Jeździłem elektryczną ciężarówką Volvo FE. Nie zamieniłbym jej na diesla
Miałem okazję przejechać się elektrycznym Volvo FE, czyli niedużą ciężarówką, którą już w tym roku w czerwcu będzie można zobaczyć na ulicach Warszawy. Nie jestem zawodowym kierowcą, więc aby mieć punkt odniesienia, musiałem przejechać się też tym autem, ale z dieslem. Teraz wiem, że gdybym miał jednak pracować w tym fachu, wybrałbym elektryka.
Wyobraź sobie, że śmieciarka czy zamiatarka, które zwykle budzą cię rano, podjeżdżają pod twoje okno bezszelestnie, a jedynie ich osprzęt robi hałas. Nie czujesz drgań pochodzących od dużego diesla i nie słuchasz, jak rusza z miejsca z basowym pomrukiem. Tak wyobraża sobie przyszłość w dużych miastach Volvo, które na polski rynek wprowadza niedużą ciężarówkę z napędem elektrycznym.
Służby komunalne i krótkodystansowy transport dystrybucyjny – to sektory, w których Volvo Trucks widzi swój nowy model FE z napędem elektrycznym dającym do ok. 200 km zasięgu. Cena jest bardzo wysoka*, funkcjonalność mocno ograniczona, więc jedyny sposób na "zachęcenie" klientów, to… zakaz wjazdu do centrum miasta dla pojazdów z silnikiem spalinowym. Ten prędzej czy później się pojawi i wtedy Volvo może mieć przewagę nad innymi, oferując od jakiegoś czasu produkt, który kierowcy już zdążyli poznać.
Elektryczny napęd Volvo FE został zaadaptowany z autobusu miejskiego. A takich pojazdów jeździ już 4000 po Europie. Dwa silniki elektryczne o mocy po 200 kW każdy, generujące po 425 Nm, przenoszą to wszystko na koła za pośrednictwem 2-biegowej przekładni i tradycyjnego układu napędowego. Dwa biegi to w praktyce jeden do jazdy i jeden do pełzania.
Za magazynowanie energii elektrycznej odpowiadają cztery akumulatory po 60 kWh. Zestaw ma mieć łączną pojemność użyteczną 265 kWh - to trochę więcej niż cztery elektryczne nissany leafy. W zależności od typu ładowarki da się je naładować w czasie około 2-12 godzin. Ich trwałość jest przewidywana na 8-10 lat, przy czym Volvo zapewnia też 8-letni serwis gratis wraz z wymianą baterii, jeśli będzie to konieczne.
Elektryczna ciężarówka to nie elektryczna osobówka
Walory praktyczne elektrycznej ciężarówki są inne niż w przypadku auta osobowego. Volvo Trucks nie ukrywa, że takie pojazdy mają rację bytu tylko w mieście oraz transporcie na krótkich dystansach, kiedy trzeba wjechać do centrum objętego zakazem wjazdu dla pojazdów spalinowych. Zresztą podobnie jest z samochodami dostawczymi, których realny zasięg oscyluje wokół 100 km i - zdaniem producentów - jest w porządku.
Około 200 km deklarowanego zasięgu w przypadku niedużej ciężarówki (np. służb komunalnych) jest wystarczające. Oczywiście ten zasięg prawdopodobnie skróci do ok. 120 km, ponieważ większość urządzeń zamontowanych na podwoziu potrzebuje energii elektrycznej, jednak w przypadku takich pojazdów nie jest to mało. Jeśli auto ma po prostu przejechać konkretną trasę i wykonać swoją pracę, to zasięg jest odpowiedni, nawet jeśli chodzi o wywóz odpadów z niektórych gmin wiejskich.
Zaproszony na jazdę testową elektryczną ciężarówką Volvo mogłem przede wszystkim przeżyć coś, czego się zupełnie nie spodziewałem. Przyznaję, że nie jestem kierowcą ciężarówki, choć mam prawo jazdy na kategorię C. Tymi pojazdami nie jeździłem zawodowo i nie jestem w stanie ocenić, czy coś jest dobre, czy nie, natomiast jedna rzecz zwróciła moją uwagę – komfort jazdy.
To nie jest taka różnica jak pomiędzy spalinowym i elektrycznym autem osobowym. Po przejażdżce Volvo FE mógłbym jedynie napisać, że przyspiesza tak sobie, ale płynnie do ogranicznika, jest ciche, nie ma w nim żadnych wibracji. Dlatego poprosiłem przedstawicieli Volvo o udostępnienie na chwilę auta z tradycyjnym silnikiem Diesla i dopiero wtedy przeżyłem szok.
Wsiadając do kabiny nieco większego Volvo FM i odpalając 11-litrowego diesla o mocy 380 KM, zrozumiałem, czym są wibracje, których wcześniej nie czułem. Ponadto samochód jest wyposażony w automatyczną skrzynię biegów, a właściwie zautomatyzowaną. Wiecie, co to znaczy?
Zmiana biegu – z punktu widzenia kierowcy osobówki – trwa wieki. Rozpędzanie auta wygląda tak, że o samej roli sinika można szybko zapomnieć, bo zapamiętuje się tylko zmianę biegów. Teraz już rozumiem, dlaczego kierowcy ciężarówek tak nie lubią zwalniać - czy to na ograniczeniach prędkości, czy za autem, które też zwalania.
Przyspieszanie jest naprawdę irytujące. Jeśli można tu mówić o komforcie jazdy, to tylko w obszarze pracy fotela, który amortyzuje większość wstrząsów. I tu wracamy do elektryka.
Elektryczne FE przyspiesza gładko, bez przerw, co powtarzano mi, zanim usiadłem za jego kierownicą, a przecież doskonale wiem, jak działają samochody na prąd. Dopiero po przejażdżce dieslem zrozumiałem, dlaczego było to dla przedstawicieli Volvo Trucks aż tak istotne. Gdybym miał jeździć ciężarówką, a kto wie, co będzie za kilka czy kilkanaście lat, to szczerze – bardzo chciałbym elektryczną.
Objaśnienia:
*Cena - polski dystrybutor nie podaje ceny pojazdu, nawet potencjalnym klientom. Ta - wraz z formą finansowania - jest obliczana indywidualnie dla danego podmiotu, który decyduje się na zakup.
Podstawowe informacje techniczne | |
---|---|
DMC: | 27 t |
Rozstaw osi: | 3900 mm |
Dostepne kabiny: | dzienna, krótka i długa sypialna, niskowejściowa |
Moc maksymalna (szczytowa/ciągła): | 400/330 kW |
Moment maksymalny: | 850 Nm |
Maks. moc silnika PTO (szczytowa/ciągła): | 70/50 kW lub 100/70 kW |
Maks. moement silnika PTO (szczytowa/ciągła): | 240/130 Nm lub 530/270 Nm |
Pojemność akumulatorów: | 265 kW/h |
Zasięg: | transport komunalny: ok. 120 km transport dystrybucyjny: ok. 200 km |