Antyrządowe zamieszki w Boliwii z powodu kopalni litu. Wysoka cena rozwoju elektromobilności

Antyrządowe zamieszki w Boliwii z powodu kopalni litu. Wysoka cena rozwoju elektromobilności

Salar de Uyuni - największe na świecie złoże litu (fot. East News)
Salar de Uyuni - największe na świecie złoże litu (fot. East News)
Mateusz Żuchowski
09.10.2019 11:22, aktualizacja: 13.03.2023 13:52

Popularyzacja samochodów elektrycznych przynosi efekty, których nie można było przewidzieć. Do czego prowadzi ta rewolucja w wymiarze nie ekologicznym, a politycznym i społecznym, najlepiej widać w Boliwii. Najbiedniejszy kraj Ameryki Południowej może być pierwszym wygranym tej rewolucji, ale i jego pierwszą ofiarą.

W ostatnich dniach przez Boliwię przechodzi fala coraz bardziej radykalnych protestów wymierzonych w prezydenta Evo Moralesa. W miejscowości Potosi w południowej części kraju doszło już nawet do aktów z wykorzystaniem lasek dynamitu, zablokowano niektóre główne drogi. W La Paz, stolicy kraju, dwójka mieszkańców Potosi rozpoczęła strajk głodowy.

Obywatele Boliwii sprzeciwiają się w ten sposób planom wydobycia w ich kraju litu przez niemieckie i chińskie korporacje. Twierdzą, że kopalnie, które mają zostać zbudowane na słonym jeziorze Uyuni, w znacznym stopniu obciążą środowisko, a zyski z wykorzystania naturalnych bogactw kraju trafią do skorumpowanych rządzących, a społeczeństwo pozostanie biedne.

Prezydent Boliwii Evo Morales (fot. Vanessa Carvalho/REX/East News)
Prezydent Boliwii Evo Morales (fot. Vanessa Carvalho/REX/East News)

Protestujący wzywają prezydenta Evo Moralesa do anulowania umowy państwowej firmy Yacimientos de Litio Bolivianos z powołanym specjalnie w tym celu niemieckim podmiotem ACI Systems. W grudniu 2018 roku rząd Boliwii podpisał w Berlinie umowę, w ramach której od 2022 roku na Uyuni powstaną kopalnie wydobywające na masową skalę lit. Wraz z rozwojem elektromobilności zapotrzebowanie na ten rzadko spotykany metal wzrasta w dramatycznym tempie i producenci samochodów poszukują nowych sposobów na jego pozyskanie.

O ile masowe protesty na krajową skalę z takich powodów mogą się wydawać dziwne z perspektywy Polski, w Boliwii eksploatacja litu przez zagraniczne koncerny porusza wiele czułych punktów o charakterze historycznym i politycznym. To pokazuje, jak wiele wyzwań stoi na drodze rozwoju motoryzacji elektrycznej nie tylko w wymiarze ekologicznym czy technologicznym, ale i jak problemy z nią związane zaczynają dotykać zwykłych ludzi.

Skarb Boliwii

Wydobycie litu doprowadzało już do tragicznych skutków w Afryce. W prymitywnych kopalniach wykorzystywano miejscową ludność i narażano ją na śmiertelne niebezpieczeństwo, naruszano także miejscowy ekosystem. Tam na ulice nikt nie wychodził, ale wrażliwi na wizerunkowe wpadki producenci samochodów chcieli uniknąć takich skandali, z jakimi musieli mierzyć się w ostatnich latach producenci ubrań czy elektroniki korzystający z niewolniczej pracy w Azji. Dlatego europejskie konsorcja z kopalni metali ziem rzadkich w Afryce się w dużej mierze wycofały. W tych, w których zostały, zadbały o to, by wydobycie było bezpieczne i zrównoważone.

Nie rozwiązało to jednak problemu zwiększającego się zapotrzebowania na lit. Już teraz popyt na ten metal jest duży, a będzie jeszcze wzrastał, bo lit jest głównym budulcem akumulatorów w samochodach elektrycznych. Biorąc pod uwagę obecnie ogłaszane plany elektryfikacji swoich gam napędowych takich gigantów jak Volkswagen czy Mercedes, potrzeba setek tysięcy ton nowych złóż tego materiału.

Akumulator litowo-jonowy (fot. Newspress)
Akumulator litowo-jonowy (fot. Newspress)

Tymczasem lit występuje tylko w silnych koncentracjach na małych obszarach i to w paru miejscach na świecie. Jeszcze do niedawna za 85 proc. światowej produkcji litu odpowiadały tylko trzy kraje: Australia, Argentyna i Chile. Szacunki co do obecności tego metalu na świecie były ostrożne i zaczęło się nawet mówić o konieczności znalezienia jego zamiennika. Tak było aż do czasu, gdy odkryto ogromne złoża w solnisku Salar de Uyuni. Zajmująca powierzchnię niewiele mniejszą od województwa świętokrzyskiego pozostałość po wyschniętym jeziorze pokryta jest solanką o bardzo dużej zawartości litu. Szacuje się, że w solance tej zawarte jest od 50 do nawet 70 proc. światowych zasobów tego metalu.

Nowe czasy nie tylko dla motoryzacji

Salar de Uyuni stanowi nadzieję przemysłu motoryzacyjnego, a Boliwię okrzyknięto już "nową Arabią Saudyjską". Ten najbiedniejszy kraj Ameryki Południowej ma szansę - dzięki złożom nagle cennego surowca - dołączyć do światowej elity. Przez cały czas istnieje równie duże ryzyko, że podzieli los Angoli, Demokratycznej Republiki Kongo czy Sierra Leone, gdzie złoża diamentów przyczyniły się de facto do jeszcze większej biedy, przemocy i prześladowań.

Powodów, dla których wielkie złoża litu nie są koniecznie dobrą wiadomością dla Boliwii, jest co najmniej kilka. Eksploatacja na terenie Salar de Uyuni zaburzy jeden z najbardziej niezwykłych pomników przyrody na świecie. Gigantyczna równina (różnica wysokości na przestrzeni 10 tys. kilometrów kwadratowych sięga tylko 41 centymetrów) ma dla mieszkańców kraju duże znaczenie turystyczne i kulturowe.

Salar de Uyuni (fot. East News)
Salar de Uyuni (fot. East News)

Boliwijczycy są bardzo nieufni wobec zagranicznych inwestorów. Ci z kolei do inwestowania w tym kraju podchodzą z dużą rezerwą. Swego czasu Boliwia posiadała jedne z największych złóż gazu, ale pieniądze z ich wydobycia zobaczyły tylko zagraniczne konsorcja, które je zajęły z pomocą przekupionych władz.

Obecny prezydent Boliwii, wywodzący się z rdzennej ludności Evo Morales, jest lewicowym populistą, który doszedł do władzy grając na antyamerykańskich i antyeuropejskich sentymentach i przypominając o tym, jak jego kraj był wykorzystywany w przeszłości. Po wygraniu wyborów w 2006 roku nieoczekiwanie znacjonalizował fabryki i inne podmioty należące do światowych koncernów, co spowodowało masowy odpływ zagranicznych inwestycji z kraju.

Prezydent Morales był z tego powodu zapewne bardzo zadowolony, ale tym razem chyba sam zrozumiał, że bez zagranicznych inwestorów sobie nie poradzi. W solankach Salar de Uyuni występuje wysoka zawartość magnezu, co wymaga opracowania nowych technologii wydobycia interesującego przemysł surowca. To potrafią zrobić tylko takie firmy jak niemieckie konsorcjum, z którym porozumiał się Morales, zdradzając swoich obywateli.

Blokada drogi w Boliwii podczas protestów (fot. East News)
Blokada drogi w Boliwii podczas protestów (fot. East News)

Co więcej, do produkcji litu w takich warunkach potrzeba dużo wody, a akurat Boliwia jest krajem, który ma jeden z największych problemów z zasobami wodnymi na świecie. W tym wysoko położonym wewnątrz kontynentu kraju to ona jest cennym surowcem - tylko około dwukrotnie tańszym od paliwa. W 2000 roku jej braki doprowadziły nawet do krótkotrwałej "wodnej wojny" w Cochabambie.

Sytuacja w Boliwii jest przestrogą, że wielkie zmiany wynikające ze stopniowego przechodzenia przemysłu motoryzacyjnego na nowe surowce pociągną za sobą daleko idące, ciężkie do przewidzenia następstwa. Także takie, które historycznie towarzyszyły pionierskim czasom przemysłu petrochemicznego. Na początku XX wieku zrodziły one nowe fortuny, nowe technologie… ale i nowe konflikty.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)