Nowe Renault Zoe może zastąpić Twingo. Ma dobry zasięg i mocny napęd
Sześć lat od rynkowego debiutu wystarczyło, by Renault Zoe stał się najpopularniejszym samochodem elektrycznym w Europie. Przyszedł czas na poważniejszy facelifting, który objął również zmiany w napędzie. Teraz Zoe przejedzie do 390 km na jednym ładowaniu.
18.06.2019 | aktual.: 13.03.2023 14:07
Ostatni, dość subtelny lifting nadwozia miał miejsce w 2017 roku, ale teraz przychodzi poważniejsze odświeżenie wyglądu. Zmiany objęły zarówno przód, jak i tył samochodu z nowymi światłami, a także wnętrze, które nawiązuje do nowego Renault Clio.
Patrząc na to, co się stało w kabinie, moglibyśmy nawet mówić o zupełnie nowym Zoe. Poza takimi detalami jak klamki czy wloty nawiewów, wszystko zyskało zupełnie inną formę. Już na pierwszy rzut oka - i to na zdjęciach - widać, że do wykończenia kabiny zastosowano także przyjemniejsze materiały. Fanom gadżetów z pewnością do gustu przypadnie 9,3-calowy ekran.
Więcej mocy i większy zasięg
Jednak to, co najważniejsze, kryje się pod samochodem i pod maską. Mowa o baterii o pojemności 52 kWh, co daje dodatkowe 11 kWh, czyli dobre 100 km jazdy. Niestety, odbyło się to kosztem 25 kg dodatkowej masy, ale i tak klient zyska na zasięgu – wynosi on ok. 390 km zgodnie z cyklem WLTP.
Nowa bateria współpracuje także z nowym napędem o mocy 135 KM i momencie obrotowym 245 Nm. Będzie to alternatywny silnik dla wciąż oferowanego 110-konnego, który pozostał bez zmian. Jego moment obrotowy to 225 Nm. Oczywiście auto ma przekładnię jednostopniową.
Zoe zamiast Twingo?
Najprawdopodobniej zmiany techniczne w kierunku w pełni funkcjonalnego elektryka oraz wizualne w kierunku nowego Clio doprowadzą do tego, że Renault będzie mogło zrezygnować z takiego modelu jak Twingo i zastąpić go Zoe. Wspomnę tylko, że w tym roku Twingo przeszło lifting, więc nie zmieni się to za chwilę.
Jak już na początku czerwca pisał Tomek Budzik, koszty rozwoju i dostosowania małych samochodów do nowych norm spalin są na tyle wysokie, że najwięksi producenci zaczną z nich rezygnować. Co na ich miejsce?
Najprawdopodobniej auta elektryczne. A to, że są kilkukrotnie droższe, to już inna sprawa. Zawsze pozostaje kwestia carsharingu i wynajmu, a już teraz to właśnie firmy oferujące takie usługi, a nie osoby prywatne, są głównymi odbiorcami aut elektrycznych.