Mercedes Klasy E w wydaniu hybrydowym nie różni się specjalnie od innych wersji - gniazdo ładowania jest w tylnym zderzaku.© fot. Mateusz Lubczański

Test: Mercedes E 300 de po liftingu - nowe opakowanie, pod skórą bez zmian

Mateusz Lubczański
16 kwietnia 2021

Może to i Klasa S wyznacza trendy w dziedzinie elektroniki i luksusu, ale to Klasa E sprzedaje się w większej liczbie. Mercedes staje w obliczu elektryfikacji gamy, więc nic dziwnego, że hybryd plug-in w tym modelu nie brakuje. Szkoda, że po liftingu na tym polu nie zmieniło się wiele.

Mercedes E 300 de po liftingu - test, opinia

W sedanie i w kombiaku, z silnikiem benzynowym i Diesla, z napędem na tył albo na wszystkie koła – jakąkolwiek hybrydę plug-in chcesz, Mercedes jest w stanie ją wyprodukować. Na pierwszych prezentacjach przedstawiciele niemieckiego koncernu tak podkreślali możliwości konfiguracji napędu, że można było pomyśleć, że każde koło tego samochodu może być napędzane w inny sposób. Na szczęście sytuacja nie jest tak skomplikowana. Bardziej chodzi o wybranie auta pod swój scenariusz użytkowania.

Gniazdo ładowania umieszczono z tyłu - każda większa (ale w sumie mniejsza też) kraksa będzie się wiązała z jego naprawą.
Gniazdo ładowania umieszczono z tyłu - każda większa (ale w sumie mniejsza też) kraksa będzie się wiązała z jego naprawą.© fot. Mateusz Lubczański

Hybrydy plug-in (przypomnę: ładowane z gniazdka) miały być rozwiązaniem przejściowym w drodze do elektryfikacji, złotym środkiem łączącym ekologię i duży zasięg. Wyszło jak wyszło, bo po pierwszych zachwytach okazało się, że nikomu z kablami tak naprawdę nie chce się szarpać, a hybrydy we flotach nagle palą dużo za dużo.

Mercedes Klasy E ze zdjęć ma w teorii zadowolić i kierowców i unijnych urzędników. Z jednej strony porusza się o prądzie po mieście (ale ile tych kilometrów pokona to inna sprawa), z drugiej ma pozwolić na pokonywanie długich dystansów, spalając olej napędowy. Dla Unii to super sprawa, bo emisja w papierach homologacyjnych wynosi ok. 30 g dwutlenku węgla na 100 km, więc i urzędnicy i producent mają czyste sumienie.

Mercedes Klasy E po liftingu - wnętrze
Mercedes Klasy E po liftingu - wnętrze© fot. Mateusz Lubczański

Mercedes Klasy E zmienił się odrobinę na zewnątrz: bazowe wersje nie mają już "celownika", felgi wyposażono w pierścień, który poprawia aerodynamikę, podciągnięto linie to tu, to tam, przez co Klasa E dalej wygląda świeżo. Pod maską jednak bez zmian – do dyspozycji mamy 2-litrową jednostkę wysokoprężną o mocy 194 KM, która spięta jest z 9-biegową przekładnią i silnikiem elektrycznym. Łącznie to 306 KM, jakieś 700 Nm momentu obrotowego i 6 sekund do setki w aucie ważącym 2 tony. Nieźle.

Akumulator (13,5 kWh pojemności) umieszczony za tylną kanapą nie tylko zmniejsza bak (do kompaktowych 50 litrów), ale i uszczupla bagażnik do nieforemnych 370 litrów. Te 3 torby na zdjęciach zawierają oczywiście kable, a na dolnej półce zmieścimy 2 walizki kabinowe. W tym zakresie nie zmieniło się nic.

No tak, inaczej się nie dało.
No tak, inaczej się nie dało.© fot. Mateusz Lubczański

Nic też nie zmieniło się pod względem układu napędowego. Testowany latem egzemplarz przed liftingiem pozwolił na przejechanie ok. 40 km na jednym ładowaniu. W znacznie gorszych warunkach, bo z temperaturą maksymalną na poziomie 6 st. Celsjusza, udało mi się uzyskać ok. 31 km. Po rozładowaniu do gry wchodzi silnik Diesla, który - póki nie jest rozgrzany (a w hybrydzie działającej w mieście nie jest prawie nigdy) - kulturą pracy pozostawia wiele do życzenia.

W przypadku jazdy po mieście E 300 de sytuacja wygląda następująco – czym więcej korków i toczenia się, tym lepiej. Wyniki zużycia w mieście są dość szerokie, od ok. 4 do 6 l, na autostradzie jest to ok. 7,3-7,4 na 100 km przy 140 km/h. Biorąc poprawkę na temperaturę, są to wyniki podobne do testowanego przeze mnie egzemplarza przed liftingiem.

Jednostka wysokoprężna zasługuje na pochwały, ale tylko gdy się rozgrzeje.
Jednostka wysokoprężna zasługuje na pochwały, ale tylko gdy się rozgrzeje.© fot. Mateusz Lubczański

Jestem nieco rozczarowany, bowiem dalej nie udało się wyeliminować elementów, które w Klasie E są irytujące i jej po prostu nie przystają – pedał hamulca reaguje dynamicznie na odzyskiwanie energii, więc nigdy punkt jego "łapania" nie jest w tym samym miejscu. Dodatkowo mercedes potrafi podążać za pojazdem poprzedzającym, zobaczyć przechodnia i połączyć się nawet z zegarkiem Garmina, żeby dowiedzieć się, czy jesteśmy zestresowani, ale gubi się, gdy coś pojawi się w martwym polu. Jeśli zmieniamy pas (zgodnie z zasadami i kierunkowskazami), auto może stwierdzić, że obiekt z tyłu jest za blisko i ... dać ostro po hamulcach, gdy jesteście na środku drogi. To kolejny raz kiedy nowy mercedes spowodowałby kolizję i naprawdę nie wiem, jak taki system mógł zostać homologowany.

Mercedes Klasy E – ze swoimi ekranami o rozmiarze 12,3 cala, całą choinką kontrolek umieszczonych bez ładu i składu, irytującym systemem multimedialnym, trzeszczącym panelem przy nawiewach (tak, tak był wykonany ten egzemplarz) i kierownicą z panelami dotykowymi (niczym w starym Sony Ericsonie) może przypaść osobom z mniej wyszukanym gustem. Z drugiej jednak strony w trasie, gdy już ustawimy wszystko tak, jak powinno być, włączymy ulubioną muzykę i skorzystamy np. z podgrzewanych podłokietników, E Klasa jest samochodem niezwykle wygodnym i relaksującym. Tylko po co wtedy ograniczać auto układem hybrydowym?

Takie rozwiązanie na felgach ma zmniejszać opór aerodynamiczny.
Takie rozwiązanie na felgach ma zmniejszać opór aerodynamiczny.© fot. Mateusz Lubczański

Zwłaszcza że cała ta ekologia specjalnie tania nie jest. Ceny startują od 251 tys. zł w wydaniu Business Edition (czyli mówiąc wprost: bardzo "przystępnym"), a w przypadku "zwykłej" wersji jest to 277 200 zł. Jeśli zrezygnujemy z układu hybrydowego, a zostaniemy przy jednostce Diesla, mówimy o kwotach zaczynających się od 233 tys. zł. Powiem wprost: dopłata 18 tys. zł nie daje nam auta o 18 tys. zł lepszego, a korzyści do ładowania auta co chwilę jakoś w Polsce brak. Jeśli chcielibyśmy alternatywę, to w klasie premium nie łączy się diesli z układem plug-in. Zarówno BMW, jak i Audi oferują silniki benzynowe.

Moja opinia o Mercedesie Klasy E 300 de. Pominę kwestię opłacalności napędu hybrydowego i skupię się na tym, czego w ramach liftingu nie poprawiono – ani zasięg nie jest specjalnie większy, ani bagażnik nie zmieści szczególnie więcej szpargałów. Mercedesa Klasy E w wydaniu 300 de należy traktować tak, jak dotychczas – jako ciekawostkę.

Nasza ocena Mercedes E 300 de:
6/ 10
Plusy
  • Zaskakująco wygodny
  • 2-litrowy Diesel, gdy już nabierze temperatury, pracuje niezwykle przyjemnie
Minusy
  • Pomimo liftingu żadnych praktycznych zmian w układzie napędowym
  • Multimedia tak samo skomplikowane, teraz obsługiwane przez panele dotykowe na kierownicy
  • Wyższa cena nie przekłada się na lepsze auto w stosunku do "zwykłego" Diesla
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/32]
Mercedes Klasy E 300 de - dane techniczne
Pojemność silnika1950 cm³ 
Rodzaj paliwaOlej napędowy 
Skrzynia biegówautomatyczna, 9-biegowa 
Moc maksymalna układu hybrydowego:306 KM  
Moment maksymalny układu hybrydowego:700 Nm 
Pojemność bagaznika:370 l 
Osiągi:
 Katalogowo:Pomiar własny:
Przyspieszenie 0-100 km/h:6,0 s-
Prędkość maksymalna:250 km/h-
Zużycie paliwa (miasto, rozładowana bateria):b.d.4-6 l/100 km 
Zużycie paliwa (trasa, rozładowana bateria):b.d.3,7 l/100 km
Zużycie paliwa (autostrada, rozładowana bateria):b.d.7,3 l/100 km 
Zużycie paliwa (mieszane):1,4 - 1,3 l/100 km6,0 l/100 km 
Zasięg po naładowaniu (6 stopni Celsjusza)ok. 50 km31 km
Ceny:
Model od:204 100 zł 
Wersja od:251 200 zł 
Cena egzemplarza:ok. 300 tys. zł 
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (5)