Debiut nowej marki z Chin. Za jej nazwą kryje się niedoszły następca polskiego auta

W ostatnim czasie polski rynek przeżywa prawdziwą ofensywę chińskich aut. Teraz debiutuje u nas Maxus. Tę nazwę warto zapamiętać, bo kryje się za nią ciekawa historia. A i sama oferta modelowa jest warta uwagi.

Maxus MPV (2022)
Maxus MPV (2022)
Źródło zdjęć: © fot. Maxus
Mateusz Żuchowski

01.06.2022 | aktual.: 10.03.2023 13:55

W ostatnich miesiącach katalog samochodów dostępnych na polskim rynku poszerzył się o dwie pozycje. Pierwszą jest Skywell ET5, drugą Seres 3. Obydwa to kompaktowe crossovery, obywa na prąd i obydwa z Chin. Widać te premiery wpisują się w szerszy trend, bo nad Wisłę dotarła kolejna propozycja tego typu: Maxus Euniq 6.

Może się wydawać, że to kolejna nowość, o której zaraz się zapomni, ale akurat tę nazwę warto zapamiętać. Kryjący się za nią crossover wydaje się kompetentną konstrukcją z paroma mocnymi punktami. W środku oprócz nowoczesnego wyposażenia (skórzana tapicerka, kamery 360 stopni, panoramiczny dach, duży ekran o przekątnej 12,3 cala) znajdzie się ogromny bagażnik o pojemności do 754 litrów.

Maxus Euniq 6
Maxus Euniq 6© fot. Maxus

Chiński producent postawił oczywiście na napęd elektryczny, choć firmy z tego kraju przyjmują wobec niego trochę inną strategię od europejskich konkurentów. Silnik nie ma zbyt wysokich osiągów (177 KM, 310 Nm), ale dzięki temu akumulator o pojemności 70 kWh netto ma wystarczyć do przejechania do 465 km w mieście lub 340 km w trasie. Na niej doceni się możliwość dość szybkiego ładowania: przy optymalnych warunkach w pół godziny uzupełnieni się energię z 30 do 80 proc.

Euniq 6 jest trochę droższy od niedawnych chińskich premier na polskim rynku. Jego cennik zaczyna się od 225 tys. zł, co jednak nadal wydaje się sensowną wartością w obliczu takiej wielkości i wyposażenia. Oraz warunków gwarancji, która na akumulator sięga aż 8 lat lub 200 tys. km.

Maxus Euniq 6
Maxus Euniq 6© fot. Maxus

Maxus: nazwa, która miała szansę być kojarzona z Polską

Wysokie kompetencje tego modelu to nie do końca przypadek. To kolejny produkt chińskiego koncernu motoryzacyjnego SAIC, który działa już od wielu dekad. To prawdziwy gigant, za pośrednictwem którego w latach 80. do Chin wszedł Volkswagen, a w latach 90. General Motors. Z obydwoma tymi firmami SAIC współpracuje zresztą do tej pory. Do koncernu należą obecnie między innymi brytyjska marka MG oraz Roewe, czyli pozostałość po Roverze.

Od 2011 roku należy do niej również marka Maxus. Nazwa ta zaczęła swoją karierę kilkanaście lat temu jako oznaczenie modelowe dostawczego auta LDV Maxus. Część czytelników Autokultu może pamiętać LDV, jako że dostawczaki tej marki z powodzeniem były sprzedawane w Polsce, a nawet u nas montowane – najpierw przez Andorię, a potem przez Daewoo.

Maxus Euniq 6
Maxus Euniq 6© fot. Maxus

Przy pracach nad ich następcą, czyli modelem LDV Maxus właśnie, ambicje Polaków sięgały dużo dalej. Polscy inżynierowie brali udział w jego projektowaniu, a w Lublinie przygotowywano linię produkcyjną. Wszystko było na najlepszej drodze, żebyśmy doczekali się nowego polskiego produktu, duchowego następcy dostawczego lublina. Niestety w tym momencie Daewoo zbankrutowało, przez co Brytyjczycy zostali zmuszeni przejąć cały projekt – wraz z maszynami, które miały wytwarzać samochody w Polsce.

Ostatecznie LDV Maxus po perturbacjach trafił pod skrzydła koncernu SAIC, który wprowadziło tę firmę na zupełnie nowy poziom. W gamie dostawczych modeli marki znajdują się dwa elektryczne auta – e-Deliver 3 i e-Deliver 9. Pierwsze dostępne jest w dwóch długościach i pomieści od 4,8 do 6,3 m3 towaru, drugi do 11 m3. Zasięg wynosi odpowiednio 340 i 360 km. Z modelami tymi miał okazję zapoznać się jeszcze w 2020 roku Filip Buliński – zobacz relację z tego spotkania.

Maxus MPV (2022)
Maxus MPV (2022)© fot. Maxus

W ofercie Maxusa oprócz dwóch wyżej wymienionych i opisanego na początku Euniqa 6 znajdziemy jeszcze jedną, być może najciekawszą pozycję. To Euniq MPV, czyli klasyczny siedmioosobowy minivan. Gdy już się wydawało, że auta tego typu zostały skazane na wieczne zapomnienie, przypomniał sobie o nich chiński producent i wykonał kawał solidnej roboty.

MPV nie brakuje niczego pod względem wyposażenia, nawet nieźle wygląda, a elektryczny napęd wystarczy na przejechanie do 360 km. To wszystko jest już dostępne również na polskim rynku za cenę od 222 900 zł.

Podane ceny MPV i Euniqa 6 można obniżyć do poziomu poniżej 200 tys. zł za sprawą rządowych dotacji do aut elektrycznych. Z samochodami można się zapoznać w polskiej sieci dealerskiej Maxusa, która już w tej chwili powstaje i obejmie 11 punktów na terenie całego kraju. Może nie ma się co dziwić, że Chińczycy tak dobrze radzą sobie teraz w przemyśle motoryzacyjnym?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)