Tesla Model 3 przekonała mnie, że istnieje miłość od pierwszego jeżdżenia
Gdybym miał opisać Teslę Model 3 jednym słowem, wybrałbym "szał". Nie pamiętam drugiego auta, po które ustawiały się tak długie kolejki. Gdybym miał użyć tylko dwóch słów, padłoby na "uzasadniony szał", co zrozumiałem po krótkiej przejażdżce.
Tesla Model 3 – pierwsze wrażenia
Gdy w kwietniu 2017 roku Tesla zaczęła przyjmować zamówienia na Model 3, ludzie oszaleli. Liczba chętnych w systemie rezerwacji rosła szybciej niż hejt na twórców "Gry o tron" po premierze 8 sezonu serialu. Pod salonami amerykańskiego producenta ustawiały się prawdziwe kolejki, ponieważ wszyscy chcieli przynajmniej zobaczyć nowe dziecko firmy Elona Muska. Już po trzech miesiącach na Model 3 było blisko pół miliona chętnych. Skąd to wszystko? Proste: cena.
Model 3 był od początku promowany jako Tesla dla każdego. Bazowy wariant miał kosztować zaledwie 35 tys. dolarów, co relatywnie wydaje się sporą kwotą, ale w porównaniu do Modelu S było okazją. To również niewiele więcej niż średnia cena nowego auta sprzedawanego w USA. Nawet jeśli ta najtańsza "trójka" pojawiła się w ofercie tylko na krótko, ludzie pokochali ten samochód, także w Europie. W marcu 2019 roku Tesla Model 3 trafiła do większej liczby klientów niż sedany Audi A4, BMW Serii 3 czy Mercedes Klasy C.
Sam miałem mieszane uczucia. Po spotkaniu z jednym z pierwszych egzemplarzy w salonie byłem przekonany, że Model 3 to – nie będę ukrywał – gniot. Wystające kable, krzywo przycięte gumy i latająca szyba w drzwiach kierowcy zraziły mnie do tego auta. Optymizmem nie napawały też liczne doniesienie od właścicieli, którzy narzekali na jakość wykonania. Wystarczyło spojrzeć na szerokość szczelin pomiędzy elementami nadwozia, by przekonać się, że obok aut premium to nawet nie stało.
Aż wreszcie pojawiła się okazja, by wypróbować jedną z najtańszych Tesli. Jeździłem nią krótko. Najpierw kwadrans jako pasażer, potem 15 minut za kierownicą. To wystarczyło. Wiem, że ją chcę.
Wnętrze jest przestronne, ale nieprzemyślane
Zacząłem od ponownego przyjrzenia się wnętrzu. Niektóre z mankamentów wykończeniowych zostały rozwiązane. Inne, jak latająca szyba w drzwiach kierowcy, nie. Sama jakość materiałów jest jednak bardzo dobra, a do tego w aucie jest po prostu przyjemnie. Miejsca jest sporo, szczególnie z tyłu, a uczucie przestrzeni potęguje przeszklony z przodu i z tyłu dach.
Model 3 ma dwa bagażniki, a ten tylny jest dodatkowo wyposażony w podwójną podłogę. Gorzej, że po jego otworzeniu woda z szyby może wpływać prosto do przestrzeni bagażowej. Nie spotkałem się jeszcze z samochodem, w którym byłoby takie niedopatrzenie. Sam otwór załadunkowy też jest mały. Dużo bardziej wolałbym, żeby Model 3 był liftbackiem, a nie sedanem.
Deska rozdzielcza składa się z poziomego panelu, prostej kierownicy i 15-calowego ekranu dotykowego. Może to wygląda nowocześnie, ale jest szalenie nieintuicyjne. Weźmy na tapet np. przestawianie lusterek. Najpierw trzeba wybrać na ekranie odpowiednią opcją, a potem można regulować lusterko korzystając z lewego dżojstika na kierownicy. Tak, prawe lusterko też się przestawia lewym dżojstikiem. Prawy chyba wtedy nic nie robi.
Za to Model 3 jeździ genialnie
Koniec oglądania, czas się przejechać. Dźwignią za kierownicą wybieram D i powoli wyjeżdżam ze (to nie żart) stacji benzynowej.
– Auto jest w trybie Sport – ostrzega mnie przedstawicielka Tesli jadąca na prawym fotelu.
– Właśnie taki chciałem – odpowiadam i wciskam prawy pedał. Auto katapultuje do przodu. Przypominam sobie, że na tylnej klapie jest napis "Dual Motors", co oznacza, że ten egzemplarz ma napęd na cztery koła i ponad 370 KM. Nic dziwnego, że przyspieszenie robi wrażenie.
To jednak nic nowego. W końcu jeździłem już Modelem S i Modelem X, więc przywykłem, że Tesle są szybkie. Pamiętałem też, że nie jeżdżą specjalnie dobrze. Tymczasem Model 3 jest zupełnie inny. Układ kierowniczy jest precyzyjny, a zawieszenie pewnie trzyma auto w zakrętach. Specjalnie wchodzę w jeden z łuków z za dużą prędkością spodziewając się podsterowności, ale nic takiego się nie dzieje. Model 3 po prostu jedzie tam, gdzie powinien jechać. W kwestii prowadzenia jest to zdecydowanie konkurent Jaguara I-Pace'a.
Gorzej jest z komfortem. Zawieszenie jest twarde, a samo auto bardzo sztywne. Obawiam się, że na kiepskich drogach jazda Modelem 3 nie byłaby przyjemna. Co prawda w ustawieniach mogłem wybrać tryb "komfort", ale zmieniał on tylko reakcję na pedał gazu i siłę z jaką działa wspomaganie układu kierowniczego. Dla mnie to nie problem, ale jeśli ktoś szuka wygody, to powinien zainteresować się droższym Modelem S.
W trakcie jazdy wychodzi też wada pomysłu, by wszystko było wyświetlane na wielkim ekranie na środku deski rozdzielczej. Każde sprawdzenie, z jaką prędkością jadę, wymagało oderwania wzroku od drogi i odszukania tej informacji na "tablecie". Zabrakło mi tutaj wyświetlacza head-up, który idealnie pasuje do futurystycznego stylu najmniejszej Tesli.
Jestem na tak
Jeździłem wieloma autami elektrycznymi i z dotychczasowych to właśnie Model 3 najchętniej postawiłbym w swoim garażu. Kto wie, może przy dłuższym teście wyszłyby na jaw inne mankamenty, ale auto mi się podoba. Moim zdaniem wygląda świetnie, jest przestronne i bardzo odpowiada mi sposób, w jaki jeździ, czyli zalicza trzy ważne punkty.
Kupując je w Polsce trzeba jednak pamiętać, że obecnie serwisowanie tego samochodu to problem. Najbliższy punkt znajduje się w Berlinie, a z różnych historii wiem, że poziom obsługi klienta nie jest tam wysoki. Co prawda Tesla szykuje się do otworzenia przedstawicielstwa w Polsce, ale nie było jeszcze żadnego oficjalnego komunikatu.
Konkurencja będzie miała twardy orzech do zgryzienia. Wkrótce na polski rynek trafi Kia e-Soul, która może nie jeździ tak dobrze, ale też ma świetny zasięg i znacznie atrakcyjniejszą cenę. Volkswagen szykuje się do wprowadzenia kompaktowego ID.3, z kolei Szwedzi otwarcie mówią, że Polestar 2 powstał, by zagrozić Tesli Modelowi 3. Kto wyjdzie zwycięsko? Nie mogę się doczekać, aż poznam odpowiedź na to pytanie.