SsangYong pokazał pierwszego elektryka. To Korando e‑motion
09.12.2021 11:14, aktual.: 10.03.2023 14:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Trzeba przyznać, że Koreańczycy wymyślili bardzo zgrabną nazwę nawiązującą do emocji. Pytanie tylko, ile emocji faktycznie jest w elektrycznym Korando? Na razie trudno powiedzieć, ale "na papierze" wszystko wygląda dość ciekawie.
Kompaktowe SUV-y na prąd to segment, który rośnie w siłę. Korando różni się jednak od większości konkurentów tym, że nie należy do segmentu premium. Co więcej, wygląda zupełnie zwyczajnie, nie zdradzając ekologicznego charakteru.
Styliści chyba mocno zapatrzyli się na BMW, gdyż ubrali Korando w liczne, niebieskie detale. To m.in. wstawki w reflektorach, felgach i elementach aerodynamicznych. Kolorowe są też osłony lusterek. Jeśli jednak przyjrzymy się dokładniej, dostrzeżemy też nieco przeprojektowane oświetlenie i zupełnie inne zderzaki.
Podobnie jest we wnętrzu, gdzie również goszczą niebieskie ozdobniki. Klasyczną dźwignię zmiany biegów zastąpił nowy wybierak kierunku jazdy, a multimedia zostały zaktualizowane. Przejdźmy jednak do najważniejszego, czyli napędu.
Akumulator ma 61,5 kWh pojemności, co ma przekładać się na maksymalny zasięg rzędu 339 km. Podobno będzie też możliwość szybkiego ładowania - z 20 do 80 proc. w nieco ponad pół godziny. Sam silnik jest zamontowany z przodu. Generuje 190 KM mocy i 360 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Niestety na razie nie wiadomo, jak przełoży się to na osiągi.
Korando e-motion wydaje się solidnym średniakiem w swoim segmencie, a jego rynkowy sukces będzie zależał w dużej mierze od cen. Pozostaje liczyć, że te, tradycyjnie dla koreańskiej marki, będą atrakcyjne.