Gran Turismo Elettrificato, czyli jak VW doprawił emocjami swojego elektrycznego SUV'a
Wiecie co oznacza skrót GTI? Jak wszystko, co związane z motoryzacyjnymi emocjami to określenie pochodzi z Włoch. "Gran Turismo Iniezione" - czyli po prostu samochód zdolny do sprawnego pokonywania większych odległości wyposażony we wtrysk paliwa. Co to ma wspólnego z elektrycznym Volkswagenem ID.4? Śpieszę wyjaśnić.
Fakt, że samochód ma elektronicznie sterowany wtrysk paliwa (czy nawet bezpośredni wtrysk) dziś na nikim nie robi wrażenia. Wręcz przeciwnie. Perspektywa niedalekiej przyszłości ze wpisaną w nią katastrofą klimatyczną, odebrała nam nawet opcję ekscytowania się możliwościami rozwoju jednostek spalinowych. Wiemy już, że silniki te odchodzą do lamusa, niezależnie od rodzaju wtrysku i sposobu, w jaki gospodarują paliwem. Sam fakt, że muszą to robić, czyni je zbędnymi.
Patrząc z perspektywy przyszłych pokoleń, możemy przypuszczać, że już niedługo jeżdżenie wibrującym i "śmierdzącym" samochodem na paliwa kopalne może być równie źle widziane, co używanie słowa, które jeszcze niedawno w sposób akceptowalny określało przynależność etniczną (uczyliśmy się go w przedszkolu z wierszyka Juliana Tuwima). Dziś to słowo jednak jest, skądinąd słusznie uważane za obraźliwe. Jazda spalinówką stanie się albo źle widziana, albo będzie marginalną czynnością, przeznaczoną dla wielbicieli klasyków, zasilanych syntetycznym paliwem (czyli czymś, nad czym także pracuje koncert Volkswagena).
Są jednak słowa, idee i... skróty, których znaczenie metaforyczne jest silniejsze niż to dosłowne, a także silniejsze niż aktualny "zeitgeist". Tak właśnie jest z magicznymi trzema literami skrótu "GTI". Patrzymy na oznaczenie tylnej klapie samochodu i już wiemy, że mamy do czynienia z Golfem, który nie tylko jest świetnym, miejskim samochodem rodzinnym, ale także wersją tegoż, w której wszystkie konie mechaniczne, jak to kiedyś napisał Jeremy Clarkson, "mają wasabi pod ogonem".
I tu na scenę wchodzi ID.4 GTX. Wszechstronny, elektryczny SUV z napędem na cztery koła, którego 300 koni mechanicznych również solidnie doprawiono przyprawami. W związku z tym, mimo że pojemność jego bagażnika przy złożonych siedzeniach to 573 litry, a przy rozłożonych aż 1575 litrów, osiągi ma właściwie równe tym, które ma jego dużo mniejszy spalinowy kuzyn. To oznacza, że GTX posiadający ogromną ilość miejsca na nogi dla pasażerów tylnej kanapy, oraz milion świetnych schowków na wszystkie gadżety, jakie nowoczesna rodzina może chcieć wozić ze sobą, przyspiesza od 0 do 100 km/h w 6,3 sekundy.
Jedyne, w czym ustępuje miejsca swojemu spalinowemu kuzynowi to prędkość maksymalna. Jest ona ograniczona do 180 km/h (i tak jest to 20km/h więcej niż w przypadku zwykłego ID.4), ale umówmy się, nigdzie poza niektórymi niemieckimi autostradami nie można legalnie jechać tak szybko. Do tego jazda z butem w podłodze nie mieści się specjalnie w duchu wydajności energetycznej, która jest tym, co w jeździe elektrykami jest najistotniejsze.
Wydajność i emocje
Tak, ID.4 GTX jest szybki. W trybie sport, który można wybrać, jako jedną z dostępnych opcji dostosowujących zachowanie samochodu do warunków drogowych i stylu, w jakim chcemy chwilowo prowadzić (pozostałe to Eco, Comfort, Individual lub Traction), przy starcie naprawdę wgniata kierowcę i wszystkich pasażerów w fotele.
Te ostatnie, ponieważ to właśnie wersja GTX, wzbogacono o sportowe akcenty stylistyczne, takie jak np. szara alcantara, ale też zaprojektowano je tak, by oferowały lepsze trzymanie na boki. Dodajmy do tego, że fotele "ergoactive" z przodu przypominają tzw. kubełki i są dodatkowo podgrzewane (podobnie jak kierownica) i mogą zmęczonemu kierowcy i współpasażerowi zrobić masaż i mamy jedne z lepszych siedzeń na rynku.
To jednak mniej istotne niż sposób, w jaki ten sporawy SUV przyspiesza. I nie chodzi tylko o czas mierzony stoperem. Oczywiście dla tych, którzy elektrykami już jeździli, nie powinno być do końca zaskakujące, że robi to z typową dla samochodów napędzanych akumulatorami "natychmiastowością" momentu obrotowego dostępnego na zawołanie. Co innego jednak przykuwa uwagę.
Dzięki mocy, jaką generują silniki, efekt ten nie występuje bowiem, wyłącznie przy samym ruszaniu, ale przez cały czas, w jakim trzymamy nogę na gazie, niezależnie od prędkości. A dzięki adaptacyjnemu zawieszeniu i nisko położonemu środkowi ciężkość, pomimo wagi baterii, całość zaskakująco dobrze utrzymywana jest w ryzach, gdy droga robi się kręta. Świadomość masy należy tylko mieć przy hamowaniu, jeśli nawierzchnia nie oferuje wystarczającej przyczepności - fizyka zrobi swoje. Przyjemnością jest za to katapultowanie się pomiędzy kolejnymi zakrętami, korzystając z napędu na cztery koła i surfując na fali mocy i momentu.
Jednocześnie jednak GTX jako sportowiec jest wyjątkowo wydajnym maratończykiem. Zasięg oferowany przez akumulatory o pojemności 77kW może wynosić aż 482 km. To oznacza, że w tej usportowionej wersji ID.4 może być kompanem długich tras. Ale też, że w typowo miejskich warunkach możemy go ładować mniej więcej raz na dziesięć dni. Inną sprawą jest, że na stacjach szybkiego ładowania prądem stałym (do 125 kW) wystarczy około 30 minut, by zdobyć energię potrzebną do przejechania kolejnych 300 km, czyli naładować się do ok. 80% pojemności baterii.
Do tego, ładowanie go jest łatwe i nie musi być drogie. Dzięki programowi We Charge klienci Volkswagena zyskują dostęp do ponad 150 000 ładowarek w całej europie, w tym właśnie tych najszybszych - firm Ionity i Greenway. We Charge to nie tylko sposób na łatwe płacenie jedną kartą za różne "systemy" ładowania, ale zależnie od taryfy, możliwość tańszego kupowania prądu, którego ceny wahają się od 2,59 zł/kWh do 1,39 zł/kWh. Ta ostatnia jest dla tych, którzy wybiorą plan We Charge Plus.
Większość klientów będzie jednak swojego GTX-a ładowała w domu, używając wallboxa ID.Charge z opcjonalnym modemem 4G i licznikiem prądu. Prąd zmienny o mocy 11 kW spokojnie wystarczy, by naładować tego sporego SUV-a przez noc, czyli wtedy kiedy jest najtaniej. Do tego, dzięki umowie, jaką Volkswagen ma z Polenergią nie musimy nawet mieć paneli fotowoltaicznych na dachu, żeby mieć pewność, że energia, która płynie do naszego samochodu, jest w pełni zielona. To prawdziwa zeroemisyjność.
Cena zakupu i utrzymania też nie przeraża. Przy zużyciu prądu na poziomie 19,1-18,1 kWh/100 km w cyklu mieszanym i dopłatach w rządowym programi "Mój elektryk" sięgającym aż 27 000 złotych wybór takiego samochodu zaczyna się naprawdę opłacać. Szczególnie że, jak już ustaliliśmy, jest on zarówno praktyczny, jak i emocjonujący.
Nowoczesny i bezpieczny
Oczywiście, podobnie jak Golf GTI, choć jest królem wśród hothatchy, jest jedynie usportowioną wersją zwykłego Golfa, posiadającą dokładnie te same systemy multimedialne i bezpieczeństwa, tak samo GTX to właściwie, ten sam Volkswagen ID.4, tylko że mocniejszy i ze sportowymi dodatkami takimi, jak lakierowane na czarno elementy nadwozia, 21-calowe felgi czy tylny dyfuzor.
Ten sam, poza wspomnianym wcześniej napędem 4x4, realizowanym przez dwa silniki elektryczne na przedniej (silnik asynchroniczny) i tylnej (silniki synchroniczny) osi. Już podczas prezentacji tego samochodu Volkswagen pokazał, że ID.4 GTX jest w stanie, bez żadnych przeszkód pokonać rampę o nachyleniu 37,5 proc. co jest równoważne z wjechaniem pod trasę narciarską o dość przerażającej nazwie "Harakiri" w położoną w Mayrhofen w Dolinie Zillertal.
Budzony do życia choćby trybem "traction" napęd jest więc w stanie rzeczywiście wspomóc samochód w pokonywaniu trudniejszego terenu. Ale także w pełni się odłączyć gdy nie jest potrzebny, tak by zasięg był większy i samochód pracował bardziej wydajnie, nie musząc napędzać kół, które nie są w tej chwili potrzebne. To jednak wyróżnik GTX. A wsród cech wspólnych, które posiadają samochody z rodziny ID, możemy wymienić przede wszystkim zaawansowane systemy pasywnego i aktywnego bezpieczeństwa, które nie tylko ostrzegają, ale też zapobiegają skutkom niepożądanych zdarzeń.
Systemy te działają, niezależnie czy mówimy o zasłabnięciu kierowcy, nagłym zajechaniu nam drogi przez inny pojazd, wyskakującym przed maskę pieszym czy rowerzystą, błędzie popełnionym podczas manewru parkowania lub cofania, awaryjnym hamowaniu oraz nieumyślnym opuszczeniu pasa. Jeśli tylko będą włączone D.4 zareaguje w każdej z tych sytuacji, lub pozwoli uniknąć skutków błędów, popełnionych przez innych. Zwróci też naszą uwagę na pojazdy w martwym polu, ale także, gdy korzystamy z aktywnego tempomatu o nazwie Travel Assist, dostosuje prędkość do obowiązujących ograniczeń, a nawet do kształtu drogi.
Mnie jednak za każdym razem w samochodach z tej rodziny urzekają inne rzeczy. Czyli wszystko to, co ułatwia korzystanie z nich na co dzień. To, że gdy do nich podchodzę, same się otwierają. Gdy do nich wsiadam, wystarczy, że nacisnę pedał hamulca, by samochód się włączył. Samo przekręcenie wybieraka biegów sprawia, że ID.4 GTX jest gotowy do jazdy. Apple CarPlay i Android Auto łączy się tu po Wifi, a telefon ładuje indukcyjnie, bez kabla.
Do tego dochodzi estetycznie zaprojektowany system informacji i rozrywki, system rozpoznawania komend głosowych i komunikacja, jaką samochód może ze mną prowadzić poprzez subtelne sygnały świetlne, tzw. ID.Light, czyli paska ledów umieszczonych pod szybą, który daje mi znać, kiedy samochód mnie słucha, gdy wykrywa niebezpieczeństwo, lub kiedy i w jakim kierunku mam skręcić, jeśli nawigacja prowadzi mnie do celu.
W trafieniu na miejsce pomaga też wyświetlacz przezierny z rozszerzoną rzeczywistością, który oprócz podawania prędkości z jaką jadę, wyświetla na szybie przede mną strzałki, tak umieszczone w perspektywie ulicy za szybą, że dokładnie pokazują, w którym momencie mam skręcić. Im bliżej jestem, tym strzałka jest większa.
ID.4 GTX to więc samochód kompletny. Rozjaśniający ciemność, dzięki matrycowym reflektorom ID.Light i cieszący oko, dzięki szerokim możliwościom personalizacji np. kolorów, na jakie podświetlone może być jego wnętrze. Do tańca i do różańca, jak mawiali moi dziadkowie. Szczególnie, że poza tymi wszystkimi nowoczesnymi zaletami czuć w nim sportowe zacięcie modeli GTI sprzed lat. Nawet jeśli jego długość, kształt i masa by na pierwszy rzut oka by na to nie wskazywały. Pamiętając o przeszłości i pochodzeniu terminu GTI, warto więc dzisiaj zapamiętać nowy skrót - GTX. Jeszcze o nim usłyszymy...
Podziękowania dla hotelu Pałac i Folwark Łochów za udostępnienie obiektu do zdjęć