Ponad pięciometrowy elektryk za mniej niż 100 tys. zł. Muszę posypać głowę popiołem

Maxus T90 EV
Maxus T90 EV
Źródło zdjęć: © Autokult
Marcin Łobodziński

18.06.2024 07:34, aktual.: 18.06.2024 09:32

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Chińskie marki wchodzą szturmem do Polski i nęcą klientów atrakcyjnymi cenami, już o rabatach i wyprzedażach nie wspominając. Przykładem jest ten mierzący ponad 5,3 m samochód elektryczny. Można go "wyrwać" za 94 990 zł, choć nie do końca jest to dobra propozycja.

Maxus prowadzi obecnie wyprzedaż swojego jedynego pickupa i jedynego takiego auta na polskim rynku z napędem elektrycznym. Mowa o modelu T90 EV, który najwyraźniej nie zachwycił klientów swoimi możliwościami. Trzeba jednak przyznać, że cena 94 990 zł netto rozbija bank.

Trudno obecnie kupić samochód tej wielkości za choćby zbliżoną kwotę. Wynika ona z wyprzedaży rocznika 2022 i obniżki wynoszącej aż 71 530 zł oraz dopłaty z programu "Mój elektryk". Jeśli chodzi o pozostałe roczniki, to cena wyprzedażowa wynosi 145 061 zł, a na samochód można wziąć leasing 101 proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kto to kupi?

Przede wszystkim instytucje, które muszą posiadać samochód elektryczny, a przy okazji skorzystają z możliwości pickupa. Maxus T90 EV zabierze na pokład pięciu pracowników do jakichś drobnych prac porządkowych czy naprawczych w gminie czy większym mieście. Może też służyć jako pojazd użytkowy na placach czy nawet na lotnisku. Na tym ostatnim mógłby sprawdzić się wprost idealnie. Już wyjaśniam, dlaczego.

W moim teście wymieniłem liczne i dość duże wady tego samochodu, który wciąż uważam za najgorszy, jakim jeździłem. Ale największą i jedyną, której nie można znieść, to praca zawieszenia. Wynika to z budowy układu napędowego, w którym silnik elektryczny zamontowano bezpośrednio na sztywnej osi pojazdu, a oś ta jest zamontowana na resorach piórowych. Efekt to podskakiwanie na najdrobniejszych nierównościach. Auto sprawdza się tylko na gładkich drogach oraz przy małej prędkości - lotnisko.

W samochodzie znalazłem jedynie dwie duże zalety: stabilność w zakrętach i wygodna kabina dla pasażerów z tyłu. Problem w tym, że testowe auto kosztowało 189 900 zł netto po maksymalnych dopłatach w programie "Mój elektryk". W teście wspomniałem, że "byłby dobrym produktem, gdyby kosztował ok. 150-160 tys. zł brutto". Maxus przebił tę ofertę, bo 94 990 zł netto to 116 838 zł brutto. Teraz muszę posypać głowę popiołem i przyznać, że to dobry samochód.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)