Lexus LM może i wygląda dziwnie, ale zachwyca. Nie ma konkurencji
Od dłuższego czasu mam wrażenie, że żaden nowy model nie jest w stanie mnie już naprawdę zaskoczyć. Przynajmniej pozytywnie. Dzięki doświadczeniu wiem, czego się spodziewać nawet po aucie, którego kompletnie nie znam. Lexus modelem LM kompletnie mnie rozbroił. Bo choć widziałem zdjęcia tego brzydkiego nadwozia i luksusowego wnętrza, to... ten model trzeba zobaczyć na żywo. A najlepiej poczuć.
12.05.2023 | aktual.: 27.09.2023 14:37
W informacji prasowej czytałem, że "Lexus LM to pierwszy model marki w Europie, który łączy komfort ekskluzywnej limuzyny z nadwoziem przestronnego minivana", co uważam za niezbyt dobry obraz tego, z czym miałem kontakt. Ten samochód łączy komfort nie ekskluzywnej, tylko luksusowej limuzyny i nie z nadwoziem minivana, tylko z pokładem prywatnego odrzutowca. Jedno, czego w nim brakuje, to lokaja.
Czym jest Lexus LM?
Lexus LM nie ma w sobie – jak dla mnie – za grosz ekskluzywności, którą mają samochody marek Rolls-Royce czy Bentley i nie jest nawet tak ekskluzywny jak bardziej przyziemne od brytyjskich aut Mercedes Klasy S i BMW Serii 7. To też nie jest auto na pokaz, którym chcesz udowodnić, jak jesteś bogaty czy odnaleźć się w gronie najbogatszych. W takim otoczeniu, wychodząc z LM-a, będziesz wyglądał jak gość, który nie ma swojej limuzyny i ktoś załatwił ci shuttle'a. Być może ta skromność samochodu ma swoje zalety, ale trzeba mieć odpowiedni charakter.
To samochód, w którym w ogóle nie liczy się to, co ma pod maską, jakie ma podwozie, jak się go prowadzi, jakiej jest marki, czy jak wygląda. Jego wnętrze z tyłu to pokój, to pierwsza klasa w samolocie czy pokład prywatnego odrzutowca. To miejsce, w którym bez żadnych niedogodności przedłużasz komfortową podróż, przenosząc się z powietrza na ląd.
Czteroosobowy, a tak naprawdę dla dwóch osób
Na rynku pojawią się dwie wersje Lexusa LM, różniące się kabiną i przeznaczeniem. Na razie nie ma podziału pod kątem nazewnictwa, nie będzie wersji, choć w mojej opinii pojawi się jakieś określenie w cenniku, które oddzieli te dwa warianty.
Wyższa specyfikacja to ta czteroosobowa, przeznaczona w praktyce dla dwóch pasażerów. Z przodu siedzi kierowca i najwyżej ochroniarz lub asystent - generalnie "nikt istotny", a na pewno nie właściciel auta.
Z tyłu są dwa fotele z masażem i ogromnym zakresem regulacji w stylu znanym tylko z topowych limuzyn. Choć przyznam, że w maybachu GLS, nowym range roverze, ani też w rollsie nie jest tak wygodnie. Jest bardziej ekskluzywnie, bo bez wątpienia rolls przekonuje materiałami, wykonaniem, pluszowym dywanikiem czy absolutnym wyciszeniem, ale koniec końców, gdybym miał spędzić tu np. 8 godzin w podróży po 12—godzinnym locie, wybrałbym LM-a. Choćby dlatego, że niczego tu nie brakuje, a fotele można całkowicie położyć.
Kabina z tyłu jest oddzielona jak w klasycznej limuzynie ścianą od kierowcy. Sama tylna strefa jest też podzielona na dwie, choć już nie fizycznie. Za to każdy z pasażerów może regulować wszystko po swojemu - oświetlenie nastrojowe, klimatyzację czy audio. Przed nimi rozpościera się gigantyczny 48-calowy ekran (nie dało się go włączyć, więc nie wiem, jakiej jest jakości), który sprawia, że 31-calowy z BMW i7 po prostu blednie.
Ten w Lexusie LM daje się podzielić na dwa mniejsze, jeśli jeden z pasażerów chce obejrzeć film, a drugi pograć na konsoli. Do tego dobrano 23-głośnikowy system audio Mark Levinson i słuchawki dla każdego, a portów USB jest tak dużo, jak tylko mogło być.
Schowków jest jeszcze więcej i tu nie przesadzam – są w każdym miejscu, w które zajrzysz. Mniejsze, większe, czasami kieszonki, a z przodu lodówka. Są też stoliki, choć maleńkie. Każdy z pasażerów może sterować też otwieranym dachem, choć ten ma wielkość jak okienko w samolocie.
W informacji prasowej czytamy: "W trakcie prac nad autem konsultowano się z producentami prywatnych odrzutowców oraz najzamożniejszymi klientami, by sprostać ich oczekiwaniom. Okazało się, że dla nich najwyższy poziom luksusu oznacza przestrzeń, w której mogą się zrelaksować zarówno fizycznie, jak i psychicznie". Moja odpowiedź: widać!
Większość elementów obsługuje się pilotem dotykowym w kształcie smartfona, ale nie tak powolnym lub ze skomplikowanym interfejsem jak u konkurencji. Jest tak prosty, jakby projektowano go dla dzieci, choć w tych przedprodukcyjnych egzemplarzach (tym razem naprawdę takie były) nie wszystko działało.
Siedmiomiejscowy, ale tak naprawdę dla sześciu osób
W sześciomiejscowym (choć Lexus twierdzi, że siedmio) jest nieco inaczej, ale podobnie. Te same fotele nie mają funkcji masażu i spania, a kierowcę od pasażerów z tyłu nie dzieli już ścianka. To dlatego, że ta wersja może być jednocześnie autem do przewożenia grupy VIP-ów, jak i samochodem rodzinnym dla osób ze specyficznym gustem. I wtedy taki LM staje się bardzo mocnym konkurentem nie tylko dla GLS-a i Klasy V Mercedesa czy BMW X7, ale też dla uwielbianego u nas Chryslera Pacyfiki.
Auto jest najwygodniejsze w drugim rzędzie, jest tam bardzo dużo przestrzeni, ale za tymi fotelami są dwa kolejne, składane jak w starym Land Cruiserze – do góry i na boki. Nie zmienia to faktu, że i te siedzenia są wygodne, a przestrzeni dla pasażerów, nawet dorosłych, jest dużo. Od biedy pośrodku można posadzić trzecią osobę – jest dla niej pas i zagłówek – tylko to transport na poziomie "jechaliśmy w sześciu w maluchu".
Z przodu to SUV Lexusa, jak i w podwoziu
Przednia część modelu LM, choć zaprojektowana nieco inaczej, mocno nawiązuje do SUV-ów Lexusa, czyli modeli NX czy RX. Środkowy ekran, kierownica i cyfrowe wskaźniki – to już znamy. Choć kierownica nie ma dotykowych pól, lecz klasyczne przyciski. Kierowca i pasażer mają też bardzo wygodne, mięciutkie fotele, ale tak naprawdę trudno je ocenić siedząc w nich zaledwie przez kilka minut.
Cała kabina z przodu zachwyca przejrzystością, zwłaszcza w okolicy słupków A, które podzielono na dwa. Bardzo dobrze prezentują się też materiały, choć ich spasowanie w tych egzemplarzach nie było zbyt dobre.
Podwozie i zespół napędowy też są wspólne z SUV-ami. Dlatego pod maską mamy jednostkę wolnossącą 2.5 o mocy 250 KM w duecie z napędem hybrydowym, oznaczonym jako 350 h. Jest napęd na cztery koła, a przekładnię obsługujemy tradycyjnym dla marki drążkiem. Co warto podkreślić, auto nigdy nie było vanem projektowanym również jako użytkowy, więc dobrze to rokuje w kwestii wyciszenia i komfortu jazdy.
Lexus LM ma 5130 mm długości, 1890 mm szerokości oraz 1945 mm wysokości, a rozstaw osi to 3000 mm. Proporcje są więc typowe dla klasycznego vana, choć jak na niego popatrzeć, to ta wielkość znika w dziwacznej stylistyce. Myślę jednak, że sama stylistyka nie ma tu większego znaczenia, bo Lexusa LM docenią głównie osoby dojrzałe, które już zdały sobie sprawę z faktu, że podróżuje się wewnątrz.
Kiedy i za ile?
Auto zostało zaproponowane krajowym importerom przez Lexus Europe trochę z zaskoczenia, ale nie będzie obsuwy z wprowadzeniem na rynek. Samochód pojawi się u nas już jesienią.
Polska jest szacunkowo najlepszym rynkiem w Europie dla tego samochodu, który będzie sprzedawany głównie do hoteli i firmom zajmującym się transportem bogatych osób. Cena nie jest jeszcze znana. Szacunkowo może to być okolica 500 tys. zł, bo nie będzie rozdrabniania się w cenniku na wersje wyposażenia czy dodatki.