Pierwsze spotkanie z nową Toyotą Prius. Wiemy, czemu w Europie zabraknie zwykłej hybrydy
Pionier napędu hybrydowego wśród aut osobowych doczekał się piątej generacji. I zerwał niemal ze wszystkim, co było do tej pory kojarzone z Priusem. Nowa odsłona prezentuje nie tylko rewolucję stylistyczną, ale też poniekąd napędową. Miałem okazję zobaczyć nową toyotę z bliska i zapowiada się dobrze.
05.12.2022 | aktual.: 08.12.2022 08:54
Ostatnie lata wypełnione są wyczekiwanymi i wywołującymi emocje premierami Toyoty. Największy udział w tym miały oczywiście modele z linii GR, ale kto by pomyślał, że zachwyt publiki wywoła także Prius? Piąta generacja jest przede wszystkim stylistyczną rewolucją.
Projektanci postawili tu na gładsze i bardziej spójne linie, a jednocześnie nadali formie bardziej sportowego sznytu, który objawia się nie tylko 19-calowymi felgami. Dzięki zmienionym proporcjom, obniżeniu dachu o 50 mm i skróceniu nadwozia o 46 mm przy jednoczesnym wydłużeniu rozstawu osi o 50 mm, sylwetka prezentuje się znacznie bardziej dynamicznie.
I to nie tylko na zdjęciach. Samochód miałem okazję zobaczyć już na targach w Los Angeles, ale dopiero podczas Kenshiki Forum w Brukseli mogłem poobcować z autem chwilę dłużej. Prius robi naprawdę dobre wrażenie, ale powstaje pytanie, czy nie jest zbyt odważny dla konserwatywnej części klienteli.
Jak wypada wnętrze? Nadzwyczaj dobrze. Niektóre elementy zostały przejęte z elektrycznego bZ4X, jak kierownica i ekran cyfrowych zegarów, na który patrzy się ponad nią, ale konsola centralna to zupełnie nowy projekt. Tu wyznawcy starej szkoły będą zadowoleni, bo Toyota zachowała dużo fizycznych przycisków. Mało tego, ich obsługa nie jest już tak toporna jak wcześniej. Wszystko chodzi miękko, gładko i z przyjemnym dla ucha delikatnym kliknięciem. Same materiały także sprawiają dobre pierwsze wrażenie.
Nieco większe rozczarowanie przyszło na tylnej kanapie. O ile miejsca na nogi miałem wystarczająco ustawiając fotel kierowcy pod siebie (mam 186 cm wzrostu), tak głową zahaczałem już o sufit. A przecież i tak szczyt dachu został przesunięty do tyłu. Nieco dłuższe mogłoby być także samo siedzisko.
Pewne wątpliwości budzi też stosunkowo płytki bagażnik. Oficjalna pojemność nie została zdradzona, ale na pierwszy rzut oka przestrzeń wygląda stosunkowo skromnie. Lepsze wrażenie robi dbałość Toyoty o funkcjonalność. Poza przyciskową obsługą, w kabinie znalazło się aż sześć gniazd USB-C - dwa w schowku w tunelu środkowym, dwa w podłokietniku i dwa dla pasażerów z tyłu.
Dużym zaskoczeniem jest jednak fakt, że Japończycy przygotowali na Europę tylko hybrydę plug-in. I wbrew pozorom, wcale nie chodzi tutaj o kwestie emisyjne. Jak zdradził podczas rozmowy Harold Paton, szef Produktu i Marketingu Toyota Motor Europe, Prius z klasyczną hybrydą mógłby się za bardzo kanibalizować z innymi hybrydami segmentu C.
Eksperci ocenili także stopień hybrydyzacji w Europie jako znacznie wyższy, niż na innych rynkach, gdzie udział hybryd w sprzedaży nie jest tak wysoki. Nie bez znaczenia były także koszty. Dopasowanie klasycznej hybrydy, z którą Prius będzie oferowany m.in. w USA, na europejski rynek, pochłonęłoby więcej funduszy i pracy przy homologacji, niż moglibyśmy się spodziewać.
Jak się zresztą okazuje, w ostatnim czasie w sprzedaży Priusa w Polsce większy udział miała właśnie hybryda plug-in. Klienci celując w klasyczną hybrydę wolą kupić Corollę.
Wracając do samego napędu, jest to całkowicie nowy i udoskonalony układ piątej generacji o mocy 223 KM. Po raz pierwszy silnik elektryczny będzie mocniejszy, niż spalinowy — elektryk generuje 160 KM, a 2-litrowy benzyniak - 152 KM.
Ciekawie rysuje się także kwestia akumulatora, a właściwie jego ładowania. Baterie mają pojemność 13,6 kWh i zostały umieszczone pod tylną kanapą. Toyota deklaruje, że na jednym ładowaniu przejedziemy nawet 69 km. Prius będzie też mógł zostać wyposażony w panel fotowoltaiczny na dachu, który będzie ładował baterie.
Pewnie spodziewacie się, że trudno będzie zauważyć efekty tego dodatku. Toyota twierdzi jednak, że w ciągu dnia przybyć może nawet 8 km zasięgu, a zostawiając Priusa kilka dni na słońcu, może się okazać, że... akumulatory są pełne.
Powstaje też pytanie, czy baterie będą produkowane w zakładach Toyoty na Dolnym Śląsku? Przedstawiciele nie zdradzili szczegółów, ale ostateczna decyzja ma zostać ogłoszona w ciągu najbliższych 6 miesięcy.
Czy będzie sukces? Za Oceanem na pewno. U nas emocje może ostudzić cena. Ta jeszcze nie jest co prawda znana, ale biorąc pod uwagę fakt, że mamy do czynienia ze stosunkowo mocną hybrydą plug-in, tanio nie będzie. Toyota podkreśla jednak, że samochód ma być zauważalnie tańszy od podobnego klasowo elektryka. Stan niewiedzy nie potrwa jednak pewnie długo, z uwagi na fakt, że już w pierwszym kwartale 2023 r. rusza przedsprzedaż auta.