ID.3© Błażej Żuławski

Połowa Polaków już może przesiąść się do elektryka. I nie płacić za prąd

Błażej Żuławski
26 stycznia 2022

Około 51 proc. Polaków mieszka w domach jednorodzinnych, które pozwalają na montaż paneli fotowoltaicznych. To oznacza, że ładowanie akumulatorów auta elektrycznego przestaje być dla nas wyzwaniem.

W 2021 roku mieliśmy w Polsce zarejestrowanych ponad 35 000 samochodów elektrycznych i lekko ponad 3500 punktów ładowania.

W ciągu pięciu lat, by transformacja osobistego transportu zasilanego paliwami kopalnymi na ten elektryczny się powiodła, będziemy potrzebowali ok. 40 000 takich punktów! Tyle teoria.

Tyle, że nawet w zelektryfikowanej Norwegii, gdzie już 4 lata temu co drugi sprzedawany samochód był elektryczny i gdzie szybkie stacje ładowania są ogólnodostępne, jest ich 16 000 przy ogólnej liczbie ludności wynoszącej 5,3 mln obywateli, w tym 3300 szybkich ładowarek o mocy powyżej 150 kW. Zdecydowana większość Norwegów ładuje swoje elektryki w domach!

W naszym kraju ponad 50 proc. osób mieszka w domach jednorodzinnych, które pozwalają na montaż paneli fotowoltaicznych oraz tzw. wallboxa, takiego jak ID.Charger.

Dla nich samochód elektryczny może stanowić realną alternatywę w każdej chwili. Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę rządowy program "Mój Elektryk", w którym można zyskać nawet 27 000 złotych dopłaty do takiego auta. Ma sens? Jak najbardziej.

Volkswagen również udowodnił, że to ma sens, bo zasięg elektryka ze świata ID to grubo ponad 500 km na jednym ładowaniu. A to oznacza, że ładować musimy go kilkanaście razy w roku. To wystarczy dla statystycznego Polaka, który pokonuje mniej niż 10 tysięcy kilometrów przez 365 dni.

Dane o zużyciu energii elektrycznej, zasięgu i czasie ładowania sprawdź na stronie www.volkswagen.pl