Pierwsza jazda: Toyota Urban Cruiser – rachunek zysków i strat
Toyota uzupełnia swoją gamę elektrycznych modeli i robi to z pomocą innej japońskiej marki. Ich wspólne dziecko to poręczny SUV z zaletami w postaci napędu na cztery koła oraz imponującej gwarancji, ale również istotną wadą.
Co dwie głowy to nie jedna
Zapewne wielu z was pamięta wcielenie Urban Cruisera sprzed lat. Toyota również o nim nie zapomniała i właśnie wprowadza na rynek jego nowe wcielenie. Tym razem jest to pełnokrwisty miejski SUV. Samochód o długości 4,28 m otrzymał zwartą sylwetkę i sporą zaletę w postaci rozstawu osi na bardzo przyzwoitym poziomie 2,7 m. Nowość Toyoty z czymś wam się kojarzy? Jeśli tak, to rzućcie okiem na nową e Vitarę z oferty Suzuki.
Podobieństwo nie jest przypadkowe - to pokrewne samochody, dysponujące takimi samymi parametrami. Tył jest niemal taki sam, ale przód znacząco się różni. Toyota postawiła na łagodniejsze przetłoczenia zderzaka i wąskie światła połączone czarnym, błyszczącym plastikiem. W efekcie auto wydaje się harmonijne i spokojniejsze. Z kolei Suzuki wybrało ścieżkę zadziorności i zdecydowało się na brutalistyczne kształty zderzaka oraz światła z widocznym elementem w kształcie odwróconej o 90 stopni litery "Y". Można więc powiedzieć, że te dwie koncepcje kierowane są do różnej klienteli.
Lepiej niż z zewnątrz pokrewieństwo Urban Cruisera i e Vitary widać w środku. Kierownica, która jest czymś w połowie drogi pomiędzy okręgiem a czworokątem, wydaje się znajoma, podobnie jak układ nawiewów, ekranów i przycisków. Dostępne są jednak inne wersje kolorystyczne niż w salonie Suzuki. Samochodowi można zarzucić to, że część użytych we wnętrzu materiałów jest raczej przeciętnej jakości, ale docenić trzeba praktyczność, w której duży otwór tylnych drzwi i przesuwana kanapa grają pierwsze skrzypce.
Nowa Toyota Aygo X. Ma silnik z Polski, produkcja ruszyła!
Toyota Urban Cruiser występuje w odmianie z napędem na przód lub obydwie osie. W pierwszym z tych przypadków do wyboru mamy akumulator o pojemności 49 kWh, zapewniający katalogowy zasięg 344 km oraz silnik o mocy 144 KM (9,6 s do "setki") lub baterię o pojemności 61 kWh, obiecującą 426 km zasięgu i parowaną z silnikiem o mocy 174 KM (100 km/h w 8,7 s).
Jeśli zdecydujemy się na napęd 4x4, jedyną możliwą pojemnością akumulatora będzie 61 kWh, a samochód o mocy 184 KM zapewni nam przyspieszenie do 100 km/h w 7,4 s. Nie są to wartości tak wyśrubowane jak u części konkurentów, ale w przypadku samochodu z tradycyjnym napędem nie byłyby niczym dziwnym.
Jak łatwo zauważyć, zasięgi oferowane przez Urban Cruisera nie należą do rekordowych. Jest to związane z zastosowaną baterią, która jednocześnie jest piętą Achillesa tego modelu, jak i jego zaletą. Z pewnością nie imponuje czas ładowania prądem stałym. W optymalnych warunkach uzupełnimy energię od 10 do 80 proc. w 45 min. Maksymalna moc ładowania wynosi ok. 70 kW. Dla porównania, w przypadku Renault 4 E-Tech jest to 100 kW, a dla Kii EV3 – 128 kW.
Z drugiej strony Japończycy zdecydowali się na litowo-żelazowo-fosforanową chemię ogniw ze względu na ich trwałość. W efekcie producent oferuje rozszerzoną gwarancję na akumulator na 10 lat lub milion kilometrów. Jeśli przed spełnieniem pierwszego z warunków nastąpi spadek poniżej 70 proc. oryginalnej pojemności, bateria zostanie wymieniona.
To, czego się spodziewasz
Przejdźmy do tego, jak jeździ się Toyotą Urban Cruiser. Wnętrze zdominowane jest przez dwa ekrany – jeden zastępujący zegary oraz drugi, centralny, służący do obsługi większości funkcji auta, ale nie wszystkich. Pomiędzy centralnymi nawiewami wygospodarowano miejsce na fizyczne przyciski do obsługi klimatyzacji i pokrętło głośności audio.
Pomiędzy przednimi fotelami umieszczono pokrętło wyboru kierunku jazdy i przyciski uruchamiające poszczególne tryby. Wzornictwo nie budzi zachwytu, ale już złożenie elementów wnętrza jest przyzwoite. Nawet podczas jazdy po gorszych nawierzchniach nie było słychać skrzypnięć. Dobór części materiałów wnętrza może budzić emocje – jak morze piano black na środkowej konsoli – ale trzeba docenić niezłe wyciszenie kabiny.
Atutem Urban Cruisera jest jego praktyczność. Za sprawą dużych okien kierowca ma dobrą widoczność. Położenie kanapy można regulować. Jej siedzisko przesuwa się w zakresie 16 cm, a dodatkowo zmieniać można też kąt oparcia. Pojemność bagażnika przy maksymalnie odsuniętej kanapie wynosi 244 l, a przy najbardziej przysuniętej do przodu – 310 l. Owszem, nie jest to bezdenna przestrzeń. Nie zapominajmy jednak, że mamy do czynienia z samochodem z gruntu miejskim. Producent zapewnia też o swojej dbałości o wyciszenie kabiny i redukcję wibracji.
Toyota zwraca uwagę na sprytną inżynierię, stojącą za rozwiązaniem, zapewniającym napęd na cztery koła. System eAxle charakteryzuje się użyciem silnika o niewielkiej średnicy (65 KM na tylnej osi), dzięki czemu przestrzeń dla pasażerów tylnego rzędu i na bagaże nie została uszczuplona. W praktyce napęd na cztery koła sprawia, że podczas szybkiej jazdy po zakrętach możemy liczyć na większą dawkę przyczepności i przewidywalność reakcji samochodu na granicy swojego limitu.
Standardowo Urban Cruiser wyposażony jest w pompę ciepła, co pozytywnie wpływa na zasięg samochodu. Toyota zespoliła również system klimatyzacji kabiny pasażerskiej z funkcją utrzymywania optymalnej temperatury akumulatora trakcyjnego, co pozwala na lepsze przygotowanie ogniw do planowanego ładowania.
Dwa wrażenia
Jak to wszystko działa w praktyce? Wygodny fotel kierowcy nawet w najniższym położeniu znajduje się dość wysoko, więc nie każdemu taka pozycja za kierownicą będzie odpowiadać. Za pomocą przycisku z gwiazdką na kierownicy szybko ustawiam działanie systemów wspomagających jazdę, pokrętłem na środkowej konsoli wybieram tryb jazdy i ruszam. Mapa nawigacji jest wyświetlana na środkowym ekranie oraz w jednym z pól ekranu zastępującego zegary. To praktyczne rozwiązanie, które pozwala jechać w nieznanym mieście także wtedy, gdy pasażer zmienia muzykę czy ustawienia.
Na pochwałę zasługuje układ kierowniczy i zawieszenie. Kierownica stawia przyjemny opór i daje niezłe wyczucie samochodu. W wersji z napędem na cztery koła pokonywanie kolejnych łuków jest przyjemne, a samochód zachowuje się przewidywalnie. Nawet jeśli prędkość jest nieco za wysoka, Urban Cruiser dość spokojnie i równomiernie wysuwa się na zewnętrzną część zakrętu. Wystarczy delikatne odpuszczenie pedału przyspieszenia, by wszystko wróciło do normy. Jak na elektrycznego SUV-a do miasta jest pod tym względem bardzo dobrze.
Zawieszenie samochodu dobrze tłumi nierówności. Choć na trasie można było napotkać asfalt słabej jakości, do środka nie przedostawało się wiele wstrząsów. W tłumieniu nierówności bardziej postawiono na sprężystość niż miękkość. Nawet podczas szybszej jazdy samochód nie nurkował niepokojąco i można powiedzieć, że konstruktorom udało się całkiem skutecznie zatuszować jego masę. Nie są to oczywiście wrażenia sportowe, ale też nikt nie oczekuje ich po miejskim SUV-ie. Wśród ich elektrycznych przedstawicieli Urban Cruiser zostawia pod tym względem w tyle niejednego konkurenta.
Nie wszystko wzbudzi jednak zachwyt. Za kierownicą brakuje manetek, które pozwalałyby regulować siłę rekuperacji. Intensywność odzysku energii kinetycznej można zmienić tylko za pomocą menu na centralnym ekranie. Elektryczny hamulec postojowy nie zwalnia się samoczynnie po wybraniu biegu i naciśnięciu pedału przyspieszenia. Menu systemu informacji i rozrywki też nie zawsze jest intuicyjne. Na niczym spełzła próba skasowania średniego zużycia energii za pomocą środkowego ekranu. Da się to jednak zrobić za pomocą przycisku na kierownicy po wybraniu trasy A lub B.
Zastanawiające jest również wskazanie zużycia energii. Po pokonaniu trasy o długości ok. 80 km, wiodącej przez miasto, niewielkie miejscowości i wzniesienia komputer pokładowy wyświetlił średnie zapotrzebowanie na poziomie 23,8 kWh/100 km. Jest to wynik wręcz niewiarygodnie wysoki. Jeśli byłby prawdziwy, samochód w warunkach, które należy nazwać korzystnymi dla auta elektrycznego, byłby w stanie pokonać mniej niż 300 km zamiast katalogowych 395 km. Być może dłuższa trasa zmieniłaby wskazanie.
Samochody będzie można zamawiać na początku 2026 r., a do pierwszych klientów trafią one mniej więcej w jego połowie. Na razie nie znamy ceny Toyoty Urban Cruiser na polskim rynku. Te zostaną ogłoszone w styczniu 2026 r. Nowość w ofercie Toyoty z pewnością wzbudzi zainteresowanie tych, którym zależy przede wszystkim na niezawodności i gwarancji na akumulator. Jest to też jedno z nielicznych aut tej kategorii, które oferuje napęd na obie osie. Jeśli jednak kogoś nie przekonają te zalety, to nie kupi Urban Cruisera. Konkurencja jest silna i pod niektórymi względami przewyższa propozycję Japończyków.