Elektryki są coraz bardziej przystępne dzięki nowoczesnym sposobom finansowania
Wysoka cena samochodu elektrycznego jest jedną z najczęściej wymienianych wad tych pojazdów. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę nowoczesne sposoby finansowania, okazuje się, że nie są one takie drogie, a nawet mogą być tańsze.
17.10.2019 | aktual.: 13.03.2023 13:51
Szukając auta zawsze zaczynamy od określenia budżetu. Wiemy, ile środków mamy na koncie i jaką część z tego możemy przeznaczyć na samochód. To zawęża nam krąg poszukiwań. Cena jest też jednym z powodów, dla których elektryki nie cieszą się popularnością. A co gdyby zmienić sposób myślenia?
Płać za używanie, nie za posiadanie
Nowoczesne sposoby finansowania, takie jak Volkswagen EasyDrive, pozwalają nam wyjechać z salonu pachnącym, nowym autem nawet bez zostawiania w nim złotówki. Jak to możliwe? Bardzo proste. Kwota, jaką trzeba zapłacić za samochód, jest rozdzielana na wygodne do spłaty raty.
Umowa jest podpisywana na określony czas, a ostatnia z rat jest największa. To od nas zależy, czy chcemy ją zapłacić (tak, można ją kredytować), czy oddajemy auto i szukamy czegoś nowego. W ten sposób, zamiast płacić z góry za posiadanie samochodu, tak naprawdę płacimy jedynie za kolejny miesiąc jego użytkowania. Dzięki temu nie musimy mieć pełnej, cennikowej kwoty, by wybrać dany model. Z kolei, jeśli już uzbieraliśmy odpowiednią sumę, to możemy ją np. zainwestować.
W przypadku elektryka to duża różnica, ponieważ jazda takim wozem jest znacznie tańsza niż konwencjonalnym pojazdem. Wystarczy policzyć, ile dzisiaj kosztuje litr paliwa (trochę ponad 5 zł), a ile trzeba zapłacić za 1 kWh prądu (ok. 50 groszy). Przejechanie 100 km samochodem elektrycznym kosztuje kilkukrotnie mniej niż zrobienie tego autem spalinowym. Jeśli weźmiemy pod uwagę ładowanie na darmowych, publicznych stacjach, różnica staje się jeszcze większa.
Przystępny cenowo samochód elektryczny
Jest tylko jeden problem. Wysokość raty, jaką trzeba płacić za użytkowanie samochodu, jest liczona proporcjonalnie do jego ceny. Zazwyczaj jest to 1 proc. tego, co widzimy na "metce". Samochody elektryczne są zauważalnie droższe od ich spalinowych odpowiedników, co przekłada się na wyższą opłatę miesięczną.
Światełkiem w tunelu jest Volkswagen ID.3, który zadebiutuje we wrześniu 2019. Według deklaracji producenta, kompaktowy będzie kosztował mniej niż 30 tys. euro, czyli tyle, co spalinowy Golf z 2-litrowym silnikiem Diesla. To sprawia, że miesięcznie za auto powinniśmy płacić tyle samo, co za jego konwencjonalnego kuzyna. A trzeba pamiętać, że elektryk będzie znacznie przestronniejszy i bogato wyposażony.
Tylko czy ta niska cena nie przełoży się na mały zasięg auta? Okazuje się, że nie. Volkswagen ID.3 będzie dostępny z akumulatorami o trzech pojemnościach: 44, 58 oraz 77 kWh. Nawet ten pierwszy wystarczy na przejechanie 330 km, co pozwoli na wybranie się z Warszawy do Krakowa bez konieczności zatrzymywanie na ładowanie. Topowa odmiana ma z kolei oferować 550 km zasięgu.