w zeszłym roku przez ekspertów z dziedziny audytów EY oraz ING Bank Śląski. W dokumencie tym znajdziemy symulację kosztów użytkowania najpopularniejszych samochodów elektrycznych na polskim rynku wraz z ich spalinowymi odpowiednikami.
Wśród porównywanych par znalazł się także Volkswagen Golf w wersjach z silnikiem spalinowym (i ceną 85 tys. zł) oraz e-Golf (obecna cena: 169 490 zł, cena w zeszłorocznym porównaniu: 160 tys. zł). Na potrzeby testu przyjęto zużycie energii na poziomie danych fabrycznych oraz cenę paliwa w wysokości 4,35 zł za litr benzyny bezołowiowej i 35 gr za kWh prądu.
Analiza ekspertów finansowych wykazała, że e-Golf zwraca większy nakład finansowy poniesiony na zakup przy pokonywaniu 50 tys. kilometrów rocznie. Nie jest to zły wynik, ale podobna prognoza przeprowadzana w tym roku byłaby jeszcze bardziej przychylna elektromobilności.
Przyczyniają się do tego czynniki zewnętrzne (wzrost ceny paliw o kilkadziesiąt groszy za litr w czasie zaledwie roku, wprowadzone w tym czasie w życie różne przywileje i ulgi dla samochodów elektrycznych) oraz osiągnięcia samego Volkswagena. Do elektrycznej wersji tego bestsellerowego hatchbacka dodawany jest teraz za darmo pakiet przeglądów na 48 miesięcy lub 120 tys. kilometrów. Przy innych wersjach napędowych kosztuje on 2450 zł.
Co więcej, już we wrześniu tego roku zostanie zaprezentowany prawdziwie przełomowy model Volkswagena. Według producenta będzie to trzeci po Garbusie i Golfie „samochód dla ludu”, który zrewolucjonizuje świat motoryzacji. Zbudowany od podstaw jako auto elektryczne ID.3 obiecuje jeszcze niższe koszty eksploatacji oraz bardziej konkurencyjną cenę, która ma pozostać na poziomie znanym z podobnej wielkości aut z silnikiem Diesla.
Zainteresowanie klientów także w Polsce wykracza już daleko poza oczekiwania producenta. W dużej mierze jest ono podyktowane właśnie pragmatycznymi pobudkami osób szukających nowego samochodu do miasta. Elektryczna rewolucja rzeczywiście może więc przyjść wcześniej niż ktokolwiek sądzi.
Artykuł powstał we współpracy z marką Volkswagen