Progi sprzedaży elektryków w Wielkiej Brytanii to klapa? Wiele marek zagrożonych grzywnami

Progi sprzedaży elektryków w Wielkiej Brytanii to klapa? Wiele marek zagrożonych grzywnami

Wielka Brytania podchodzi do aut elektrycznych bardzo poważnie
Wielka Brytania podchodzi do aut elektrycznych bardzo poważnie
Źródło zdjęć: © GETTY | Matt Cardy
Kamil Niewiński
22.10.2023 16:11

Od 2024 r. w Wielkiej Brytanii będą obowiązywać limity dotyczące minimalnej sprzedaży aut elektrycznych przez konkretne marki. Mało kto jednak jest chociaż blisko przekroczenia progu, który z roku na rok będzie tylko wzrastać.

W ostatnich miesiącach w Wielkiej Brytanii nastąpiło spore zamieszanie związane z samochodami elektrycznymi. Dotychczasowe przepisy mówiły o zakazie sprzedaży samochodów spalinowych już w 2030 r. Rząd Rishiego Sunaka postanowił jednak powrócić do pierwotnego planu, toteż wspomniany zakaz wejdzie w życie dopiero w 2035 r.

Równocześnie na Wyspach Brytyjskich już od 2024 r. będą obowiązywać dość rygorystyczne limity związane ze sprzedażą aut elektrycznych. Każdy producent będzie zobowiązany do uzyskania minimalnego udziału samochodów zeroemisyjnych w całej sprzedaży na przestrzeni roku. Jak te limity będą się kształtować?

  • 22 proc. w 2024 r.
  • 28 proc. w 2025 r.
  • 80 proc. w 2030 r.
  • 100 proc. w 2035 r. (zakaz sprzedaży samochodów spalinowych)

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Każdy producent, który nie spełni powyższych limitów, będzie musiał liczyć się z poważnymi konsekwencjami finansowymi. Za każdy sprzedany poniżej limitu osobowy samochód spalinowy brytyjski rząd nałoży karę finansową w wysokości 15 tys. funtów (ok. 77 tys. zł). Czy to zmusiło producentów do mocnego postawienia na elektryki? Cóż, niekoniecznie.

Jak informuje Automotive News Europe we współpracy z ośrodkiem badawczym Dataforce, naprawdę wielu producentów nie jest nawet blisko osiągnięcia pułapu 22 proc. w 2024 r. Najlepiej wygląda sytuacja takich marek, jak Cupra (31 proc. udziału aut zeroemisyjnych w łącznej sprzedaży marki), Porsche (29 proc.), BMW (25 proc.) czy Mercedes (22 proc.) - ci producenci nie mają raczej o co się martwić.

Sytuacja nie wygląda już tak dobrze w przypadku chociażby Peugeota czy Mini (15 proc.), a także Škody (13 proc.) (Nissana, Fiata czy Citroëna (po 12 proc.). Z karami mogą pogodzić się za to już prawie na pewno Mazda (3 proc.), Ford i Toyota (2 proc.). To właśnie ta ostatnia dwójka, z uwagi na swój udział w rynku i liczbę sprzedawanych elektryków, ma stracić najwięcej na karach.

Przewiduje się, że łączna wysokość kar ma wynieść aż 2,4 mld funtów (ok. 12,28 mld zł), co jest naprawdę gigantyczną liczbą. Nie wszystkie marki można jednak winić za to, że ich wyniki sprzedaży w kontekście aut EV są tak niskie. Ostatecznie to klienci decydują, czy wybiorą auto spalinowe, czy na prąd. Rygorystyczne tempo elektryfikacji zmusi jednak koniec końców marki do zmiany podejścia do swojej gamy w Wielkiej Brytanii.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)