Mają pomysł na ładowarki pośrodku niczego. Na początek: 500 sztuk

Mają pomysł na ładowarki pośrodku niczego. Na początek: 500 sztuk

Wygląda jak zwykła ładowarka, ale może działać w (prawie) każdym miejscu na świecie
Wygląda jak zwykła ładowarka, ale może działać w (prawie) każdym miejscu na świecie
Źródło zdjęć: © mat. prasowe GM
Autokult Elektromobilność
21.01.2022 10:35, aktualizacja: 10.03.2023 14:22

Postawienie szybkich ładowarek na trasach nie jest tak łatwe, jak wybudowanie stacji benzynowej. Trudności w ładowaniu w odległych miejscach to główny argument przeciwko elektrykom. General Motors znalazło na to sposób – teoretycznie banalnie prosty.

Jeśli chcesz mieć dużą moc ładowania, która pozwoli ci uzupełnić prąd w aucie w – powiedzmy – 20 min, musisz mieć nie lada infrastrukturę energetyczną. Ta z kolei nie jest rozwinięta na autostradach, które często biegną pośrodku niczego. Producenci mówią o długotrwałej inwestycji. Inni o pojazdach wodorowych. General Motors mówi: stop, wiemy, jak to połączyć.

General Motors, które od 2035 roku chce sprzedawać tylko i wyłącznie pojazdy elektryczne, informuje, że do 2025 roku wyposaży 500 odległych stacji benzynowych w generatory prądu. To nie będą byle jakie urządzenia, bo do jego produkcji wykorzystują wodór i ogniwa paliwowe, więc efektem ubocznym jest czysta woda. Są więc bezemisyjne, cichsze i o wiele bardziej wydajne niż tradycyjne generatory spalinowe.

Pierwsze analizy wskazują, że urządzenie będzie w stanie wygenerować 600 kW energii do ładowania. Innymi słowy – jednocześnie z pełną mocą mogą ładować się dwa porsche taycany (przy 270 kW to tylko 18 minut), a zostanie jeszcze 60 kW dla kolejnego auta, co i tak jest wartością większą niż przy większości ładowarek Greenway w Polsce na początku 2022 roku. Wodoru w generatorze ma wystarczyć na ok. 100 samochodów. Później trzeba go uzupełnić.

General Motors połączyło dwa podejścia do czystego transportu. Toyota wskazuje na ogniwa wodorowe – jak i sam wodór wstrzykiwany do cylindrów – jako sposób na bezemisyjną przyszłość. Volkswagen z kolei odbija piłeczkę, stwierdzając, że produkcja wodoru wymaga dużej ilości energii (od 55 do 70 kWh na 1 kg), a i przecież sam gaz trzeba jakoś przetransportować.

– Nie zobaczymy rozpowszechnienia się wodoru w samochodach – poinformował szef Grupy Volkswagena Herbert Diess.  –  Nawet za 10 lat, ponieważ nie stoi za tym żaden fizyczny powód. Nie można ulepszyć ogniwa jak silnika spalinowego. I tak potrzebujesz silnika elektrycznego, akumulatora oraz paliwa.

Wodór ma jeszcze jedną irytującą przypadłość – przeciska się przez wszystko i ucieka z niemal każdego zbiornika. Jednak jak potwierdziło mi biuro prasowe marki Lotos, ubytki sprężonego wodoru są na tyle małe, że można je pominąć w rozrachunku.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (30)