Tak to robią w Chinach. Reaktywują marki-zombie i wysyłają na eksport
Na ogromnym i bardzo wymagającym chińskim rynku niektórzy producenci po prostu nie są w stanie się utrzymać. Trzy marki zostały jednak uratowane mniej lub bardziej bezpośrednio przez chiński rząd, który ma wobec nich ambitne plany.
24.03.2024 | aktual.: 25.03.2024 09:27
Chociaż chińska motoryzacja w ostatnim czasie przeżywa swój rozkwit, nie wszystko prezentuje się w różowych barwach. Po pierwszym wystrzale popularności i ekspansji na inne rynki przyszedł teraz czas na stabilizację sytuacji. A ta wcale nie jest aż tak optymistyczna.
Wśród 12 największych chińskich koncernów zaledwie 4 zdołały dopiąć swoje roczne cele sprzedażowe i finansowe — a mowa tu tylko o gigantach. Walka o klienta na ogromnym, dopiero rozwijającym się rynku chińskim zabiła wielu mniejszych graczy. Nie oznacza to jednak, że nie ma dla nich już żadnej nadziei.
Marzec w Chinach jest miesiącem obrad Narodowego Kongresu Ludowego, podczas którego podejmowane są decyzje w najważniejszych państwowych sprawach. Podczas najnowszych obrad mocno w kontekście przemysłu upodobano sobie hasło "nowa siła produkcyjna", które ma odwoływać się do połączenia wysokiej wydajności i jakości z pomocą innowacyjnych technologii, a to zaś ma prowadzić do oszczędności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To właśnie ze wspomnianym hasłem powiązana jest decyzja, na którą warto zwrócić uwagę. Chińczycy bowiem postanowili wskrzesić niektóre marki, które albo nie radziły sobie do tej pory najlepiej, albo kompletnie odpadły z szaleńczej rywalizacji na bardzo wymagającym rynku motoryzacyjnym Państwa Środka.
Najgłośniejszym przykładem bez wątpienia jest firma Aiways, która miała nawet plan wejścia do Europy ze swoim modelem U5. W 2023 r. z uwagi na słabą sprzedaż marka wstrzymała produkcję i przestała płacić swoim pracownikom. Brzmi jak koniec? Jak widać niekoniecznie, bo produkcja ma zostać wznowiona, ale tym razem walka o Chiny zostanie kompletnie porzucona. Priorytetem będą zaś rynki zagraniczne.
Wsparcie państwowe otrzymała firma Haima Automobile. Producent otrzymał zastrzyk gotówki od miasta Zhengzhou i to właśnie władze miejskie będą odpowiadać za finansowanie marki oferującej elektryczne minivany.
W grupie producentów, którą przywołuje "Automotive News Europe", jest jeszcze Zhidou, który z rynku zniknął w 2019 r. Bankructwo jednak nie musi być przerażającą wizją, jeśli pomocną rękę wyciąga do siebie samo państwo, a także koncern Geely. Marka bowiem zrodziła się na nowo z prochu i zapowiedziała już premierę nowego mikrosamochodu Rainbow.
Trzy chińskie marki zreaktywowane. Dlaczego to ryzykowne zagranie?
Każda z przytoczonych wyżej marek ma odradzać się właśnie według filozofii "nowej siły produkcyjnej", a cele są ambitne. Haima na przykład chce produkować aż 1,4 mln samochodów elektrycznych rocznie.
Nie wiadomo jednak, czy tak szybko, jak projekt zmartwychwstania ledwo wiążących koniec z końcem producentów się zaczął, tak samo szybko się nie skończy. Rynek chiński nie wybacza, a wojna cenowa, która się na nim rozpętała, uderzyła nawet w gigantów. Reszta świata zaś do chińskich aut podchodzi z naprawdę sporym dystansem, a czasem wręcz wrogością.
Jeśli więc stare-nowe marki nie będą konkurencyjne, a jest to bardziej prawdopodobne niż nagły sukces, to chiński rząd, wspierające podmioty i władze miast nie będą raczej opierały się przed odcięciem kroplówki z gotówką.