Kary za emisję CO2 mogą sięgnąć nawet 9 mld euro. Przed branżą ciężkie czasy

Kary za emisję CO2 mogą sięgnąć nawet 9 mld euro. Przed branżą ciężkie czasy

Badanie emisji w realnych warunkach użytkowania
Badanie emisji w realnych warunkach użytkowania
Źródło zdjęć: © mat. prasowe
Mateusz Lubczański
10.04.2019 13:12, aktualizacja: 13.03.2023 14:13

Finansowy armagedon – tak można określić kary, z jakimi będą musieli się zmierzyć producenci samochodów przekraczających dopuszczoną normę emisji CO2. Najgorszy scenariusz przedstawiła organizacja JATO. Kary pójdą w miliardy dla większości marek, co przełoży się na średnio 2,5 tys. euro doliczone do ceny pojazdu.

Obecne postanowienia Unii Europejskiej poważnie zagrażają sytuacji finansowej największych europejskich producentów. Wspólnota zakłada bowiem, że od 2021 roku wszystkie modele jednego koncernu mają emitować średnio 95 g dwutlenku węgla na każdy przejechany kilometr. Jeśli nie, za każdy sprzedany egzemplarz trzeba będzie zapłacić karę.

2500 euro "na głowę"

Teoretycznie nie jest ona jakoś specjalnie wielka – 5 euro za gram ponad limit. Problem? Kolejny kosztuje już 15, trzeci 25, a każdy kolejny – 95 euro. Sytuacja okazuje się jednak dramatyczna, gdy zerkniemy w średnią emisję CO2. Toyota ma średnią na poziomie 101,3 g, grupa Nissana 112,9 g, grupa Volkswagena 121,2 g, a BMW sięga 127 g.

To oznacza, że przy obecnym stanie techniki, wydajności silników i wielkości sprzedaży Volkswagen musi się liczyć z karą sięgającą 9 mld euro. Francuskie PSA (razem z Oplem) zapłaci 5,39 mld euro, Renault (z Nissanem i Mitsubishi) 3,57 mld euro. Toyota ze swoimi hybrydami utrzyma się na poziomie 550 mln euro. Według JATO Dynamics oznacza to, że kara na jeden egzemplarz będzie wynosić ok. 2,5 tys. euro czyli 10,7 tys. zł.

Co można zrobić?

Na zmniejszenie średniej emisji pozostało mniej niż dwa lata. Na rozwinięcie technologii trochę za krótko. Kar trzeba uniknąć, bo dla Volkswagena wyniesie 76 proc. dochodu, a dla PSA aż 191 proc. Producenci rozpaczliwie łapią się produkcji bezemisyjnych samochodów elektrycznych. Można też, jak grupa FCA, spróbować nieco kreatywnej księgowości i wykorzystać potencjał Tesli. Amerykańska marka ma samochody, które same nie emitują dwutlenku węgla. Może więc sprzedać swoją pulę emisji.

Kreatywna księgowość

Grupa FCA została nieco w tyle jeśli chodzi o hybrydyzację gamy – nowości Jeepa w tej materii pojawiły się dopiero w tym roku w Genewie. FCA jest więc bardzo zainteresowane kupnem niewykorzystanych limitów dwutlenku węgla. W samych tylko Stanach Zjednoczonych Tesla zarobiła na tym miliard dolarów w ciągu trzech lat. Im więcej sprzeda aut w Europie, tym więcej "emisji" będzie mogła sprzedać. To kolejny powód, by przyspieszyć z ekspansją marki na Starym Kontynencie i produkcją tańszego Modelu 3.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)