Śledztwo w sprawie Voltswagena. Sprawdzą, czy żart nie zaszkodził akcjonariuszom
Primaaprillisowy żart, który z powodu oficjalnej publikacji na kilka dni przed 1 kwietnia został przez wielu wzięty na poważnie, może mieć prawne konsekwencje. Amerykańska Komisja ds. Papierów Wartościowych i Giełd sprawdzi, czy rzekoma zmiana nazwy z Volkswagen na Voltswagen nie zaszkodziła akcjonariuszom.
30.04.2021 | aktual.: 10.03.2023 15:50
Pod koniec marca w sieci pojawiły się plotki o planach Volkswagena dotyczących uruchomienia elektrycznej podmarki Voltswagen. Pomysł z uwagi na "wolty" w nazwie wydawał się genialny, lecz zbliżający się prima aprillis kazał sądzić, że to po prostu żart, który firma szykuje na 1 kwietnia. Niestety, nie wszystko przebiegło zgodnie z planem.
Amerykański oddział Volkswagena oficjalnie potwierdził bowiem plany zmiany nazwy dla elektrycznej gamy. Co więcej, komunikat prasowy został wydany przed prima aprillis, więc zdecydowana większość odbiorców wzięła go na poważnie. Mowa tu nie tylko o mediach, ale i akcjonariuszach czy spółkach zależnych od Volkswagena.
Gdy wszyscy zdążyli już ochłonąć i zaczęli przyzwyczajać się do nazwy Voltswagen, Niemcy sprostowali informację, tłumacząc, że była ona swego rodzaju akcją marketingową, przygotowaną przez amerykański oddział z okazji prima aprillis. Dlaczego więc nie poczekano z nią do 1 kwietnia? Trudno powiedzieć.
Pewnym jest jednak, że zabawa nie spodobała się Amerykańskiej Komisji ds. Papierów Wartościowych i Giełd, która właśnie wszczęła oficjalne śledztwo mające na celu sprawdzenie, czy żarty koncernu nie zaburzyły rynku akcji. Jeśli okaże się, że faktycznie tak było, Volkswagen może spodziewać się kolejnych grzywien za Oceanem. Wcześniejsze były oczywiście wynikiem głośnej afery spalinowej "Dieselgate".