Ferrari 296 GTB to hybrydowa nowość z Maranello. Ma silnik V6 i wtyczkę
24.06.2021 13:36, aktual.: 10.03.2023 15:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czy tego chcemy, czy nie, tak wygląda przyszłość - hybryda typu plug-in z 6-cylindrowym silnikiem. 296 GTB debiutuje jako pierwsze ferrari z V6. Nie oznacza to jednak, że jest słabe - połączenie prądu i benzyny owocuje bowiem imponującymi parametrami.
Ferrari 296 GTB to rewolucyjny projekt, będący najlepszym dowodem na to, że Ferrari wkracza w nową erę swojej imponującej historii. To era coraz bardziej zaawansowanej elektryfikacji, w tym przypadku stojącej nie tylko pod znakiem ekologii i emisji spalin, lecz przede wszystkim osiągów.
Co więcej, jest to też pierwsze drogowe ferrari z silnikiem V6 (zaprezentowane w 1974 roku Dino 246 GT nie było sprzedawane pod tą marką). Zbieżność cyfr w nazwach nie jest przypadkowa - do napędu 296 GTB użyto bowiem 2,9-litrowej jednostki, która przy wsparciu napędu elektrycznego generuje łącznie 830 KM mocy i 740 Nm maksymalnego momentu obrotowego.
Takie parametry pozwalają osiągać pierwszą setkę w 2,9 sekundy i rozpędzać się maksymalnie do 330 km/h. Nieźle jak na podstawę pozycjonowaną poniżej F8 Tributo. Elektryfikacja ma w tym swój udział, lecz Ferrari twierdzi, że to przede wszystkim zasługa czystej mechaniki wyżyłowanego V6. Silnik sam w sobie jest w stanie wykrzesać bowiem ponad 660 KM, przez co charakteryzuje się najlepszym stosunkiem mocy do pojemności spośród oferowanych obecnie, fabrycznych jednostek.
Co więcej, w przeciwieństwie do wielu hybryd typu plug-in 296 GTB pozostało autem tylnonapędowym z zaledwie jednym elektrycznym silnikiem ściśniętym pomiędzy benzynowym V6 a 8-stopniową, automatyczną przekładnią. W pakiecie jest też oczywiście akumulator o pojemności 7,45 kWh pozwalający na przejechanie 25 km w trybie w pełni elektrycznym.
Ci, którzy spodziewali się, że 296 GTB jak większość hybryd typu plug-in będzie ciężkie, byli w błędzie. Całość waży 1470 kg - o 75 kg więcej od konkurencyjnego McLarena Artura, ale wciąż całkiem przyzwoicie, tym bardziej że moc stoi po stronie Włochów.
Sporo dzieje się też w podwoziu. Rozstaw osi jest o 50 mm krótszy niż w innych ferrari z centralnym silnikiem, co ma pozytywnie wpływać na zwrotność oraz zachowanie w ciasnych zakrętach. Na pokładzie są też magnetycznie sterowane, adaptacyjne amortyzatory i bardzo wydajne hamulce.
Wszystko jest oczywiście wspomagane systemami elektronicznymi, które mają pomóc w wyciśnięciu maksimum osiągów bez większego wysiłku. Przykładem jest choćby najnowsze wcielenie Ferrari Side Slip Control, pomagającego utrzymać kontrolowany poślizg.
Chętni będą też mogli zamówić pakiet Assetto Fiorano wyróżniający się bardziej wyścigowymi nastawami podzespołów i redukcją masy pojazdu o 12 kg. Atrakcją pakietu będą także wyjątkowe połączenia kolorystyczne inspirowane np. wyścigowym Ferrari 250 Le Mans czy wyczynowe opony Michelin Pilot Sport Cup 2 R.
Ferrari nie byłoby oczywiście sobą, gdyby nie położyło nacisku na aerodynamikę. Łącznie samochód może pochwalić się 360-kilogramowym dociskiem przy prędkości 250 km/h, głównie dzięki wysuwanemu spojlerowi, który sam w sobie odpowiada za 100 kg.
A co z wnętrzem? Kabina przypomina inne, nowe modele marki. Oznacza to konsolę centralną skierowaną w stronę kierowcy i dodatkowy wyświetlacz umieszczony przed pasażerem. Stylistycznie najbliżej jej chyba do SF90 Stradale, choć wydaje się mniej minimalistyczna i bardziej wyrafinowana.
Na więcej szczegółów musimy jeszcze trochę poczekać, gdyż ceny i data rynkowej premiery wciąż pozostają tajemnicą. Pewnym jest jednak, że 296 GTB to przełomowy model, z którym marka wiąże ogromne nadzieje. Już dziś mówi się o tym, ze zastosowany tu napęd może znaleźć się również w innych, nowych modelach marki, wliczając w to planowanego SUV-a Purosangue.