Nawet prąd z węgla jest lepszy od benzyny. Ekspert o przyszłości aut elektrycznych
Coraz więcej producentów samochodów zapowiada przejście na napęd elektryczny, co u wielu osób wywołuje panikę. Czy faktycznie jest to ekologiczne? Co z ładowaniem i małym zasięgiem? Na te i inne pytania odpowiada Eric Feunteun, dyrektor programu elektrycznych samochodów i nowych technologii w Renault.
20.12.2018 | aktual.: 13.03.2023 14:20
Elektryki są obecnie na ustach każdego, kto mówi o motoryzacji. Producenci dumnie ogłaszają plany związane z autami na prąd, lecz w większości przypadków to ciągle obietnice. Renault samochody elektryczne oferuje od lat i ma spore doświadczenie w ich produkcji. Jak przyszłość tego rynku widzi Eric Feunteun oraz gdzie upatruje się największych zalet elektryków?
Michał Zieliński: Obecnie Renault oferuje trzy elektryczne samochody: Zoe, Twizy oraz Kangoo ZE, które zostały zaprezentowane kilka lat temu, a przez ten czas rynek zmienił się diametralnie. Kiedy możemy spodziewać się nowego elektryka od Renault?
Eric Feunteun: Pozwól, że odpowiem na to pytanie w dwóch częściach. Tak, nasze samochody elektryczne zostały zaprezentowane kilka lat temu, ale przez ten czas przeszły szereg zmian. Praktycznie każdego roku wprowadzaliśmy nowości, jak chociażby nowy silnik elektryczny dla Zoe zaprezentowany w 2015 roku, czy nowe, większe baterie. Dzięki temu ciągle grają ważną rolę w rozwoju elektromobilności.
Oczywiście pracujemy też nad nowymi modelami i do 2022 roku wprowadzimy 8 elektryków. Nasza oferta będzie rozstać się zarówno w górę, jak i w dół – czyli wprowadzimy samochody większe i mniejsze od tych, które mamy obecnie. Jednym z nich będzie elektryczny Renault K-ZE, którego koncept pokazaliśmy podczas salonu samochodowego w Paryżu. Trafi do sprzedaży w Chinach, ale nie wykluczamy, że pojawi się na innych rynkach.
Następnie zaprezentujemy elektryczny samochód kompaktowy, lecz ten wymaga trochę więcej czasu. Nie dlatego, że nie jesteśmy w stanie go stworzyć dzisiaj, ale ponieważ obecne koszty akumulatorów nie pozwalają nam przygotować przystępnego cenowo auta zgodnego z filozofią elektrycznych renault. Modele z segmentu C wymagają bowiem dużych baterii, inaczej ich zasięg będzie niewystarczający. Spodziewamy się, że ten samochód zostanie zaprezentowany najpóźniej w 2022 roku.
M.Z.: Jak blisko Renault współpracuje nad elektrycznymi samochodami z Nissanem?
E.F.: Co prawda początki naszych elektrycznych historii były różne, ale obecnie pracujemy bardzo blisko nad nową, wspólną platformą, która pozwoli na dwie duże zmiany. Po pierwsze, wykorzystując efekt skali będziemy mogli znacznie obniżyć cenę produkcji auta. Po drugie, będzie dedykowana do samochodów elektrycznych, dzięki czemu oparte na niej modele będą mieć zauważalnie bardziej przestronne wnętrze niż modele spalinowe z tej samej klasy. Wymiarami w środku będą mogły wręcz konkurować z przedstawicielami jednego segmentu wyżej, co jest ważną zaletą dla klientów.
M.Z.: Moim ulubionym z elektrycznych aut Renault jest Twizy. Jak wygląda przyszłość tego modelu?
E.F.: Sytuacja z Twizy jest bardzo nietypowa. Początkowo sprzedaż była dość niska, ale z czasem zaczęła zauważalnie wzrastać. W tym roku sprzedamy dwa razy więcej egzemplarzy niż rok temu, więc jego przyszłość jest pewna. Niedawno wprowadziliśmy Twizy do Korei Południowej, gdzie auto zostało bardzo dobrze przyjęte. Ponadto ten model doskonale sprawdza się w coraz popularniejszym carsharingu, co też nas bardzo cieszy.
Nie widzimy obecnie potrzeby wprowadzania kolejnej generacji. Zamiast tego wolimy skupić się na poprawianiu osiągów i szukaniu sposobów, aby sprawić, by Twizy było jeszcze bardziej atrakcyjne cenowo.
M.Z.: Co jest większym priorytetem dla rozwoju aut elektrycznych: szybkie ładowanie czy duży zasięg?
Jeśli chodzi o ładowanie, to błędem jest porównywanie elektryków z samochodami spalinowymi. Trzeba o nich myśleć jak o telefonach, które podpinamy do prądu, gdy mamy ku temu okazję – w pracy, w kawiarni, w pociągu. Podobnie jest tutaj. Mój samochód właśnie się ładuje i nie muszę jechać w specjalne miejsce, by uzupełnić paliwo tak, jak ma to miejsce w przypadku konwencjonalnych aut. Ważniejsze jest więc rozwijanie sieci szybkiego ładowania, choć naturalnie ciągle pracujemy nad skróceniem czasu ładowania.
M.Z.: Elektryczne samochody są zazwyczaj pokazywane w kontekście ekologii, ale w Polsce prąd w większości pochodzi z elektrowni węglowych. Jak to wpływa na ekologiczność aut elektrycznych?
E.F.: Z naszych badań wynika, że nawet w krajach, gdzie prąd pozyskiwany jest z węgla, różnice pomiędzy faktyczną emisją dwutlenku węgla potrzebną na przejechanie jednego kilometra są zauważalne. (Przesiadając się z auta z silnikiem Diesla emisja spada o nawet 25 proc. – przyp. red.). Ważne jest też, że patrzymy tutaj na średnią dzienną emisję CO2. Samochody elektryczne głównie ładowane są w nocy, kiedy udział dwutlenku węgla w powietrzu jest zazwyczaj mniejszy niż w trakcie dnia. Ponadto, samochód elektryczny jest też świetnym sposobem na przechowywanie prądu, co jest szczególnie ważne, gdy mówimy o wykorzystywaniu odnawialnych źródeł energii. Zwiększając liczbę takich aut, atrakcyjność używania np. elektrowni wodnych czy wiatrowych wzrasta. Mówimy tutaj o tzw. smart charging.
M.Z.: Rozmawiając o samochodach elektrycznych trzeba patrzeć na całość. To nie tylko jeżdżenie, ale też wyprodukowanie takiego auta i późniejszy recykling.
E.F.: Zdecydowanie masz rację. Produkcja samochodu elektrycznego wiąże się z większą emisją dwutlenku węgla niż w przypadku aut spalinowych, co jest później rekompensowane mniejszą emisją podczas jazdy. Natomiast nim przejdziemy do recyklingu, warto wspomnieć o drugim życiu baterii. My w Renault sprzedajemy większość samochodów z wynajmowanymi akumulatorami, dzięki czemu mamy kontrolę nad tym, co się dzieje z nimi, gdy trzeba je wymienić w aucie. Zazwyczaj taka bateria trafia do budynków, gdzie służy za magazyn energii. Przydaje się to np. przy panelach słonecznych.
Po 15-20 latach akumulator jest poddawany recyklingowi i mamy już odpowiednią placówkę, która się tym zajmuje. Obecnie trafiają tam głównie baterie z aut, które brały udział w poważnych wypadkach, lecz z czasem będzie się to zmieniać.
M.Z.: Czy polski rynek jest ważny dla Renault z punktu widzenia samochodów elektrycznych?
E.F.: Chcemy być liderem elektromobilności w Europie, dlatego nie pomijamy żadnego z rynków. Cel emisji CO2 wyznaczony przez przepisy UE sprawia, że każdy kraj jest istotny, potrzebujemy więc także wkładu Polski. Polsce nie sprzedaje się wiele samochodów elektrycznych, ale wierzymy, że z czasem się to zmieni. Trzeba bowiem pamiętać, że dużą rolę w popularyzacji elektryków odgrywa ekosystem. Widać to na przykładzie dwóch krajów: Włoch i Norwegii. W każdym oferujemy te same samochody, które trafiają do podobnych klientów. Lecz o ile we Włoszech udział elektryków w sprzedaży jest bardzo mały, to w Norwegii wynosi nawet 50 proc. i wynika to właśnie z różnic w ekosystemie. Jako producent samochodowy nie jesteśmy w stanie samodzielnie pobudzić rynku elektryków. Potrzebne są wpierające działania rządów, miast i firm energetycznych.
Widzimy też wiele znaków, które wskazują, że wkrótce w Polsce może pojawić się więcej samochodów elektrycznych. Jednym z nich jest bardzo prężny rozwój carsharingu, gdzie auta na prąd świetnie się sprawdzają. W Europie 80 proc. pojazdów w takich usługach to właśnie elektryki.
M.Z.: Jaka jest pana ulubiona cecha samochodów elektrycznych?
E.F. Jednym słowem, które najlepiej to określa jest przyjemność. Jako fan samochodów chcę odczuwać przyjemność z jazdy swoim autem i dla mnie jest to kombinacja ciszy oraz tego momentu obrotowego dostępnego w każdym momencie. Bardzo też cenię sobie przywileje, jakie w Paryżu daje mi jeżdżenie elektrykiem. Dla przykładu, nie muszę płacić za parkowanie w mieście. Są też specjalne miejsca do ładowania przy lotnisku, dzięki czemu nigdy nie spóźniam się na samolot. Samochód elektryczny to dla mnie połączenie przyjemności i ułatwień w życiu.