Mercedes-AMG One w końcu w produkcyjnej wersji. Ma 1063 KM, ale to inna liczba powala
Pięć lat. Tyle czekaliśmy na moment, by flagowy produkt AMG w końcu doczekał się produkcyjnej wersji. Warto było jednak czekać: to naprawdę bolid F1 na drogi publiczne. Ma nawet jego silnik 1,6 l, który tu kręci się do niebotycznych 11 tys. obr./min.
01.06.2022 | aktual.: 10.03.2023 13:56
Saga wprowadzenia One'a do produkcji dobiega końca. Po raz pierwszy zobaczyliśmy go w roku 2017 jako prezent AMG na 50. urodziny firmy. Teraz wchodzi on do produkcji w ramach świętowania 55. urodzin. Po drodze były opóźnienia wynikłe z nowych norm emisji spalin, zepsute prototypy i żal szefa Mercedesa, że w ogóle zaczęli ten projekt (niedawno powiedział: "Musieliśmy być pijani, gdy się na to zgodziliśmy"). Realizacja pomysłu zrobienia bolidu Hamiltona na drogi okazała się wielkim wyzwaniem nawet dla takiej firmy jak Mercedes-AMG.
Gdy jednak udało się go zrealizować, to teraz One stał się historycznym osiągnięciem. Najważniejsze, czego dowiedzieliśmy się teraz poza samym faktem wprowadzenia tego modelu do wyczekiwanej produkcji, to liczby danych technicznych. Każda kolejna z nich miażdży umysł jeszcze mocniej.
Na początek moc maksymalna: 1063 KM. Generowana jest wspólnie przez dokładnie pięć silników. Serce stanowi jednostka spalinowa o pojemności 1,6 litra – dokładnie takiej samej, jak w Formule 1, bo w dużej mierze jest to jednostka Mercedesa PU106C z bolidu F1 FW07. Ona sama generuje tu 574 KM przy 9000 obr./min. Od tego momentu pokręci się jeszcze szybciej o kolejne 2000 obr./min.
Moc ta jest przekazywana na koła tylne przez siedmiobiegową przekładnię zautomatyzowaną, która jest mocowana bezpośrednio do ramy z włókna węglowego jako element strukturalny – dokładnie tak jak w bolidach F1.
Na 1063 KM składa się jeszcze wysiłek czterech kolejnych silników elektrycznych, które mają wiele zadań: uruchamiają auto, ładują akumulator, przekazują moc na wszystkie cztery koła i rozpędzają elektryczną napędzaną sprężarkę dla silnika spalinowego do 50 tys. obr./min. Tak skomplikowany układ napędowy ma swoje złe strony: One waży nie takie znowu sportowe 1695 kg. Co więcej, dzieje się tu tyle, że nawet sami twórcy nie są dokładnie określić systemowego momentu obrotowego, który ten układ wytwarza.
Pozostałe liczby też trudno sobie wyobrazić. Z jednej strony mamy średnie zużycie paliwa 8,7 l/100 km, emisja CO2 na poziomie 198 g/km i zasięg 18 km na samej energii elektrycznej, a z drugiej przyspieszenie do 100 km/h w 2,9 sekundy, do 200 km/h w 7 sekund i do 300 km/h w 15,6 sekundy. Prędkość maksymalna została komputerowo ograniczona… do 352 km/h.
Przez ostatnie pięć lat projekt nadwozia, który można uznać za współczesną interpretację legendarnego Mercedesa AMG CLK GTR, nie zmienił się prawie w ogóle – został tylko poprawiony w szczegółach. Teraz poznaliśmy za to kokpit.
Przez jego ekstremalny, minimalistyczny charakter (leżąca pozycja za kierownicą – a raczej wolantem w stylu tych z F1) przebijają się tradycyjne elementy drogowych aut Mercedesa: multimedialny system MBUX i przyciski znane z klasy A. Tylko tutaj można wybrać nimi całkiem niezwykłe tryby jazdy: Autobahn, który zamyka wloty powietrza i ogranicza opór aerodynamiczny, Race, który stawia tylne skrzydło prawie do pionu i maksymalnie zwiększa docisk, oraz Race DRS.
Podczas premiery tego modelu udało mi się również poznać jego dokładną cenę, która wynosi 2,275 miliona euro. Do tego trzeba doliczyć jeszcze podatki oraz opcje, które w przypadku takiego modelu oznaczają na przykład magnezowe obręcze kół (hamulce węglowo-ceramiczne są w standardzie).
W praktyce oznacza to więc cenę na polskim rynku poziomie kilkunastu milionów złotych. Taka kwota – oraz wyjątkowo długi czas oczekiwania – nie zniechęcił jednak 275 klientów, którzy wykupili limitowaną do tylu aut produkcję. Jak udało mi się dowiedzieć u producenta, cztery z nich kupili Polacy. I to chyba ta liczba robi największe wrażenie.