Polacy nie chcą elektryków. Jeszcze. Czekają na zmiany

Tylko 6 proc. Polaków szukających nowego auta deklaruje chęć zakupu samochodu o napędzie elektrycznym. Dla jednych będzie to dowodem przywiązania naszych rodaków do aut spalinowych. Dla innych niska ocena, jaką polscy kierowcy wystawili producentom aut i twórcom infrastruktury ładowania.

Ładowanie samochodu elektrycznego
Ładowanie samochodu elektrycznego
Źródło zdjęć: © WP Autokult
Tomasz Budzik

01.03.2024 | aktual.: 01.03.2024 11:44

Z najnowszej edycji badania "Consumer Signals" firmy doradczej Deloitte wynika, że Polacy nie planują w najbliższym czasie odwiedzin w salonach sprzedaży samochodów. "Jedynie 17 proc. rozważa kupno auta w trakcie kolejnych sześciu miesięcy. Wśród zdecydowanych na zmianę widać większe zainteresowanie samochodami prosto z salonu - 52 proc. osób planujących zakup zamierza nabyć zupełnie nowe auto" - podano w raporcie cytowanym przez Polską Agencję Prasową.

Co zamierzają kupić kierowcy, którzy wybierają się do salonu? 55 proc. Polaków stawia na samochody napędzane silnikiem spalinowym, 18 proc. respondentów wybrałoby auto hybrydowe, a tylko 6 proc. ankietowanych w pełni elektryczny pojazd.

Oczywiście można skomentować to badanie, stwierdzając, że mimo wielu działań promocyjnych, a nawet istnienia programu dopłat, Polacy pozostają nieuleczalnymi elektrosceptykami. Można też podejść do wyniku bez emocji i potraktować go nie jako efekt bezzasadnego uporu, a raczej racjonalnego wyboru. Jakie rozumowe racje mogą stać za odrzuceniem idei posiadana auta na prąd? Przynajmniej dwie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Po pierwsze wysoki koszt zakupu nowych samochodów elektrycznych. Choć w ślad za Teslą ceny aut na prąd ostatnio spadły, to wciąż nie ma na rynku stosunkowo tanich, dobrze wyposażonych aut segmentu B czy C, które jednocześnie zapewniałoby przyzwoity zasięg. Przyszłość może przyniesie zmiany. Citroën ë-C3, którego można już zamawiać, kosztuje 110,7 tys. zł i ma katalogowy zasięg 320 km. Nad "tanim" elektrykiem pracują też Volkswagen, Hyundai, Kia i Renault.

Może takie samochody, przewidziane do użytkowania w mieście i okolicach, gdzie elektryki sprawdzają się najlepiej, zmienią nastawienie klientów także w Polsce. Jest jednak jeszcze drugi problem - infrastruktura.

Polska należy do tych państw UE, w których sieć ogólnodostępnych punktów ładowania samochodów jest najgorzej rozwinięta. Według danych europejskiego stowarzyszenia producentów samochodów ACEA z 2022 r. w Polsce na 100 km dróg przypadało 0,7 punktu ładowania. W przodującej w Europie Holandii współczynnik wynosił 64,3. Problemów jest więcej.

Publiczne ładowarki – owszem – są częstym widokiem, ale w Warszawie. W mniejszych miastach, a tym bardziej poza nimi problem z naładowaniem samochodu jest spory. Kłopotliwy jest również sposób płacenia za pobrany prąd. Na zwykłej stacji paliw można uregulować należność gotówką lub kartą płatniczą. Na zdecydowanej większości ładowarek pobranie prądu wymaga założenia konta danego operatora. Wybawieniem są oferowane przez producentów aut karty, umożliwiające ładowanie w wielu sieciach. Problem, niestety z opóźnieniem, dostrzegła Unia Europejska, która zmieniła przepisy, nakazując instalowanie w nowych ładowarkach możliwości płatności kartą bankową.

Wyniki badań ankietowych nie powinny dziwić. Choć dla wielu kierowców samochód elektryczny mógłby być świetnym rozwiązaniem, to potencjalnych nabywców zniechęcają wady takiego rozwiązania. No cóż, chyba czekają oni na lepszy produkt w lepszych czasach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)