Już wiadomo, ile państwo dopłaci do zakupu ekologicznych aut

Państwowe dopłaty do samochodów elektrycznych coraz bliżej. Na zakup nowego auta będzie można dostać nawet 75 tys. zł. Jednak będą ograniczenia, nie każde auto będzie objęte obniżką.

Dopłaty są atrakcyjne, ale mogą okazać się niewystarczające
Dopłaty są atrakcyjne, ale mogą okazać się niewystarczające
Źródło zdjęć: © East News/Adam Burakowski/REPORTER
Tomasz Budzik

13.06.2019 | aktual.: 13.03.2023 14:07

Pierwotny plan

Ministerstwo Energii opublikowało efekty konsultacji projektu rozporządzenia dotyczącego wsparcia dla rozwoju paliw alternatywnych. Wśród pierwotnie zaplanowanych działań ME są dopłaty do zakupu proekologicznych samochodów. W grę wchodzi kilka napędów, a dla każdego z nich osobny poziom możliwego do uzyskania dofinansowania.

Zakup nowego samochodu o napędzie elektrycznym będzie mógł zostać wsparty dofinansowaniem wynoszącym 30 proc., ale nie wyższym niż 36 tys. zł. W przypadku auta zasilanego gazem ziemnym CNG lub LNG będzie to odpowiednio 30 proc. i 75 tys. zł. Co ciekawe, choć w Polsce nie istnieje infrastruktura tankowania wodoru, będzie można też starać się o dofinansowanie na zakup pojazdu wykorzystującego to paliwo. Pojazd z ogniwami paliwowymi będzie można kupić z bonifikatą wynoszącą do 30 proc., ale nie zyskamy więcej niż 75 tys. zł.

Warunki, jakie stawia się przed starającymi się o dofinansowanie, nie są wygórowane. Zgodnie z projektem nabywca, który skorzysta z pomocy, będzie musiał zadeklarować, że przez dwa lata będzie używał pojazdu i w tym czasie zapewni mu trwałość. Co w zaproponowanych w lutym przepisach ulegnie zmianie na skutek konsultacji projektu?

Lista poprawek

W ramach konsultacji z innymi resortami i prywatnymi podmiotami powstał liczący sobie 45 stron, a więc więcej niż samo planowane rozporządzenie, wykaz uwag i odpowiedzi resortu na poruszone kwestie. Wiadomo już, że zmienione zostanie początkowo proponowane ograniczenie, w myśl którego 150 tys. zł dofinansowania oferowano tylko na zakup pojazdów elektrycznych wykorzystywanych do zadań komunalnych. To ukłon w stronę małych przedsiębiorców, którzy chcieliby kupić elektryczny pojazd do firmowej floty. Ministerstwo określi dodatkową kwotę wsparcia na zakup elektrycznego pojazdu ciężarowego – niezależnie od jego wykorzystania.

Będą też ograniczenia. Resort przychylił się do propozycji ustanowienia maksymalnego limitu ceny pojazdu, którego zakup może zostać wsparty dofinansowaniem. Ma to zapobiec dorzucaniu się podatników do kupna luksusowych aut przez zamożne osoby. W Portugalii taki limit wynosi 60 tys. euro, a we Włoszech 50 tys. euro. Jednocześnie niewykluczone, że maksymalna kwota dofinansowania zakupu pojazdu elektrycznego zostanie podniesiona tak, by wsparcie dla aut elektrycznych i napędzanych gazem było takie samo.

Co ciekawe, rozszerzony ma zostać katalog pojazdów, na które będzie można uzyskać dofinansowanie. Nie będą to jedynie samochody, ale też motorowery, trójkołowce, a być może nawet rowery wspomagane napędem elektrycznym.

Do jednego roku ma zostać też skrócony okres, w którym podmiot otrzymujący wsparcie będzie zobowiązany do używania pojazdu i utrzymania go w ruchu. To efekt lobbowania jednej z firm zajmujących się carsharingiem.

Co to oznacza?

Jeśli rząd wprowadzi ograniczenie ceny pojazdu objętego dopłatą, o którym była mowa w konsultacjach publicznych, to przy niższym limicie nie będzie można liczyć na pieniądze, gdy cena pojazdu przekroczy 213 tys. zł. Z gry wyłączony byłby więc na przykład Jaguar I-Pace (356,6 tys. zł) czy Audi e-tron (342,8 tys. zł).

Cena najtańszego obecnie na polskim rynku pełnowymiarowego samochodu - Renault ZOE - zmniejszyłaby się ze 133,9 tys. zł do 93,7 tys. zł. Popularny w tej kategorii Nissan Leaf zamiast 157,7 tys. zł kosztowałby 110,4 tys. zł, a cena należącego do modnej rodziny SUV-ów Hyundaia Kony Electric ze 165,9 tys. zł stopnieje do 116,2 tys. zł.

A co z pojazdami z ogniwali paliwowymi? Obecnie oferuje je Toyota oraz Hyundai. Z tym, że nie w Polsce, ponieważ brakuje u nas sieci dystrybucji wodoru. Jeśli jednak za punkt wyjścia przyjęlibyśmy ceny na rynku niemieckim, to Toyota Mirai kosztowałaby 334,8 tys. zł, a Hyundai Nexo 293,9 tys. zł. Oznacza to, że przy takich cenach aut dopłata na pojazdy wykorzystujące wodór byłaby czysto teoretyczna. Samochody nadal pozostałyby bardzo drogie.

Plany Ministerstwa Energii dotyczące dopłat do proekologicznych pojazdów mają spopularyzować w Polsce pojazdy elektryczne. Zadanie będzie trudne, bo na razie takie auta to zaledwie 0,2 proc. wolumenu sprzedaży. To najgorszy wynik w Europie. Nawet po dofinansowaniu ceny "elektryków" mogą być dla nabywców mało przekonujące w zestawieniu z ich wadami.

Źródło artykułu:WP Autokult
elektrycznyprzepisysamochód wodorowy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)