Test: Toyota Highlander 2.5 Hybrid - burger, ale taki z dobrej knajpy
Na europejskim rynku nie znajdziecie zbyt wielu modeli o amerykańskim pochodzeniu. Powód jest prosty - takie auta niekoniecznie trafiają w potrzeby i gusta przeciętnego mieszkańca Starego Kontynentu. Istnieją jednak wyjątki, a Toyota Highlander może być jednym z nich.
Toyota Highlander 2.5 Hybrid - opinia, test
Kto nie lubi burgerów, niech pierwszy rzuci kamieniem. To proste danie, którego początki sięgają końcówki XIX wieku, w kolejnym stuleciu zrewolucjonizowało amerykańską gastronomię, przyczyniając się do powstania barów szybkiej obsługi i zupełnie nowej, kulinarnej dziedziny, jaką jest fast food.
Wraz z rozwojem popularnych sieciówek, w drugiej połowie XX wieku szybkie jedzenie zaliczyło prawdziwy rozkwit, by z początkiem XXI wieku znaleźć się na cenzurowanym. Narastający problem otyłości wśród rozwiniętych społeczeństw, w dużej mierze wynikający z popularności fast foodów, zapoczątkował stopniowe zmiany w tej branży oraz przyczynił się do ewolucji "winowajcy" całego zamieszania, od którego wszystko się zaczęło - burgera.
Doszło do tego, że obecnie burger nie kojarzy się wyłącznie z szybkim, tanim i słabym jakościowo jedzeniem z sieciówki. Z pozoru zwykłą bułkę z wkładem znajdziecie dziś nawet w menu bardziej wyrafinowanych restauracji, jako pożywne i zdrowe danie, które przypadnie do gustu nawet kulinarnym purystom.
Motoryzacyjnym odpowiednikiem takiego burgera jest właśnie Toyota Highlander 2.5 Hybrid, która - tak jak bułka z mięsem - przybyła do nas z Ameryki, lecz w przeciwieństwie do większości rywali zza Oceanu ewoluowała na tyle, że powinna sprostać europejskim gustom.
To kawał samochodu
SUV, blisko 5 m długości, 2128 kg wagi, napęd na 4 koła i możliwość ciągnięcia przyczepy o masie 2 ton to bez wątpienia mocno amerykańskie cechy, które - choć imponujące - dla wielu europejskich klientów mogą nie mieć większego znaczenia. Na szczęście Toyota zadbała o odpowiednie "przyprawy", które czynią to danie nie tylko zjadliwym, ale nawet smacznym dla każdego.
Są gusta i guściki, ale stylistyka Highlandera zdecydowanie może się podobać. Masywne linie z bardzo wysoko poprowadzoną maską i oknami oraz potężnymi nadkolami sprawiają, że auto zwraca uwagę. Z 4966 mm długości, 1930 mm szerokości i 2850 mm rozstawu osi Highlander jest konstrukcją porównywalną do Volvo XC90, ale szczerze mówiąc, wizualnie wydaje się być większy.
Jak nietrudno się domyślić, kierowca i pasażerowie nie powinni narzekać na brak przestrzeni. Zarówno fotele, jak i kanapa oferują szeroki zakres regulacji, a ukształtowaniem i wymiarami przypominają bardziej wygodną salonkę niż typowo samochodowe siedziska. Jakby tego było mało, dostaniecie też wentylację i podgrzewanie.
Oczywiście jest także trzeci rząd siedzeń, choć raczej awaryjny - wygodnie zasiądą tam tylko niższe osoby i dzieci. Niestety, brak mocowań isofix nie do końca temu sprzyja. Podobnie jak fakt ograniczonej pojemności bagażnika, który w standardowym ustawieniu przyjmie 268 litrów - nieźle, ale na wakacje za mało. Wystarczy jednak złożyć ostatni rząd siedzeń, by zyskać bardzo przyzwoite 658 litrów. A jeśli potrzebujecie dostawczaka, można położyć jeszcze kanapę - wówczas pojemność wzrośnie do 1909 litrów.
Przede wszystkim komfort
Sprężyste podwozia - tak charakterystyczne dla większości aut oferowanych w Europie - mają swoich przeciwników. Jeśli się do nich zaliczasz, Highlander przypadnie ci do gustu. SUV Toyoty, mimo 20-calowych felg i braku pneumatycznego zawieszenia, sprawnie wybiera nawet duże nierówności, zapewniając komfort resorowania w każdych warunkach.
W parze z miękkim zawieszeniem idzie bardzo lekko pracujący układ kierowniczy, który jednak jest wystarczająco bezpośredni, dzięki czemu auto jest zaskakująco zwinne i łatwe w prowadzeniu - oczywiście jak na swoje wymiary - a przy tym stabilne i przewidywalne podczas jazdy z wyższymi prędkościami. Owszem, podczas gwałtownych manewrów nadwozie mocno się wychyla, ale raczej nie na tyle, by pasażerowie dostali ataku nudności.
Co ważne, kabina została dobrze wyciszona. Zarówno odgłosy toczenia kół i pracy zawieszenia w mieście, jak również szumy powietrza na autostradzie nie dają się przesadnie we znaki. To ważne, szczególnie gdy pod maską mamy hybrydowy napęd, często korzystający wyłącznie z silników elektrycznych. Zazwyczaj gdy spalinówka gaśnie, na pierwszy plan wysuwają się inne dźwięki, które tu na szczęście skutecznie wytłumiono.
Tylko 2,5 litra? Wystarczy
W czasach downsizingu, który objął Europę, trudno nazwać 2,5-litrową jednostkę małą. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że w USA Highlander występuje z 3,5-litrowym V6, możemy nabrać wątpliwości co do możliwości hybrydy Toyoty. Jak się okazuje, niesłusznie. 248-konny zestaw składający z się z 4-cylindrowego silnika spalinowego i dwóch elektrycznych oferuje więcej niż wystarczające osiągi, zadowalając się przy tym bardzo rozsądną ilością paliwa.
Pierwsza setka pojawia się na liczniku po 8,3 sekundy. Tradycyjnie dla aut Toyoty i jej przekładni CVT, ostremu przyspieszaniu towarzyszy akompaniament wyjącego silnika. Nie usłyszycie go jednak zbyt często, gdyż Highlander zwyczajnie nie zachęca do jazdy na limicie osiągów. Skłania raczej do relaksującej, płynnej jazdy z wykorzystaniem zalet hybrydy.
Napęd elektryczny wkracza do gry dość często, pozwalając toczyć się w ciszy i cieszyć niskim spalaniem. Choć SUV-y teoretycznie średnio sprawdzają się w zatłoczonych miastach, napęd Highlandera paradoksalnie zdaje się być stworzony do takich warunków. Podczas testów w warszawskim i trójmiejskim ruchu samochód konsumował średnio 6,5 litra benzyny na 100 km. A wciąż mówimy o 5-metrowym SUV-ie ważącym ponad 2 tony.
Oczywiście na trasie, gdzie opory powietrza oraz specyfika hybrydy robią swoje, nie jest już tak różowo, ale wciąż bardzo przyzwoicie. Jazda autostradą z prędkością 140 km/h oznacza spalanie w granicach 10,2 litra, a płynąc z ruchem na bocznych drogach, trudno było przekroczyć 7,5 litra.
Do premium trochę brakuje
Wady? Owszem, są, choć to raczej cechy typowe dla japońskiej i amerykańskiej motoryzacji. Wielu rodzimych klientów nawet ich nie dostrzeże. Wychwycą je jednak Europejczycy przyzwyczajeni do innej estetyki i dbałości o detale. Pierwszy przykład to multimedia obsługiwane za pośrednictwem 12,3-calowego ekranu, których intuicyjność, a tym bardziej szata graficzna pozostawia sporo do życzenia.
Nie wszystkim spodoba się też dziwne połączenie fortepianowej czerni z imitacją aluminium i - o zgrozo - plastikowym drewnem. Myślałem, że lata 90. dawno za nami. Ostatnia kwestia to kluczyk, który wagą i wykonaniem przypomina raczej pilota do garażowej bramy niż urządzenie zapewniające dostęp do auta wartego ćwierć miliona złotych.
Poza tym dostaniemy jednak przyzwoite materiały, świetną ergonomię dzięki dużej liczbie fizycznych przycisków i masę przemyślanych schowków, z których najciekawszy jest ten pod środkowymi nawiewami. Idealny na smartfona - ma nawet dziurę, przez którą możecie przepuścić kabel do ładowarki.
Cena spokoju
Highlander to flagowy model w gamie japońskiego producenta, a przy okazji auto startujące z pułapu 231 900 zł (wersja Prestige). Za testową Executive trzeba zapłacić jeszcze więcej, bo 267 900 zł. Ci, którzy oczekują, że w zamian dostaną powiew premium i nieco wyrafinowania, mogą poczuć się nieco zawiedzeni. Highlander jest jak burger przygotowany w dobrej knajpie ze świeżych, wysokojakościowych składników, ale to jednak wciąż tylko bułka z dodatkami. Jeśli szukacie foie gras, lepiej wybierzcie coś innego.
SUV Toyoty urzeka wszechstronnością i uniwersalnym charakterem, dzięki czemu powinien zasmakować każdemu, ale raczej nie zapewni ponadprzeciętnych emocji i uniesień. Za to świetnie sprawdzi się w roli jedynego auta dla większej rodziny. Oczywiście zamożnej rodziny, gdyż tani nie jest.
Trudno więc dziwić się tym, którzy po przeanalizowaniu cenników wybiorą się jednak do salonu konkurencji. Choćby Kii, której Sorento jest co prawda nieco mniejsze, ale bez wątpienia skierowane do podobnej grupy odbiorców, a poza 230-konną hybrydą startującą z poziomu 159 900 zł ma w gamie jeszcze 265-konnego plug-ina wycenianego na 195 900 zł.
Z drugiej strony - Highlander jest znacznie bardziej relaksujący od większości konkurencyjnych SUV-ów. Po tygodniu spędzonym z tym samochodem w różnych warunkach nie jestem w stanie wskazać niczego, co by mnie w nim irytowało. Wsiadasz, ruszasz i ogarnia cię błogi spokój. Niezbyt emocjonująca rekomendacja, ale wbrew pozorom niewiele jest aut, o których można powiedzieć to samo.
- Relaksujący charakter
- Świetnie działający system hybrydowy
- Praktyczność
- Niskie spanie (szczególnie w mieście)
- Imponujące możliwości holowania
- Wysoka cena
- Estetyczne detale, które niekoniecznie spodobają się w Europie
- Brak mocowań Isofix w ostatnim rzędzie siedzeń
Silnik i napęd: | ||
---|---|---|
Objętość skokowa: | 2.5 R4 + 2x elektryczny | |
Moc maksymalna: | 248 KM | |
Moment maksymalny: | 270 Nm + 121 Nm | |
Skrzynia biegów: | automatyczna CVT | |
Pojemności i masy | ||
Pojemność bagażnika: | 268-1909 l | |
Pojemność zb. paliwa: | 65 l | |
Pojemność baterii | 6.5 Ah | |
Masa własna: | 2128 kg | |
Ładowność: | 592 kg | |
Prześwit | 202 mm | |
Osiągi: | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 8,3 s | --- |
Prędkość maksymalna: | 180 km/h | --- |
Zużycie paliwa (miasto): | --- | 6,5 l/100 km |
Zużycie paliwa (trasa): | --- | 7-8,5 l/100 km |
Zużycie paliwa (autostrada): | --- | 10,2 l/100 km |
Zużycie paliwa (mieszane): | 6,6 -7,2 l/100 km | 8,7 l/100 km |
Cena: | ||
Model Highlander od: | 231 900 zł | |
Testowa wersja Highlander Executive: | 267 900 zł |
Pełne dane techniczne na AutoCentrum.pl