Nowe Renault Zoe może zastąpić Twingo. Ma dobry zasięg i mocny napęd
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sześć lat od rynkowego debiutu wystarczyło, by Renault Zoe stał się najpopularniejszym samochodem elektrycznym w Europie. Przyszedł czas na poważniejszy facelifting, który objął również zmiany w napędzie. Teraz Zoe przejedzie do 390 km na jednym ładowaniu.
Ostatni, dość subtelny lifting nadwozia miał miejsce w 2017 roku, ale teraz przychodzi poważniejsze odświeżenie wyglądu. Zmiany objęły zarówno przód, jak i tył samochodu z nowymi światłami, a także wnętrze, które nawiązuje do nowego Renault Clio.
Patrząc na to, co się stało w kabinie, moglibyśmy nawet mówić o zupełnie nowym Zoe. Poza takimi detalami jak klamki czy wloty nawiewów, wszystko zyskało zupełnie inną formę. Już na pierwszy rzut oka - i to na zdjęciach - widać, że do wykończenia kabiny zastosowano także przyjemniejsze materiały. Fanom gadżetów z pewnością do gustu przypadnie 9,3-calowy ekran.
Więcej mocy i większy zasięg
Jednak to, co najważniejsze, kryje się pod samochodem i pod maską. Mowa o baterii o pojemności 52 kWh, co daje dodatkowe 11 kWh, czyli dobre 100 km jazdy. Niestety, odbyło się to kosztem 25 kg dodatkowej masy, ale i tak klient zyska na zasięgu – wynosi on ok. 390 km zgodnie z cyklem WLTP.
Nowa bateria współpracuje także z nowym napędem o mocy 135 KM i momencie obrotowym 245 Nm. Będzie to alternatywny silnik dla wciąż oferowanego 110-konnego, który pozostał bez zmian. Jego moment obrotowy to 225 Nm. Oczywiście auto ma przekładnię jednostopniową.
Zoe zamiast Twingo?
Najprawdopodobniej zmiany techniczne w kierunku w pełni funkcjonalnego elektryka oraz wizualne w kierunku nowego Clio doprowadzą do tego, że Renault będzie mogło zrezygnować z takiego modelu jak Twingo i zastąpić go Zoe. Wspomnę tylko, że w tym roku Twingo przeszło lifting, więc nie zmieni się to za chwilę.
Jak już na początku czerwca pisał Tomek Budzik, koszty rozwoju i dostosowania małych samochodów do nowych norm spalin są na tyle wysokie, że najwięksi producenci zaczną z nich rezygnować. Co na ich miejsce?
Najprawdopodobniej auta elektryczne. A to, że są kilkukrotnie droższe, to już inna sprawa. Zawsze pozostaje kwestia carsharingu i wynajmu, a już teraz to właśnie firmy oferujące takie usługi, a nie osoby prywatne, są głównymi odbiorcami aut elektrycznych.