Nie będzie dopłat do elektrycznych rowerów. Rząd potwierdza i tłumaczy dlaczego

Pomysł, by dopłatami objąć rowery elektryczne, nie doczeka się realizacji. Choć dzięki dofinansowaniu na taki pojazd stać byłoby wielu Polaków, to rząd nie jest pewny, czy przyniosłoby to pozytywny ekologicznie skutek. Ma jeszcze jedno zastrzeżenie.

Na takiego "elektryka" po dopłatach stać byłoby naprawdę wielu Polaków. I tu może też leży część problemu
Na takiego "elektryka" po dopłatach stać byłoby naprawdę wielu Polaków. I tu może też leży część problemu
Źródło zdjęć: © moto.wp.pl
Tomasz Budzik

18.08.2021 | aktual.: 10.03.2023 15:32

Około 3,5 tys. zł za miejski rower wspomagany elektrycznie. Mniej więcej 7 tys. zł za trekkingowy jednoślad tego typu i 10 tys. zł za dobrej klasy rower górski, który wspomoże użytkownika na ostrych podjazdach. Tak wyglądałyby koszty nabycia elektrycznych rowerów, gdyby rząd zdecydował się wesprzeć ich zakup na zasadach analogicznych do tych obowiązujących w programie "Mój elektryk", oferującym pomoc w nabyciu elektrycznego auta czy motocykla.

Z taką propozycją w lipcu 2021 r. wyszedł poseł KO Franciszek Sterczewski. Jak argumentował parlamentarzysta, przy okazji skorzystałyby polskie firmy, bo nasz kraj jest czwartym w Unii Europejskiej producentem rowerów. Jeśli zdążyliście się już zainteresować ofertą elektrycznych jednośladów, to mamy złe wieści. Rząd nie zamierza zaoferować pomocy finansowej w takim zakupie. Przedstawia trzy powody.

Jak w odpowiedzi na interpelację wyjaśnia Ireneusz Zyska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, po pierwsze nie ma podstaw prawnych, by do programu "Mój elektryk" włączyć rowery. To oczywiście przeszkoda do pokonania, bo Prawo ochrony środowiska w każdej chwili można zmienić. Rzecz jednak w tym, że ministerstwo nie zamierza tego robić ze względu na "wątpliwy efekt ekologiczny".

Jak wskazuje Ireneusz Zyska, nie da się oszacować, ile osób przesiadłoby się na elektrycznie wspomagany rower z samochodu, a ile zastąpiłoby nim tradycyjny jednoślad. W pierwszym przypadku z pewnością wystąpiłby zysk ekologiczny. W drugim przypadku byłaby to jednak strata. Zamiast w pełni ekologicznego napędu, wykorzystującego jedynie siłę mięśni, mielibyśmy napęd wspomagany elektrycznie dzięki energii pochodzącej z ładowania akumulatora, a jak wiadomo, większość energii w Polsce wytwarza się ze spalania węgla. Często oznaczałoby to więc emisję CO2 zamiast podróży bezemisyjnej.

Jest jeszcze trzeci argument. Rowery nie są rejestrowane, a to – zdaniem Ireneusza Zyski – oznacza, że niemożliwe byłoby sprawdzenie, czy elektryk kupiony dzięki rządowemu wsparciu, będzie w posiadaniu nabywcy tak długo, jak wymagają tego warunki dopłat. W przypadku samochodów jest to okres dwóch lat. Fakt sprzedaży takiego auta znalazłby swoje odbicie w Centralnej Ewidencji Pojazdów i możliwe jest szybkie wykrycie złamania warunków uzyskania dopłaty. W przypadku roweru kontrola musiałaby polegać na wizycie urzędnika w domu korzystającego z dopłat. W skali całego kraju nadzór byłby więc niewykonalny.

Najtańszym sposobem na skorzystanie z dopłat w ramach programu "Mój elektryk" pozostanie więc zdecydowanie się na elektryczny motorower lub motocykl. Takie dopłaty dopiero mają ruszyć. W przypadku tych na samochody – jak informuje Obserwatorium Rynku Paliw Alternatywnych – do 13 sierpnia złożono 419 wniosków. W 2020 r. w pilotażowej edycji programu dopłat wnioski złożyło zaledwie 261 osób.

Źródło artykułu:WP Autokult
rowerzyścielektromobilnośćdopłaty do samochodów
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)