Wiceminister chciał skrytykować elektromobilność. Dostało się rządowi PiS‑u
Jan Kanthak, wiceminister w resorcie aktywów państwowych, postanowił skrytykować unijny pomysł zakazu sprzedaży pojazdów emitujących CO2. Wygląda jednak na to, że wcześniej nie skonsultował się z Ministerstwem Klimatu i Środowiska, a przy okazji skrytykował własny rząd.
06.03.2023 | aktual.: 06.03.2023 16:49
Podczas konferencji prasowej w Lublinie wiceminister Kanthak odniósł się do planu wprowadzenia w Unii Europejskiej zakazu sprzedaży nowych samochodów osobowych, emitujących dwutlenek węgla. Z krytyką pracownika resortu, którego szefem jest Jacek Sasin, spotkała się przede wszystkim wizja zastąpienia aut spalinowych ich elektrycznymi odpowiednikami w 100 proc.
Jak zauważył cytowany przez Polską Agencję Prasową wiceminister, "nie jest to do końca ekologiczne rozwiązanie. Aby naładować samochód elektryczny, trzeba naładować ten samochód przez energię wytworzoną przez węgiel albo gaz, więc nie mówimy o zielonej, czystej energii". Bez wątpienia polityk ma rację. Ale fakt, że tak to w Polsce wygląda – i w najbliższej przyszłości będzie – jest spowodowany ogromnym niedofinansowaniem odnawialnych źródeł energii. Również przez rząd PiS-u.
W 2022 r. 77 proc. energii powstawało w Polsce w wyniku spalania węgla, a 6 proc. – gazu. Ze źródeł odnawialnych pochodziło 16 proc. energii. Tymczasem średni miks krajów Unii Europejskiej to 16 proc. energii z węgla, 22 proc. wytwarzane jest za pomocą ogniw fotowoltaicznych i turbin wiatrowych, 20 proc. za pomocą turbin gazowych, a elektrownie wodne i nuklearne zapewniły ok. 32 proc. energii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeśli więc wiceminister twierdzi, że ładowanie aut jest nieekologiczne, to jednocześnie krytykuje własny rząd, który od lat nie robi wystarczająco wiele, by prąd powstawał w Polsce inaczej niż poprzez spalanie węgla. W realiach, jakie mamy w Polsce, przejście na auta elektryczne rzeczywiście pod względem emisji CO2 nie da tak wiele, jak byśmy sobie życzyli.
Cytowany przez PAP wiceminister Kanthak zwrócił również uwagę na baterie stosowane w autach elektrycznych. "Jest tam cała tablica Mendelejewa i jeśli zobaczymy, że 90 proc. litu, który jest niezwykle ważnym elementem baterii elektrycznych, pochodzi z Chin, to widzimy, że cały przemysł motoryzacyjny może się w pewnym stopniu uzależnić od woli i chęci ewentualnej dostarczania tego typu materiału ze strony – jednak komunistycznych – władz w Pekinie".
Zdaniem polityka elektrycznych aut nie powinno się więc promować. Ciekawe czy wiceminister wie o rządowym programie "Mój elektryk", a ramach którego można starać się o dofinansowanie zakupu elektrycznego auta? W styczniu 2023 r. Bank Ochrony Środowiska zasilił budżet programu kwotą 50 mln zł, dzięki czemu od początku jego istnienia przeznaczono na ten cel 250 mln zł.
Politycy nierzadko wybierają granie na emocjach zamiast rzeczowej dyskusji z podawaniem sprawdzonych faktów. Proponowane przez UE tempo wprowadzania zakazu sprzedaży emisyjnych pojazdów rzeczywiście powinno skłaniać do rozmów i ponownego przyjrzenia się sytuacji w różnych krajach wspólnoty. Przede wszystkim chodzi tu o zamożność mieszkańców poszczególnych państw i stopień rozwoju infrastruktury ładowania aut. Ważny jest również wpływ zakazu na gospodarkę.
Nie zmienia to jednak faktu, że samochody elektryczne są ekologiczne w odpowiednich warunkach. Pracownik premiera, który obiecywał milion elektrycznych aut na polskich drogach, powinien o tym wiedzieć.