Jeep Wrangler 4xe© fot. Filip Buliński

Pierwsza jazda: Jeep Wrangler 4xe - najpierw jest błoga cisza, potem przychodzi strach

Filip Buliński
2 lipca 2021

Możemy machać rękami i tupać nogami, ale elektryfikacja zatacza coraz szersze kręgi. Jej efektem jest nowy Jeep Wrangler 4xe. W pierwszej chwili miłośnicy offroadu mogą zgrzytać zębami, ale wiecie co? Wbrew pozorom to naprawdę świetne połączenie, o czym miałem okazję się przekonać podczas pierwszych jazd.

Może się wydawać, że walka o obniżenie emisji CO2 jest fanaberią tylko Unii Europejskiej. Błąd. O "lepsze jutro" starają się też na innych kontynentach. Tak, wielkie silniki nie będą wiecznością w USA. Inną sprawą jest, że u nas rygor jest największy. Kolejne modele hybrydowe zwykłych aut już nikogo nie dziwią. Nie są także nowością w tych najszybszych i pobudzających wyobraźnię propozycjach. Ale w terenówce? Kto to widział…

Jeep już w zeszłym roku wprowadził na rynek pierwsze hybrydy, ale bądźmy szczerzy. Mimo najszczerszych chęci trudno nazywać Renegade’a czy Compassa rasowymi terenówkami, choć tam udział w sprzedaży ich zelektryfikowanych wersji 4xe przekroczył już 5 proc. Niedługo także Cherokee dostąpi zaszczytu, ale teraz czas na króla – Wranglera.

Jeep Wrangler 4xe
Jeep Wrangler 4xe© fot. Filip Buliński

Cisza przed burzą

Jeśli elektryfikacja Wranglera jest dla was nawet w najmniejszym stopniu świętokradztwem, pędźcie czym prędzej do salonów Jeepa. Od przyszłego roku długi Wrangler dostępny będzie w Europie wyłącznie w wersji hybrydowej. Przeskok jest więc w przypadku bardzo szybki. A w pełni elektryczny Wrangler jest tuż tuż.

Z ust najzagorzalszych fanów auta może wypłynąć "to już nie to, co kiedyś, Wrangler się skończy", ale w Stanach Zjednoczonych — kolebce dużych V8 - hybrydowy jeep został ciepło przejęty. Więc i dla wybrednych Europejczyków jest nadzieja.

W środku kilka detali zdradza nam, że mamy do czynienia z hybrydą
W środku kilka detali zdradza nam, że mamy do czynienia z hybrydą© fot. Filip Buliński

A trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z najmocniejszym Wranglerem, jaki kiedykolwiek powstał. Układ składa się z 2-litrowego benzyniaka i 145-konnego silnika elektrycznego. Łącznie mamy do dyspozycji 380 KM i aż 637 Nm maksymalnego momentu obrotowego, którego do terenu starczy aż z nawiązką. Nie musicie się obawiać, że miejsce tylnego mostu zajął silnik elektryczny, jak to robi wielu producentów.

Wszelkie mechaniczne mosty, blokady i przekładnie zostały zachowane. Podobnie jak odłączanie stabilizatora. Silnik elektryczny napędzający koła umieszczono przed skrzynią biegów, a kierowca wciąż ma do dyspozycji blokady i reduktor o takim samym przełożeniu, co w wersji spalinowej – 2,72:1 (Sahara i jubileuszowa 80th Anniversary) oraz 4,0:1 (Rubicon). Jest jeszcze druga jednostka elektryczna, zamontowana przy silniku, która wspiera jego pracę i zastępuje alternator.

Port ładowania umieszczono na lewym przednim błotniku
Port ładowania umieszczono na lewym przednim błotniku© fot. Filip Buliński

A skoro to hybryda plug-in i ma na pokładzie akumulator o pojemności 17,3 kWh, to pewnie gorzej sobie radzi w terenie? Nic z tych rzeczy. Wrangler dalej może kąpać się do głębokości 762 mm, zachował kąty terenowe, a kufer wciąż ma 533 l. Mniejszy jest jedynie zbiornik paliwa — ma 65 l. Jeep musiał też poświęcić przydatne schowki (np. na liny) pod tylnymi siedzeniami. To właśnie tam umieszczono baterie.

Najpierw spokój, potem przerażenie

O efektach wszystkich zmian miałem okazję przekonać się na pierwszych jazdach, które odbywały się zarówno na asfalcie, jak i specjalnie przygotowanym torze. Zacznijmy od tego drugiego. W końcu brudny Wrangler, to szczęśliwy Wrangler.

Strome zjazdy i podjazdy? Żaden problem
Strome zjazdy i podjazdy? Żaden problem© fot. Filip Buliński

Któż nie lubi wrzasku silnika o uczciwej liczbie cylindrów, ale eksploracja bezdroży w zupełnej ciszy, pozwalającej jeszcze lepiej delektować się tym upragnionym kontaktem z naturą, wcale nie brzmi gorzej. W końcu też możemy zdjąć panele dachowe, drzwi, złożyć przednią szybę i powoli sunąc na terenowym tempomacie (do 8 km/h), wsłuchiwać się w ptaków śpiew i szum drzew.

Zastępuje on też asystenta zjazdu ze wzniesienia oraz pomoże nam na nie wjechać. Wystarczy dołączyć reduktor, przejść na tryb elektryczny i już Wrangler sunie do przodu, bez względu na przeszkody. Nam pozostaje kontrolować kierunek ruchu. Elektroniczne wspomaganie jest bardzo przydatne, jeśli dopiero zaczynamy nasze przygody z offroadem.

Obraz
Obraz;

System bardzo nie lubi, kiedy wchodzimy mu w paradę, przypominając "kto tu rządzie" solidnym szarpnięciem. Inną sprawą jest, że zabiera prawie całą przyjemność z jazdy w terenie. Po pierwszym okrążeniu zapoznawczym przeszedłem więc w manualny tryb. Znacznie przyjemniejszy.

Ale główne pytanie brzmi: jak jeep jeździ na samym elektryku? Odpowiadam – daje radę. Jest naprawdę dzielny. Nawet 30-stopniowe podjazdy bez rozpędu nie stanowiły dla niego problemu. Według danych technicznych na pełnym ładowaniu powinniśmy przejechać ok. 53 km. Oczywiście w terenie będzie to trudne do wykonania, ale prąd nie skończy nam się tak szybko. Energię wykorzystaną na podjazd odzyskamy w dużym stopniu, rekuperując na zjeździe. A system jest naprawdę wydajny.

Obraz
Obraz;

Ewentualną słabość Wrangler 4xe może okazać dopiero na kopnym piachu. W końcu masa nie jest przyjacielem takich sytuacji, a dodatkowe 300-330 kg (w zależności od wersji) mogą pokrzyżować nam plany. W takim przypadku rozwiązaniem problemu ma być tryb Sand Recovery, który jest składową wspomnianego wcześniej tempomatu.

A na asfalcie? Dopóki nie wyprostujemy mocniej prawej nogi, różnic względem czystej spalinówki właściwie nie ma. Prowadzenie przypomina manewrowanie kontenerowcem, zawieszenie bardzo nie lubi gwałtownych manewrów, a 8-biegowy automat nie spieszy się ze zmianą biegów. Ale tylko spróbujmy wykorzystać pełen potencjał obu silników.

Brudny Wrangler to szczęśliwy Wrangler
Brudny Wrangler to szczęśliwy Wrangler© fot. Filip Buliński

Powiedziałbym, że wciskając gaz do oporu, zaniemówiłem, ale skłamałbym. Czegoś takiego się nie spodziewałem. Wiedziałem się, że będzie szybko, w końcu to 380 KM, ale żeby na światłach iść łeb w łeb z hot hatchami? Wrangler 4xe przyspiesza do setki w 6,4 s, co oznacza, że lepiej mocno trzymać kierownicę.

Do pewnego stopnia było to wręcz przerażające, bo okiełznanie jeepa przy wyższych prędkościach nie jest niedzielnym spacerkiem, a do tej pory rozpędzanie chwilę trwało. Tutaj dzieje się to błyskawicznie i masz tylko nadzieję, że na horyzoncie nie pojawi się łuk. Nietuzinkowe przyspieszenie w aucie gabarytów szafy było do tej pory domeną Mercedesa Klasy G, ale tam odnosi się wrażenie większej kontroli nad sytuacją. Wrangler to stereotypowy muscle car – szybki na prostej, ale na zakręcie to lepiej uważaj.

Obraz
Obraz;

W jeepie nie zabrakło też charakterystycznych składowych hybrydy — bezemisyjnie możemy jechać do 130 km/h, jest funkcja zachowania prądu na później lub doładowania baterii z benzyniaka, a także przycisk wzmacniający rekuperację przy zamkniętej przepustnicy. Jeśli chodzi o spalanie – na dokładne pomiary jeszcze przyjdzie czas. Podczas jazd zużycie wahało się między 10 a 14 l/100 km, co jest porównywalne ze zwykłą wersją. Oczywiście możemy je obniżyć, korzystając z elektryka i dbając o stan naładowania baterii.

Ile kosztuje? Hybrydowy Wrangler zaczyna się od 303,5 tys. zł za wersję Sahara, a topowy Rubicon to już kwestia 310,4 tys. zł. Względem benzyniaka musimy więc dopłacić blisko 40 tys. zł. Dużo? Kwota robi wrażenie, ale przy takich liczbach różnica jest łatwiejsza do przełknięcia. A sam Jeep Wrangler 4xe? Bez wątpienia pokazuje, że w godny sposób będzie kontynuował dziedzictwo modelu. Czasem wymaga więcej uwagi i pokory, ale nie brakuje mu krzty uroku, którym zdobył serca milionów. A że jest zelektryfikowany? To może mu wyjść na dobre.

Jeep Wrangler 4xe
Jeep Wrangler 4xe© fot. Filip Buliński
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/32]
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (2)