Auta tańsze o kilkadziesiąt tysięcy. Wszystko przez nowe przepisy UE

Nowy rok przyniósł ogromne zmiany w cennikach niektórych marek. Spalinowe modele w większości utrzymały ceny lub nieznacznie zdrożały, ale to, co zadziało się w kwestii aut elektrycznych, zdecydowanie zasługuje na uwagę. Obniżki idą w grube tysiące.

Volkswagen ID.7
Volkswagen ID.7
Źródło zdjęć: © Autokult | Marcin Łobodziński
Aleksander Ruciński

ID.7 zamiast Passata? To może mieć sens

Volkswagen ID.7 to zdecydowanie najlepszy elektryk tej marki i jedna z lepszych propozycji w segmencie. Niemcy w końcu stworzyli auto, któremu trudno cokolwiek zarzucić. Tym, co mogło powstrzymywać klientów, była cena startująca od 267 690 zł. Teraz zmieniono ją na 227 690 zł.

Tyle zapłacimy za ID.7 w wersji Pro z 286-konnym silnikiem i akumulatorem o pojemności 77 kWh. Co warte odnotowania, kwota po obniżce nie jest związana z wyprzedażą rocznika. Dotyczy ona roku modelowego i roku produkcji 2025.

Nie zawiera też ewentualnych obniżek wynikających z państwowych dopłat. Po ich uwzględnieniu, realna kwota zakupu może być niższa nawet o 40 tys. zł. Są to już rejony cenowe spalinowego Passata, który ze słabszym napędem i uboższym wyposażeniem startuje z poziomu 171 790 zł.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Hyundai Kona EV - zasięg bez wyrzeczeń?

Warto jednak odnotować, że obniżki cen nie kończą się na ID.7. Volkswagen obniżył również ceny innych elektryków. ID.4 kupimy za 157 190 zł zamiast 182 190 zł, a ID.5 za 162 890 zł zamiast 197 890 zł.

Ledwie trafiły na rynek, a już je wyprzedają

Kilka miesięcy temu fabryki wytwarzające Forda Capri i Forda Explorera musiały ograniczać produkcję z powodu słabego popytu. Marka w końcu zareagowała, próbując napędzić sprzedaż z pomocą niższych cen.

Capri w cenniku na rok 2025 startuje z pułapu 179 990 zł. Jeszcze niedawno było to 207 770 zł. Explorera kupimy natomiast za 169 990 zł zamiast 198 270 zł. Na osłodę Ford dorzuca w cenie ładowarkę typu Wallbox do każdego auta.

Peugeot poszedł po rozum do głowy

Dotychczasowe ceny elektrycznych aut z lwem w logo były delikatnie mówiąc wysokie. Przykład? 233,6 tys. zł za model e-3008. Rocznik 2025 jest już jednak wyceniony bardziej rozsądnie, bo na 199 950 zł. Na jeszcze większą obniżkę załapał się mniejszy e-2008 kosztujący 147 450 zł - o 40 tys. zł mniej niż dotychczas.

Pozostałe modele również potaniały - najmniejszy e-208 ze 145,1 tys. zł na 129,1 tys. zł, e-308 ze 181 150 zł na 171 150 zł. Spektakularnie wyglądający e-408 kosztuje natomiast 196,7 tys. zł, co oznacza obniżkę o 12 tys. zł. Co warte odnotowania, tak jak w przypadku Volkswagena i Forda, są to kwoty za auta z rocznika 2025.

Hyundai rozbił bank, choć to tylko czasowe rabaty

85 000 zł rabatu na Ioniqa 5? Żaden problem. Na taką obniżkę mogą liczyć klienci, którzy zdecydują się na auto z rocznika 2024 w wersji UNIQ z 325-konnym napędem. Wspomniany samochód kosztuje 229 tys. zł zamiast 314,9 tys. zł. Chętni na podstawowe wydanie Dynamiq również zaoszczędzą - cennik otwiera kwota 149,9 tys. zł, co oznacza obniżkę w wysokości 70 tys. zł. Co ważne, rabatami, choć nieco niższymi, bo sięgającymi "tylko" 50 tys. zł objęto również auta z rocznika 2025.

Obniżki na pozostałe modele nie są już tak spektakularne, choć wciąż warte uwagi. Ioniqa 6 2025 kupicie o 15 tys. zł taniej, ale już rocznik 2024 staniał nawet o 71 tys. zł. W przypadku Kony Electric będzie to natomiast 32 tys. zł mniej za rocznik 2025 i 45 tys. mniej w przypadku rocznika 2024.

Czyli jednak się da?

Elektryki staniały, nagle i wyraźnie. Oczywiście nie wszystkie, ale bazując na ofertach wspomnianych marek widać pewien trend. Co skłoniło producentów do obniżek? Można podejrzewać, że jednym z powodów był słaby popyt. Auta elektryczne wciąż stanowią margines na polskim rynku, a wysokie ceny są jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy.

Drugą, bardziej prawdopodobną kwestią wydają się obowiązujące od 1 stycznia 2025 r. unijne regulacje i związane z nimi limity uśrednionej emisji CO2 dla całej gamy modelowej. Im większy udział zeroemisyjnych elektryków w całkowitej sprzedaży, tym większa szansa na zmieszczenie się w limitach i uniknięcie kar.

Nic więc dziwnego, że niektóre marki podjęły decyzję o obniżkach. Straty wynikające z niższych marż mogą bowiem okazać się mniejsze niż kwoty, jakie trafiłyby do unijnego budżetu w przypadku przekroczenia limitów.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (20)