Test: Škoda Superb 1.5 TSI Plug-In Hybrid. Sprawdziłem, ile przejedzie na samym prądzie
Hybrydy z wtyczką to coraz popularniejszy gatunek, będący pomostem pomiędzy tradycyjną motoryzacją spalinową a elektromobilnością. W przeciwieństwie do zwykłych hybryd pozwalają bowiem pokonywać na samym prądzie stosunkowo długie dystanse. Jak długie?
Postanowiłem sprawdzić to na przykładzie Škody Superb 1.5 TSI Plug-In Hybrid, która trafiła do nas na długodystansowy test. Dobra okazja nadarzyła się niemal natychmiast, tuż po odbiorze auta, gdyż Škoda zadbała o pełne naładowanie akumulatora, a ja musiałem dojechać z Warszawy na Pomorze.
Widząc 98 proc. na wskaźniku baterii, uznałem, że będę jechał na prądzie tak długo, jak tylko będzie to możliwe. Do pokonania miałem prawie całą Warszawę, a potem - jeśli zasięg pozwoli, także S7. Startowałem bez żadnych oczekiwań, wiedząc, że w zapasie mam napęd spalinowy, ale 105 km zasięgu na prądzie i przyzwoite 12 stopni Celsjusza, jakie wskazywał komputer, napawały optymizmem.
Podobnie jak łatwość obsługi. Wymuszenie trybu EV jest w Superbie banalnie proste - wystarczy tylko kliknąć pozycję E-Mode w menu multimediów i można ruszać w absolutnej ciszy, ciesząc się wystarczającą dynamiką 115-konnego silnika elektrycznego. W standardowym trybie hybrydowym współpracuje on z benzynowym 1.5 TSI i 6-stopniową przekładnią DSG, generując wspólnie 204 KM mocy i 250 Nm maksymalnego momentu obrotowego. O tym jednak nie dziś - wróćmy do próby na prądzie.
Stolicę przejechałem bez większych komplikacji. Z uwagi na dość wczesną porę udało się uniknąć większych korków, a wskazania komputera upewniły mnie w przekonaniu, że jego pierwotne przewidywania były bliskie rzeczywistości. Po pokonaniu 40 km, zasięg spadł do 69 km, co razem daje nawet nieco więcej niż prognozowane wcześniej 105 km. Skończyło się jednak miasto, a zaczęła dwupasmówka, więc zapotrzebowanie na prąd nieco wzrosło.
Z uwagi na remont wylotówki z Warszawy wciąż nie mogłem rozwinąć pełnej prędkości, ale jechałem zgodnie z ograniczeniami - 70 km/h przeplatało się z setką, a dalej 50 km/h z osiemdziesiątką. Warunki były więc dość zróżnicowane, ale wciąż raczej sprzyjające napędowi elektrycznemu.
W końcu, mając za sobą około 80 km po mieście i remontowanej S7, dojechałem do pełnoprawnej ekspresówki, gdzie ustawiłem tempomat na 120 km/h. Co warte odnotowania, nawet przy 120 km/h Superb bez zająknięcia jedzie wyłącznie na prądzie i wciąż nie sprawia wrażenia zawalidrogi. Reakcja na gaz, zarówno w mieście jak i na trasie jest natychmiastowa. Szkoda tylko, że zasięg spada w zauważalnie szybszym tempie.
Po 86 km komputer wskazywał 9 proc. pojemności akumulatora i 8 km zasięgu, co dałoby łącznie 96 km zamiast prognozowanych wcześniej 105 km. Kilka chwil później ostatecznie stanęło na pośredniej wartości - po równo 100 km przejechanych na samym prądzie automatycznie włączył się silnik spalinowy, a napęd przeszedł w tryb pracy hybrydowej. Czy to dużo? Producent deklaruje maksymalnie 130 km, więc "stówka" osiągnięta bez zbytniego starania wydaje się niezłym rezultatem.
Warto odnotować, że wbrew temu, co sądzą niektórzy, Superb Plug-in (podobnie zresztą jak większość jego konkurentów), nigdy nie rozładowuje baterii do końca. Nawet gdy komputer wskazuje 0 proc. pojemności, silnik elektryczny wciąż wspomaga jednostkę spalinową przy ruszaniu czy niskich prędkościach - podobnie jak ma to miejsce w zwykłych "samoładujących" się hybrydach.
Oczywiście, jeśli chcemy znów w pełni korzystać z dobrodziejestw napędu elektrycznego, musimy sięgnąć po kabel, by zasilić akumulator o pojemności 25,7 kWh brutto. Co warte odnotowania, Superb przyjmuje prąd stały o mocy do 50 kW i przemienny 11 kW. Jak na plug-ina są to niezłe wyniki, które przekładają się na około pół godziny na szybkiej ładowarce lub 2,5h przy korzystaniu z Wallboxa.
Oczywiście można ładować się także z domowego gniazdka, ale wtedy cały proces potrwa nawet kilkanaście godzin. Mimo to nie przekreślałbym tej opcji, gdyż na co dzień jest ona w zupełności wystarczająca - podłączamy auto wieczorem, a rano mamy ponad 50 km zasięgu.
Sądząc po statystykach, większość polskich kierowców dziennie pokonuje mniejsze dystanse, więc na pewno istnieje sporo osób, dla których będzie to akceptowalna wartość. A nawet jeśli nie, z pomocą przychodzi silnik spalinowy. Pytanie tylko, ile taki silnik spali, jeśli bateria jest rozładowana? Odpowiedź na to pytanie poznacie w kolejnym tekście.