Niższa akcyza na auta hybrydowe. Miało być tak pięknie, ale wyszło jak zawsze
Nowa ustawa miała zachęcić do kupna aut z napędem hybrydowym, które zużywają mniej paliwa, a co za tym idzie, emitują mniej spalin. Niestety, na nowych przepisach najbardziej skorzystają ci, którzy kupują duże, luksusowe i sportowe samochody, także te, w których baterie nie napędzają bezpośrednio kół.
04.11.2019 | aktual.: 13.03.2023 13:48
Polski rząd chcąc wspierać elektromobilność zaczął od zlikwidowania akcyzy na samochody elektryczne. Choć dzięki temu sprzedaż aut na prąd poprawiła się, to wciąż nie ma powodów do radości. W pierwszym półroczu 2019 roku zarejestrowano 945 tego typu pojazdów, z czego 500 stanowiła flota firmy carsharingowej innogyGO!.
Jak donosi portal Wysokie Napięcie, od jakiegoś czasu padały pomysły, aby podobnym wsparciem objąć także zwykłe hybrydy. Prośby zostały wysłuchane przez posłów, którzy tuż przed ostatnimi wyborami złożyli projekt obniżenia akcyzy na wszystkie auta hybrydowe o pojemności silnika do 3,5 litra o połowę. Ustawa została naprędce przegłosowana, a w ostatnim tygodniu października podpisał ją prezydent.
– Nie było stanowiska rządu do tego projektu, został zgłoszony tuż przed wyborami i był procedowany na ostatnim posiedzeniu Sejmu i Senatu poprzedniej kadencji, na którym nie było ekspertów – mówi Bartłomiej Derski z portalu Wysokie Napięcie. – Zabrakło nawet czasu, żeby zgłosić jakiekolwiek uwagi na piśmie. Z tego co wiem, Ministerstwo Energii nie było specjalnie zachwycone przyjęciem tego projektu, bo także opierało się przed objęciem zwykłych hybryd ulgami podatkowymi, aby skupić się bardziej na inwestowaniu w nowoczesne technologie – dodaje.
Do chwili publikacji artykułu nie otrzymaliśmy komentarza na temat ustawy od Ministerstwa Energii.
Brak jakichkolwiek konsultacji z ekspertami spowodował, że obniżono także akcyzę na luksusowe samochody hybrydowe czy samochody z miękkim układem hybrydowym. W tych drugich baterie mają bardzo małą pojemność, a silniki elektryczne – niewielką moc i służą wyłącznie do wspierania napędu spalinowego, a nie przenoszenia energii na koła. Zużycie paliwa aut wyposażonych w taki system jest zaledwie o ok. 0,5 litra/100 km mniejsze w porównaniu z klasyczną wersją spalinową.
Do tej pory akcyza na samochody hybrydowe z silnikami do 2 litrów pojemności wynosiła 3,1 proc., natomiast powyżej tej kubatury – aż 18,6 proc. Po zmianach będzie to kolejno 1,55 proc. i 9,3 proc. Na rynku, poza sportowymi samochodami hybrydowymi, pojawia się także coraz więcej samochodów ze wspomnianym miękkim układem hybrydowym. W obu przypadkach mamy najczęściej do czynienia z dużymi jednostkami, które bynajmniej nie zapewniają mniejszego zużycia paliwa czy emisji szkodliwych substancji.
– Na pewno ustawa ta zachęca do zakupu aut z większymi silnikami, powyżej 2 litrów, a w tej chwili na rynku są to głownie SUV-y i samochody sportowe, więc można oczekiwać, że emisja szkodliwych substancji z tego tytułu będzie wyższa nie tylko w miastach, ale też na autostradach czy drogach szybkiego ruchu, gdzie na dobrą sprawę nie korzystają one ze swoich układów hybrydowych, zwłaszcza jeśli mówimy o miękkich hybrydach – dodaje Derski.
Najlepszym tego przykładem jest fakt, że na hybrydowej toyocie yaris po zmianach zaoszczędzimy zaledwie ok. 1 tys. zł, natomiast cena audi a8l (z miękkim układem hybrydowym) czy porsche panamery 4 e-hybrid (hybryda typu plug-in) będzie mogła spaść odpowiednio o 48 i aż 82 tys. zł. Można się zatem spodziewać, że zachęci to do kupna paliwożernych i nieekologicznych aut dając efekt odwrotny do zamierzonego.
– Idea posłów, że zmniejszą akcyzę na miejskie samochody hybrydowe, które wciąż mogą być dla wielu osób za drogie, być może była szczytna, ale niestety nie przewidzieli wszystkich konsekwencji tej ustawy, która obejmuje także te auta, które niekoniecznie chcielibyśmy wspierać w ramach walki z zanieczyszczeniem powietrza – zauważa mój rozmówca.
Tzw. miękkie hybrydy są skutecznym rozwiązaniem producentów na spełnienie coraz ostrzejszych norm emisji spalin.
– Mild-hybrid w ciągu 2-3 lat będzie standardem, czego efektem będzie zmniejszenie przychodów do budżetu z tytułu akcyzy. Dodatkowo brakować będzie wyraźnej zachęty do zakupu samochodów niskoemisyjnych – dodaje Derski.
Według dziennikarza należałoby przede wszystkim zmienić definicję samochodu hybrydowego, do którego łapią się właśnie tzw. miękkie hybrydy. Nie mają one wiele wspólnego z elektromobilnością i wcale nie zmniejszają znacząco emisji zanieczyszczeń. Jeszcze lepszym sposobem byłoby zmniejszenie widniejącej w ustawie górnej granicy pojemności silnika.
– Jeśli już czujemy potrzebę wspierania hybryd, to nie wspierajmy SUV-ów i aut sportowych, które mimo tego że są hybrydami, to emitują dużo więcej zanieczyszczeń niż auta kompaktowe czy miejskie. Auta te korzystają jednak z silników o mniejszej pojemności, więc należałoby ograniczyć widniejącą w ustawie pojemność silnika 3,5 litrów, ponieważ wspieranie ich jest absurdalne – komentuje Bartłomiej Derski.
Wbrew pozorom Polacy coraz chętniej kupują samochody z napędem hybrydowym, a dotychczasowa bariera w postaci nieco wyższej ceny zaczyna tracić na sile. Według statystyk odsetek rejestracji nowych samochodów hybrydowych w Polsce jest większy, niż w dużo bogatszych krajach jak Niemcy, Francja czy Wielka Brytania. Powstaje więc pytanie, czy potrzebna była ustawa zachęcająca do zakupu tego typu aut.
Najprawdopodobniej będziemy mieli do czynienia w najbliższym czasie ze zwiększonym ruchem na rynku aut sportowych i luksusowych, które wykorzystują napęd hybrydowy. Wątpliwości nie podlega przeoczenie, jakiego dopuścili się posłowie piszący projekt ustawy. Uzyskany efekt może być zupełnie odwrotny do zamierzonego. Zamiast wspierania niskoemisyjnych samochodów hybrydowych, możemy mieć do czynienia z ułatwionym nabyciem luksusowych aut, które bynajmniej nie służą poprawie jakości powietrza w miastach.