Mercedes-AMG S63 E Performance© WP Autokult

Pierwsza jazda: Mercedes-AMG S63 E Performance – kiedy V8 to po prostu za mało

Mateusz Lubczański
28 czerwca 2023

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nie da się bardziej. Nie da się więcej. Mercedes zamyka usta niedowiarkom i pokazuje "ostateczną" Klasę S. Najmocniejszą i najszybszą. Nie dość, że zapewnia luksusowe warunki podróży, to potrafi zawstydzić wiele supersamochodów – choć pewnych ograniczeń nie dało się uniknąć.

BMW nie zapuściło się w tak absurdalne regiony mocy. Audi nie ma na razie dużo do powiedzenia w tym segmencie. Mercedes jednak poszedł na całość – dosłownie. Nawet flagowy SL 63 nie jest tak mocny i tak szybki jak Klasa S, a przy tym nie oferuje takich luksusów.

Szkoda jednak, że tego nie widać. Gdy przebijam się przez korki w Los Angeles, wyglądam jak przeciętny mieszkaniec Bel Air. Jasne, AMG chwali się, że mamy tutaj po raz pierwszy taki-a-taki grill czy emblemat na klapie z czerwonym akcentem. Prawda jest jednak taka: jeśli zostawisz auto na podjeździe, sąsiad nie zobaczy technicznego majstersztyku, a raczej typową Klasę S.

Mercedes-AMG S63 E Performance
Mercedes-AMG S63 E Performance© WP Autokult

Może jednak właśnie o to chodziło, bowiem wizualne majstersztyki są dostępne w ramach linii Night Series czy spełniającej marzenia Manufaktur. Wszystko to, za co uwielbiamy (bądź nie lubimy) tę generację Klasy S, jest na pokładzie: pikowana skóra, ogromne ekrany, buduarowe oświetlenie, plastiki zaledwie przypominające włókno węglowe, wymieszane z rysującym się czymś, co ma imitować fortepianową czerń. No cóż: tutaj celem było stworzenie międzykontynentalnego pocisku na autobahny, który przy 140 km/h wrzuca dopiero drugi bieg.

Dosłownie. Kluczem do uzyskania 802 KM i 1430 Nm (podkreślę, żeby dobrze dotarło: 1430 Nm w limuzynie oferującej - co już nie jest takie oczywiste - nawet masaż na tylnym fotelu) jest jednostka elektryczna umieszczona na tylnej osi. Pierwsze skrzypce gra oczywiście czterolitrowe V8 mające 612 KM i 900 Nm, choć takie liczby nie robią już na nikim wrażenia. Maszyna elektryczna może wygenerować nawet 190 KM (choć tylko przez 10 sekund) i ma przekładnię z dwoma biegami dla lepszej wydajności przy trzycyfrowych prędkościach. Teoretycznie prędkościomierz Klasy S może zatrzymać się przy 290 km/h, choć trzeba za to, a jakże, dodatkowo zapłacić.

Wnętrze Klasy S
Wnętrze Klasy S© Mercedes-AMG | Mercedes-Benz AG

Pomimo takiej pozycji jednostki i tak jest ona w stanie przekazać moc na każde z kół. "Na prądzie" przejedziemy około 30 km, ale ekipa AMG mówi od razu: to, że można pojechać bezemisyjnie po bułki jest tylko efektem ubocznym. Energia w ogniwie ma jeden cen: rozpędzać auto w przerażającym tempie. Co więcej, zainstalowano tu też moduł rozrusznika-alternatora, który też może nieco pomóc w rozpędzeniu Sonderklasse (a przynajmniej uruchomić silnik bez zauważalnego opóźnienia).

Działanie układu hybrydowego robi wrażenie, o co trudno w dzisiejszych, bardzo konkurencyjnych czasach. Bateria składa się z 1200 cel chłodzonych 14 litrami cieczy. Ma pojemność 13,1 kWh i przy zdjęciu nogi z gazu może rekuperować nawet 90 kW energii. To, w skrócie, oznacza, że nie tylko bardzo szybko się rozładowuje, ale zdumiewająco szybko ładuje. W "normalnych" hybrydach plug-in odzyskiwanie energii jest szczątkowe. Tutaj spokojnie doładowałem ogniwo do połowy jedynie zjeżdżając z pagórków Mulholland Highway. Szok – ale z drugiej strony owocuje tu doświadczenie z F1.

Mercedes-AMG S63 E Performance
Mercedes-AMG S63 E Performance© WP Autokult

Tutaj widać, że nad Klasą S wyraźnie się pochylono. "Zwykłe" hybrydy Mercedesa mają dziwacznie działający pedał hamulca – najpierw wpada on w podłogę, by "złapać" dopiero po mocnym wciśnięciu. Tutaj jest o wiele bardziej wyrafinowany i precyzyjny. Ceramiczne hamulce nie boją się żadnych warunków. Ba! Czym większy wycisk, tym lepiej dla ich wydajności.

Nic więc dziwnego, że są w swoim żywiole gdy ponad dwie i pół tony metalu, kabli i skóry zjeżdża z pagórków i wytracają prędkość przed zakrętem. Nie ma co ukrywać, Klasa S musi być ciężka, a zainstalowanie ogniw wynosi nowe mercedesy na zupełnie nowy poziom wagi ciężkiej. Przecież "przeciętne" S63 waży tylko 2070 kg. Podobnie jest z nową, hybrydową Klasą C, która "dobija" do poziomu dwóch ton. W pościgu za kosmicznymi mocami zapomniano, że liczy się też lekkość. A może po prostu dla klientów ważne są liczby – im większe, tym lepsze.

Mercedes-AMg S63 E Performance
Mercedes-AMg S63 E Performance© Mercedes-AMG | Mercedes-Benz AG

Oczywiście zastosowano tu wszystkie dostępne asy z rękawa, by utrzymać Klasę S na drodze. Nie tylko ma pneumatyczne miechy, które pozwalają na obniżenie auta o centymetr, gdy przekroczy 120 km/h, ale i też aktywne stabilizatory, które stają się miękkie (a raczej dwie części z każdego z nich wpływają na siebie w mniejszym stopniu), gdy Klasa S ma płynąć przez nierówności. Natomiast jeśli potrzeba torowej żylety, stają się sztywne.

Oczywistością jest skrętna tylna oś, "dociskająca" tył w zakrętach. No i jeśli już robimy sportową Klasę S, nie można zapomnieć o aktywnych mocowaniach silnika, przez co nie wpływa on tak na nadwozie w ostrych zakrętach – a i tak jest ono przecież wzmocnione w stosunku do standardowej Klasy S.

Mercedes-AMG S63 E Performance
Mercedes-AMG S63 E Performance© WP Autokult

Kunszt zawieszenia widać właśnie na nierównościach, studzienkach i innych wyrwach, gdzie Klasa S w ogóle nie przypomina auta na wskroś sportowego, którym przecież w tym wydaniu niewątpliwie jest. Uwagę zwraca jednak coś innego – wykorzystano tu dziewięciobiegową przekładnię z mokrym sprzęgłem wielotarczowym. Uwielbia więc ona przeskakiwanie pomiędzy kolejnymi biegami, lecz tocząc się w korku sprawia wrażenie zagubionej. Jej kultura pracy przez 99 proc. jest doskonała, ale czasami zdarza się jej wybrać kolejny bieg z mniejszą płynnością. Normalnie na to się nie zwraca uwagi, ale jeśli płacisz 1 066 000 zł zanim jeszcze wybierzesz kolor auta…

Można rozpływać się nad osiągnięciami technologicznymi S63 E Performance i nie będzie to nic dziwnego – łącząc dwa światy Mercedes pokazał, że teoretycznie odstająca od np. BMW i7 Klasa S nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Jeśli tak ma wyglądać hybrydyzacja napędów, gdzie odzyskiwanie energii dzieje się niemal w sposób magiczny, nie mam nic przeciwko.

Mateusz LubczańskiMateusz Lubczański
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
  • Mercedes-AMG S63 E Performance
[1/25] Mercedes-AMG S63 E PerformanceŹródło zdjęć: © WP Autokult
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (9)