Greenpeace bierze Polskę na celownik. Ekolodzy wskazują, co mamy zrobić, Niemcy i Węgry zacierają ręce
Znana organizacja ekologiczna w nowym raporcie wskazuje, że "producenci akumulatorów do samochodów elektrycznych nie traktują dekarbonizacji poważnie". Ma na myśli fabryki w Chinach oraz Polsce i daje jasną wytyczną, co powinno się w tych krajach zmienić.
Przeciwnicy samochodów elektrycznych poddają w wątpliwość sens całego przedsięwzięcia argumentując, że (przynajmniej w polskich warunkach, gdzie wg raportu Forum Energii za rok 2024 udział węgla w całym miksie energetycznym wynosi nadal 57 proc.) ekologiczna nie jest ani jazda nimi, ani ich produkcja.
Zyskali oni właśnie niespodziewanego sprzymierzeńca w formie Greenpeace’u. Znana na całym świecie organizacja prześwietliła 10 wiodących producentów akumulatorów litowo-jonowych na świecie i aż siedmiu z nim zarzuciła brak jasnych celów przynajmniej w jednym z dwóch obszarów: zwiększaniu wykorzystania odnawialnych źródeł energii oraz redukcji śladu węglowego swoich poddostawców.
Tymczasem "to właśnie te dwa czynniki - wykorzystanie energii oraz pozyskiwanie surowców - stanowią główne źródła emisji w procesie produkcji akumulatorów" - zwraca uwagę raport opracowany przez oddział Greenpeace z Azji Wschodniej. I idzie dalej: "brak działań w tym obszarze każe postawić pytanie, czy najwięksi producenci akumulatorów traktują zagadnienie redukcji emisji na poważnie".
Choć raport opracowano wiele tysięcy kilometrów od Polski i dotyczy dziewięciu producentów z Chin i jednego z Korei Południowej, to dotyczy bezpośrednio również naszej gospodarki. Polska jest największym eksporterem akumulatorów litowo-jonowych w Europie i drugim na świecie.
To o tyle paradoksalna sytuacja, że Polska i Chiny cechują się wyjątkowo wysokim wykorzystaniem węgla (w Chinach jest on procentowo jeszcze wyższy niż w Polsce i wynosi ok. 60 proc.). Raport Greenpeace to kolejny z narastającego grona głosów budujących presję również na naszą gospodarkę, by dopasować się do globalnych trendów i przyspieszyć transformację na odnawialne źródła energii. Tym bardziej, że konkurencja nie śpi.
Przywiązanie Polski do węgla szansą dla Niemiec i Węgier?
Za sprawą kilku wielkich inwestycji światowych gigantów, zwłaszcza LG Energy Solutions pod Wrocławiem, ale też Mercedesa w leżącym nieopodal Jaworze oraz BMZ w Gliwicach, Polska kilka lat temu niespodziewanie wyrosła za jednego z globalnych liderów produkcji akumulatorów litowo-jonowych. Komisja Europejska i Bloomberg New Economy uznają naszą gospodarkę za kluczowy element europejskiego łańcucha wartości branży EV.
Dalszy rozwój i wykorzystanie tego potencjału są jednak hamowane przez archaiczny miks energetyczny, który wpływa na sprzeczny z celami wielu korporacji niekorzystny wpływ na środowisko oraz, w czysto pragmatycznych kategoriach, wysokość cen energii.
Sytuację tę starają się wykorzystać zwłaszcza dwa inne kraje w Unii Europejskiej: Niemcy oraz Węgry. Nasi zachodni sąsiedzi już teraz przeskoczyli nas pod względem mocy produkcyjnej akumulatorów do samochodów elektrycznych i czynią ogromny progres na polu zwiększania udziału odnawialnych źródeł energii: już w tej chwili wiodącym źródłem największej europejskiej gospodarki jest energia wiatrowa, a węgiel zajmuje drugie miejsce z udziałem ok. 20 proc.
W produkcji akumulatorów gonią nas też Węgrzy, którzy mogą pochwalić się dużo bardziej korzystną strukturą produkcji energii: około połowa pochodzi z elektrowni jądrowej, ok. 15 proc. z fotowoltaiki, niecałe 30 proc. z gazu ziemnego, a tylko niewiele ponad 5 proc. z węgla brunatnego. Argumentem za stawianiem nowych fabryk w tym kraju jest również około dwa i pół raza niższa cena energii niż w Polsce.
Jeśli nasza gospodarka ma pozostać konkurencyjna w tym bardzo ważnym sektorze przemysłu, którego znaczenie w kolejnych latach będzie tylko rosło, nie może takich głosów ignorować.