Stellantis też kręci z wodorem. Podzieli się nowinkami już pod koniec marca
Osiągnięcie neutralności klimatycznej – co obecnie jest tematem numer 1 w branży motoryzacyjnej – nie będzie ograniczać się wyłącznie do inwestowania w pojazdy czysto elektryczne. Nawet przeciwnicy wodoru muszą się z nim liczyć, na co wskazują ostatnie kroki koncernu Stellantis.
18.03.2021 | aktual.: 13.03.2023 10:00
Carlos Tavares, dyrektor zarządzający grupą Stellantis, stwierdził, że firmy, które inwestują w pojazdy zasilane wodorem, robią to tylko dlatego, bo nie potrafią poradzić sobie z rozwinięciem technologii akumulatorów. To delikatny prztyczek w nos Toyoty czy chociażby Hyundaia, ale samochody tego ostatniego świetnie radzą sobie z utrzymaniem zasięgu. No i Koreańczycy mają przecież wodorowego Nexo.
Zobacz także
Najwyraźniej jednak i Stellantis nie zamierza zostawać w tyle z technologią wodorową, bo zaprasza zainteresowanych do zarezerwowania sobie daty 31 marca. Wówczas koncern ma przedstawić swoje osiągnięcia na polu ogniw wodorowych i skupić się na pojazdach dostawczych.
Może to być reakcja na plany Renault. Szef działu paliw alternatywnych tej francuskiej marki, Philippe Prevel, stwierdził, że istnieje potencjał na zagospodarowanie nawet 30 proc. rynku pojazdów dostawczych napędzanych wodorem. Mogą sprawdzić się w transporcie średnio- i długodystansowym.
Zdecydowane stanowisko zajął Volkswagen. Herbert Diess kierujący tym gigantem stwierdził, że "nie zobaczymy wodoru w naszych samochodach. Nawet za 10 lat." Zauważył, że nie można "wzmocnić" ogniwa wodorowego tak jak tradycyjnego silnika spalinowego. Z drugiej jednak strony jeszcze kilka miesięcy przed Dieselgate grupa VAG z rezerwą podchodziła do elektryków.