Do 2050 r. Komisja Europejska chce pozbyć się aut spalinowych. Pomoże norma Euro 7
Według zaprezentowanej przez KE strategii zrównoważonego rozwoju nowoczesnego transportu los samochodów z tradycyjnym napędem jest już przesądzony. Do 2050 r. mają one zostać niemal zupełnie zastąpione przez pojazdy zeroemisyjne. Na drodze do realizacji tego planu nie bez znaczenia będzie nowa norma emisji - Euro 7.
10.12.2020 | aktual.: 13.03.2023 10:22
Komisja Europejska zaprezentowała swój plan dotyczący rozwoju nowoczesnego i zrównoważonego transportu. Głównym założeniem projektu jest absolutna minimalizacja emisji pochodzącej z tego sektora, a ważną jego częścią jest przyszłość motoryzacji. Działania, które zaplanowała KE, mają koncentrować wokół dwóch dat, mających stanowić przełomowe punkty najbliższej przyszłości. Zgodnie z założeniem do 2030 r. po europejskich drogach ma poruszać się przynajmniej 30 mln samochodów bezemisyjnych. W obliczu faktu, że w UE mamy ok. 313 mln aut, jest to plan śmiały, ale nie zupełnie niemożliwy do osiągnięcia. Skokiem na głęboką wodę ma być jednak niemal całkowite wykluczenie z europejskich dróg pojazdów spalinowych. To ma nastąpić do 2050 r.
Świat bez spalin
Dla osób rozkochanych w brzmieniu silnika i charakterystyce pracy tradycyjnych jednostek napędowych może być to szok. Skąd pomysł na tak drastyczne środki? Oczywiście powodem przyjęcia planu przez KE jest chęć poprawy jakości powietrza, którym oddychamy. Według szacunków europejskich naukowców obecnie z powodu zanieczyszczenia powietrza szkodliwymi substancjami przedwcześnie umiera co roku ok. 40 tys. Europejczyków. Takiej liczby nie sposób po prostu zignorować. Spalinowe silniki w samochodach, jako jedne z wielu dziś stosowanych rozwiązań, mają więc zostać poświęcone, by zmienić ten stan rzeczy.
To jednak nie wszystko. Komisja Europejska chce również większej promocji ogumienia o niskich oporach toczenia. Chodzi o opony, które za sprawą ukształtowania bieżnika i właściwości mieszanki, z której jest on wykonany, powodują mniejsze straty energii, a przede wszystkim zużywają się w mniejszym stopniu. Dlaczego to ważne? Zanieczyszczenia pochodzące z pojazdów to nie tylko gazy uwalniane przez rury wydechowe. Problemem, o którym mówi się zdecydowanie mniej, jest mikroplastik. Powstaje on m.in. podczas ścierania się opon. Mikroskopijne cząsteczki bieżnika wzbijają się w powietrze i trafiają do naszych płuc, a także osiadają na glebie i łączą się z wodą. Ogumienie o niskim oporze toczenia ściera się wolniej, a co za tym idzie, mniej zanieczyszcza otoczenie. Przyczynia się również do niższego spalania, co zmniejsza emisję szkodliwych substancji. Problemem jest tylko to, że takie opony są mniej przyczepne niż te o wyższych oporach toczenia.
Komisja Europejska chce również, by Europejczycy w ogóle rezygnowali z używania własnych pojazdów w miastach. Ma temu służyć podwojenie tempa budowy infrastruktury rowerowej, które zaplanowane jest na kolejną dekadę. Ważne ma stać się również rozwijanie autonomicznego bezemisyjnego transportu.
Euro 7 – najwyższa forma nacisku
Plan Komisji Europejskiej brzmi bardzo nowocześnie. Jak jednak sprawić, by Europejczycy rzeczywiście chcieli go wcielić w życie? Oczywiste jest, że nie można po prostu zmusić ludzi do zakupu aut elektrycznych w momencie, gdy na rynku są ich spalinowe odpowiedniki. KE chce jednak sprawić, że te ostatnie zaczną na dobre znikać. Kluczem do osiągnięcia celu ma być wprowadzenie nowej normy emisji dotyczącej pojazdów.
Do czerwca 2021 r. specjaliści pracujący z ramienia Komisji Europejskiej będą analizować dane dotyczące emisji i spalania nowych samochodów. Na tej podstawie zostaną wyznaczone wartości parametrów, które staną się normą Euro 7. Ma ona wejść w życie nie wcześniej niż w 2025 r. Choć na razie brak oficjalnych, twardych deklaracji dotyczących tego, jakie wartości w poszczególnych kategoriach będą wówczas obowiązywały, to Europejskie Stowarzyszenie Producentów Motoryzacyjnych (ACEA) wyraziło już swoje obawy. Zdaniem tej organizacji nowa norma z łatwością może doprowadzić do końca aut o niezelektryfikowanym napędzie.
Końcem października stowarzyszenie europejskich ekspertów, naukowców i analityków biznesowych CLOVE (Consortium for ultra Low Vehicle Emissions) zaprezentowało możliwe ograniczenia, które mogłyby zostać wprowadzone przez normę Euro 7. Według nich limit emisji tlenków azotu (NOx) miałby wynieść 30 mg/km. W przypadku normy Euro 6d, która wejdzie w życie 1 stycznia 2021 r., jest to 80 mg/km. Dla tlenku węgla (CO) limit miałby spaść z 100 mg/km dla aut benzynowych i 500 mg/km dla diesli w przypadku normy Euro 6d do 300 mg/km dla normy Euro 7. Różnica miałaby dotyczyć również sposobu badania emisji. W rygorze Euro 7 większe znaczenie miałyby mieć badania rzeczywistej emisji podczas jazdy (RDE). W przypadku takich pomiarów inżynierom trudniej "ukryć" prawdziwą emisję szkodliwych substancji niż w teście laboratoryjnym, którego scenariusz odbiega od sposobu, w jaki na co dzień używany aut.
Jak zauważa ACEA, jeśli norma Euro 7 rzeczywiście będzie opierała się na takich założeniach, sprostanie nowym wymogom w przypadku samochodów spalinowych będzie oznaczało konieczność stosowania bardzo zaawansowanych systemów oczyszczania spalin. Układy takie są nie tylko skomplikowane, ale też bardzo kosztowne. W praktyce może to więc oznaczać, że produkcja samochodów spalinowych, które nie będą hybrydami plug-in, stanie się nieopłacalna. Z drugiej strony sprawa hybryd plug-in budzi ogromne kontrowersje, bo jak pokazały badania rzeczywistego użytkowania takich pojazdów, ich kierowcy ładują je znacznie rzadziej niż powinni, co powoduje wzrost prawdziwej emisji względem oficjalnych katalogowych parametrów o 200-300 proc.
Władze Unii Europejskiej dążą do zbudowania zeroemisyjnego transportu. Czy nam się to podoba, czy nie, będziemy musieli przyzwyczaić się do myśli, że w ciągu najbliższych 30 lat motoryzacja, jaką dziś znamy, prawie zupełnie przestanie istnieć.