Elektryczne Porsche Taycan odsłoniło przede mną swoje wnętrze z wygiętym ekranem
Wreszcie mogę przed wami uchylić rąbka tajemnicy: siedziałem już w elektrycznym Porsche Taycanie. To będzie techniczny majstersztyk.
W 2018 roku podczas warsztatów Mission E, czyli jeszcze zanim wiedzieliśmy, jaką nazwę będzie nosił produkcyjny samochód elektryczny Porsche, padło pytanie o Teslę. Dziennikarz zapytał jednego z szefów projektu, jak pozycjonują swój samochód względem Modelu S. Przedstawiciel Porsche uśmiechnął się tylko pod nosem z satysfakcją i po chwili powiedział: "nie powinienem się wypowiadać na temat Tesli, ale zobaczycie, że przy tym, co budujemy, Model S to będzie dobrze przyspieszający one hit wonder. My szykujemy prawdziwe auto sportowe".
Ponieważ do września obowiązuje mnie embargo na wrażenia z jazdy i dane techniczne, na szczegóły musicie jeszcze zaczekać. Na razie odsłaniam geekowską część nadchodzącego, elektrycznego porsche. Ten cyfrowy wstęp daje jednak jasno do zrozumienia, że Niemcy przygotowują samochód na miarę kolejnej dekady XXI wieku.
Ekrany, wszędzie ekrany
Jeśli dobrze policzyłem, w Taycanie - razem z opcjonalnymi - można mieć w sumie 5 dużych ekranów. Najważniejszy jest ten, który roztacza się przed kierowcą.
Kiedy zasiądziecie za stery Taycana, przed sobą zobaczycie kierownicę rodem z Porsche 911 (z opcjonalnym wariantem sportowym), a za nią wygięty ekran prezentujący wirtualny kokpit. Co ciekawe, nie jest on przykryty daszkiem. Światło nie odbija się w nim za sprawą powłoki antyrefleksyjnej. Cienka tafla bez przykrycia od góry wygląda bardzo elegancko i minimalistycznie. Taka też może być, jeśli wybierze się odpowiedni tryb.
Jak wszystkie elektroniczne zegary, tak i te w Taycanie oferują cały szereg opcji. Jednak w trybie czystym przed kierowcą wyświetli się absolutne minimum - prędkość, rozpoznane znaki i prosta strzałka realizująca funkcję nawigacji. Dodatkowo po jego bokach znalazły się pola dotykowe dające bezpośredni dostęp do ustawień zawieszenia czy świateł. Wygięty wyświetlacz został dostarczony przez LG, podobnie jak akumulatory do Taycana.
Drugi pod względem ważności ekran w elektrycznym porsche to ten umieszczony w konsoli środkowej. To prawdziwe multimedialne centrum dowodzenia samochodu.
Podstawowym widokiem wyświetlacza środkowego jest ekran Home, który ma łatwo konfigurowalne przyciski. Można je zastąpić 3 kaflami prezentującymi różne funkcje.
Widać, że twórcy infotainmentu Taycana chcieli się możliwie najbardziej zbliżyć pod względem obsługi i logiki działania niektórych funkcji do smartfonów. Dlatego nie ma już wielu miejsc z powiadomieniami. Wszystkie, zarówno te o SMS-ach, jak i te dotyczące nawigacji czy usterek pojazdu, mieszczą się w jednym miejscu.
8,4-calowy ekran wyświetla m.in. funkcje Apple Carplay. Co ciekawe, w Porsche nie ma i nie będzie Android Auto. Jak udało mi się ustalić, Porsche nie przyjęło warunków Google'a, który domagał się zbyt wielu danych zbieranych w trakcie jazdy i użytkowania pojazdów. Ponieważ 80 proc. klientów marki z Zuffenhausen ma iPhone'y, decyzja stawiająca prywatność użytkowników Taycana ponad uniwersalnością systemu, była łatwiejsza.
Jako opcję można zamówić też wyświetlacz mieszczący się przed pasażerem. Duplikuje on wszystkie funkcje ekranu centralnego z wyłączeniem dwóch kategorii. Po pierwsze - nie ma tu dostępu do ustawień pojazdu. To oczywiste - ze względu na bezpieczeństwo. Po drugie - nie ma tu dostępu do Apple CarPlay. To z kolei wymóg Apple'a związany z prywatnością. W końcu na fotelu pasażera nie zawsze wieziemy kogoś, komu chcemy dawać dostęp do naszych wiadomości.
W takim razie - po co komu ten drugi ekran? Na przykład po to, żeby pasażer mógł wygodnie w trakcie jazdy szukać w mieście docelowym restauracji. Może też podglądać parametry jazdy lub sterować multimediami.
Na pokładzie Taycana, oprócz tych trzech ekranów, Porsche proponuje jeszcze dwa. Jeden jest w standardzie w konsoli środkowej, poniżej wyświetlacza głównego. Służy przede wszystkim do obsługi klimatyzacji oraz jako touchpad. Opcjonalny, piąty ekran może być ulokowany z tyłu i również służy do obsługi klimy. A ta jest jeszcze o krok naprzód w przyszłość przed rozwiązaniem znanym z Panamery.
We wspomnianej limuzynie Porsche sterowanie nawiewami odbywa się elektronicznie. Na ekranie symulującym kratki nawiewów, można palcem wskazywać ich położenie, co z kolei realizowane jest elektrycznie, za pomocą małych napędów. Taycan idzie krok dalej. Na wirtualnej mapie kabiny palcem wskazujemy gdzie chcemy, żeby nawiew wiał. Ustawiamy więc tylko pochodną położenia kratek, która ostatecznie jest dla nas bardziej interesująca.
Kratki nawiewów w Taycanie zostały pozbawione widocznych od zewnątrz ruchomych elementów. Sterowanie strumieniem powietrza odbywa się głębiej, w kanałach, a nie na wylocie.
Wnętrze Porsche Taycana - ile w nim miejsca?
Porsche już wcześniej podkreślało, że ich pierwszy elektryczny samochód, pod względem pozycji za kierownicą, ma bardziej przypominać 911 niż Panamerę. I tak jest - siedzi się tu nisko, w dobrze obejmujących, sportowych fotelach (to opcja - standardowe nie mają boczków na wysokości ramion).
Z tyłu sporą ilość miejsca na nogi zapewnia niecka w podłodze. By zmieścić wygodnie pasażerów, konieczne było wykonanie przerwy w modułach akumulatorów.
Porsche przyłożyło sporo uwagi do wykonania elementów wnętrza z materiałów przyjaznych środowisku. Mniej widoczne elementy zrobione są z tworzywa sztucznego, które pochodzi z poddanych recyklingowi sieci rybackich. Jakiś czas po premierze do oferty ma wejść Taycan pozbawiony tapicerek skórzanych. Wnętrze będzie wykonane z materiału o nazwie Race Tex.
Ciąg dalszy nastąpi 4 września
Z warsztatów z Porsche Taycanem nie wyniosłem ani jednego zdjęcia, bo obowiązywał zakaz fotografowania, ale wyniosłem kilkanaście stron notatek i pierwsze wrażenia z jazdy. Komplet informacji musi jednak zaczekać na 4 września, kiedy to Porsche odsłoni oblicze produkcyjnego Taycana.
Ja wiem jedno - nadciąga prawdziwy Tesla-killer.