Transformers z Łomianek. Nie tylko się składa, ale i można prowadzić go zdalnie

Przypominający pojazd z "Łowcy Androidów" triggo nie tylko jeździ, ale i przeciska się przez korki w Łomiankach. Potrafi zmniejszyć swoją szerokość, nie będzie tracił czasu na ładowanie, a nawet jest w stanie podjechać w wybrane miejsce całkowicie zdalnie.

Triggo – te egzemplarze już jeżdżą
Triggo – te egzemplarze już jeżdżą
Źródło zdjęć: © fot. Mateusz Lubczański
Mateusz Lubczański

22.04.2022 | aktual.: 10.03.2023 14:03

Dwie sekundy – tyle zajmuje triggo "wciągniecie" przedniej osi, co pozwala na zmniejszenie szerokości ze 148 do 86 cm. Spada wtedy prędkość maksymalna, lecz takie rozmiary pozwalają na przeciskanie się w korkach pomiędzy samochodami. Triggo pochyla się wtedy jak motocykl, ale niemal zawraca w miejscu. Podobny koncept miała już Toyota kilka lat temu (nazywał się i-Road), ale tam szerokość była stała, a pojazd pozostał w fazach testów.

Triggo - wnętrze
Triggo - wnętrze© fot. Mateusz Lubczański

Twórcy Triggo mogą się pochwalić znacznie większym dorobkiem niż inni polscy producenci motoryzacyjni. Kilka egzemplarzy już przeciska się przez Łomianki, ale miały one również okazję jeździć w Zjednoczonym Królestwie, jak i podczas targów Consumer Technology Association (CES) w Las Vegas. Projekt przeszedł przez trudne okresy – w 2020 roku miał pojawić się na marcowych targach motoryzacyjnych w Genewie, swego czasu najważniejszej imprezie motoryzacyjnej na świecie. Jednak pandemia doprowadziła do odwołania tej imprezy.

Triggo on serpentines | Shall efficiency be fun?

Ale Triggo już jest gotowe, a pomysł na jego wykorzystanie – ambitny, lecz możliwy do zrealizowania. Przede wszystkim triggo jest pojazdem elektrycznym, akumulatory wykonuje polska firma, lecz nie ma żadnego problemu by zaadaptować miejsce na bardziej wydajne ogniwa czy montaż np. ich chłodzenia. Akumulatory są cztery, łącznie mają ok. 14 kWh pojemności i tak jak w skuterach można je wyjąć i łatwo wymienić. Podmieniając je na bieżąco nie tracimy czasu na ładowarkach. W idealnych warunkach triggo przejedzie 120-130 km na jednym ładowaniu. I to ma sens (oczywiście od razu pojawiły się pomysły zamontowania silnika z motocykla, ale twórcy nie mają takich planów).

Triggo - miejsce z tyłu
Triggo - miejsce z tyłu© fot. Mateusz Lubczański

Gdzie triggo miałby się sprawdzić? Dalekowschodni klienci są zainteresowani kupnem pojazdu do służb szybkiego reagowania – np. straży pożarnej. To ma sens, bowiem za kierowcą triggo zmieści się druga osoba (co sprawdziłem), więc tę przestrzeń można wykorzystać do przewozu ekwipunku.

Triggo ma być też wykorzystywane w carsharingu, co biorąc pod uwagę jego możliwości, nie dziwi. Ale i tu twórcy mówią o dodatkowej funkcji: podjeżdżaniu pod dom czy wybrany adres. Gdy duzi producenci głowią się nad systemami rozpoznawania przeszkód i rozwojem mniej czy bardziej zaawansowanej autonomii, ekipa triggo mówi wprost: poprowadzimy pojazd zdalnie.

Tak można prowadzić triggo - zdalnie
Tak można prowadzić triggo - zdalnie© fot. Mateusz Lubczański

Co więcej, też mogłem pokierować zza biurka oddalonym o 5 km pojazdem. Przekaz, pomimo słabego internetu, był płynny, reakcje na polecenia natychmiastowe. Różni się to zdecydowanie od jazdy "na żywo", ale nie jest niczym dziwnym, bowiem Szwedzi już zdalnie operują kilkudziesięciotonowymi ciężarowymi zestawami po amerykańskich drogach. Otwiera się więc kolejna ścieżka kariery – zdalny kierowca.

Największym problemem Triggo nie są jednak problemy z materiałami do produkcji (dotknęły całą branżę), a kwestie natury prawnej. Jednoślady mogą przeciskać się pomiędzy innymi pojazdami, ale triggo, które jest wielośladem, już nie może tego robić zgodnie przepisami. Z punktu widzenia prawa czymś abstrakcyjnym jest też prowadzenie pojazdu zza komputera, siedząc w szlafroku i kapciach. W tym przypadku twórcy się nie obawiają i twierdzą, że jest to przeszkoda do pokonania.

Mateusz Lubczański, dziennikarz Autokult.pl

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)